Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 19824
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Przepis na hit

Na co zwrócić uwagę przy tworzeniu serialu? Co zrobić, aby odniósł sukces? Tę wiedzę z całą pewnością posiadła Ilona Łepkowska, nie bez kozery okrzyknięta królową polskich seriali.

Popularna scenarzystka i producentka zdradza swoje sposoby na udany projekt. Ilona Łepkowska jest matką sukcesów takich seriali jak: "Klan", "Na dobre i na złe" "M jak miłość" czy "Barwy szczęścia". To typ silnej kobiety. Zawsze wie, czego chce i umie osiągnąć swój cel.

Po pierwsze - pomysł

Ilona Łepkowska inspiracje czerpie z życia, z ulicy. Dużo rozmawia z ludźmi, także z tymi, którzy dla niej pracują. Ogląda programy interwencyjne, m.in. Elżbiety Jaworowicz.

"To prawdziwy język i prawdziwe emocje" - podkreśla. "Jeżeli chodzi o wenę - nie ma tu nic do gadania. Ja po prostu muszę mieć pomysł. Jeśli jest, siadam i piszę. Jak nie - też siadam i w końcu pomysł przychodzi do głowy.

Reklama

Najlepsze rzeczy powstają w chwili kryzysu. Gdy coś się stało z aktorem, gdy aktorka zaszła w ciążę, którą za chwilę będzie widać. Trzeba wtedy coś poprzestawiać, zmienić akcję".

Zdaniem scenarzystki to ważne, aby w rozsądny sposób poświęcić się projektowi. "Bardzo angażuję się w pracę, ale z pełną odpowiedzialnością" - stwierdza.

"Czasem także i z sercem, w tym znaczeniu, w jakim ono jest potrzebne. Tworzeniu nie towarzyszą jednak wielkie uczucia czy emocje. Piszę o każdej porze, jak potrzeba. Od rana do północy, do pierwszej czy do drugiej. Potem mi się nie chce, bo nie jestem nocnym markiem. Mam mnóstwo spotkań, więc tworzę zrywami".

Po drugie - obsada

Ilona Łepkowska bardzo często wyszukuje aktorów do stworzonych przez siebie postaci, oglądając ich poczytania na deskach teatru. Uczestniczy także w castingach.

"Czasami słucham sugestii reżyserów, jednak ostateczna decyzja i tak należy do mnie" - podkreśla scenarzystka i producentka w jednym. "Podejmuję ją jednoosobowo i dyktatorsko".

"Mnie Ilona Łepkowska dostrzegła w spektaklu "Kosmos", wystawianym w warszawskim Teatrze Narodowym" - opowiada Marcin Hycnar, który w "Barwach szczęścia" wciela się w Pawła Zwoleńskiego. "Grałem wtedy z ufarbowanymi na rudo włosami. Cieszę się, że pani Ilona nie wymagała ode mnie, abym do roli w "Barwach" został z fryzurą w tym kolorze. Tak było przecież w przypadku Kasi Zielińskiej.

Warunkiem dostania roli Marty Walawskiej w "Barwach" było jej przefarbowanie się na rudo. Kasi to pasuje, mnie już niekoniecznie" (śmiech).

Scenarzystka podczas wymyślania losów kolejnych postaci oddaje im cząstkę siebie.

"Jestem wierna postaciom, które stworzyłam" - stwierdza. "Oczywiście, czasem zdarza się kogoś zabić, lecz tylko dlatego, że tak trzeba. Jeżeli już uśmiercam bohatera, staram się, aby to nie poszło na marne".

Wiele razy zdarzało się jednak, że aktorzy wzbraniali się przed zagraniem niektórych wątków.

"Pewna aktorka z "M jak miłość", której nazwiska nie wymienię, nie zgodziła się wystąpić w scenie, z której wynikało, że jest lesbijką" - opowiada Ilona Łepkowska. "W przeddzień zdjęć zadzwoniła do mnie rozhisteryzowana, że jest w stanie zapłacić wszelkie odszkodowania, byle by tylko tego nie zagrać. Nie było rady - zmieniliśmy ten wątek na molestowanie seksualne przez ojca".

Trzeba przy tym uważać, aby nie podpaść królowej.

"Kiedyś Ilona mocno się na mnie zdenerwowała i pogroziła mi, że w następnym odcinku "M jak miłość" mój bohater umrze na raka jąder" - wspomina ze śmiechem Tadeusz Chudecki, czyli serialowy Henryk Wojciechowski. "Na szczęście słowa nie dotrzymała".

Po trzecie - podział odpowiedzialności

Aby nie pogubić się w zależnościach i wątkach poszczególnych bohaterów w serialu, Ilona Łepkowska zatrudnia do pomocy osoby, które pilnują tych spraw za nią.

"Z natury jestem bardzo leniwa, w związku z tym zwalam robotę na innych" - żartuje scenarzystka, która cieszy się opinią pracoholiczki. "Poza tym przy długoterminowych serialach odpowiedzialność rozkłada się na kilka głów.

Trudno byłoby mi połapać się w szczegółach typu, jak długo która postać jest w ciąży, w której klasie znajduje się nasz młodociany aktor i czy przypadkiem nie powinien już znać tabliczki mnożenia. Moi współpracownicy pilnują także, żeby nie powtarzały się imiona i nazwiska bohaterów".

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy