Ostra walka w redakcji i kłopoty Bogdana
Piotr "usunie " w końcu Roberta z wydawnictwa? Czy Bogdan zdoła sprzedać luksusowy towar?
Walawski robi wszystko, by "Podróżnik" okazał się wydawniczą porażką. Obcina budżet na promocję i donosi Majewskiemu, że na rynku pojawi się drugie, konkurencyjne pismo bliźniaczo podobne do magazynu, który wymyślił Romanowski.
Czy prezes zrezygnuje z nowego tytułu?
Po wyjściu od szefa, Walawski rzuca rywalowi kpiący uśmiech:
- Powinieneś mi podziękować...
- Możesz powtórzyć? Bo chyba się przesłyszałem! - Robert z trudem panuje nad wściekłością.
- Powinieneś mi podziękować. Dzięki mnie masz jeszcze czas, żeby coś zmienić. To znaczy, jeśli okaże się, że "Podróżnik" jednak się ukaże... Chociaż w tych okolicznościach bardzo w to wątpię!
Piotr jest pewien, że jego intrygi odniosły sukces - i Majewski podziękuje Robertowi za współpracę... A Romanowski w końcu wybucha.
- Brak mi słów, żeby określić, jakim jesteś dupkiem! Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to ty przekazałeś konkurencji plany mojej gazety!
- Ostrożnie z takimi oskarżeniami...
Walawski blednie i spogląda chłodno na rywala. Jednak Roberta to nie powstrzymuje...
- Nadal nie możesz znieść, że Marta jest ze mną, a nie z tobą? To przecież o to chodzi, prawda?!
- Jesteś bardziej śmieszny, niż mi się na początku wydawało...
- A ty jesteś zwykłym śmieciem!
Jaki scena będzie miała finał?
Tymczasem Bogdan jest gotów na wszystko byle uratować sklep przed upadkiem. Spełnia życzenie nowego klienta i sprowadza luksusowy towar, choć wcześniej nie dostał nawet zaliczki. Jaką zapłaci za to cenę?
Zamówienie czeka w magazynie... Jednak klient materiałów odbierać nie zamierza.
- Plany mi się zmieniły: żona chce urządzić dom zupełnie inaczej!
A Zwoleński od razu się niepokoi...
- Ale towar już na pana czeka w moim sklepie! Musi pan za niego zapłacić...
- Muszę? - klient wzrusza tylko ramionami.
- To duża kwota, 35 tysięcy...
- A pan kupuje rzeczy, których nie potrzebuje?
- Ale też ich nie zamawiam!
- W takim razie, proszę przywieźć naszą umowę.
Mężczyzna, pewny siebie, spogląda twardo na Zwoleńskiego. A Bogdan jest bliski paniki...
- Przecież umawialiśmy się na słowo! Nie było żadnej umowy, gwarantował pan...
- To co chce pan mi tu wcisnąć?! Gdybym zamawiał, to bym podpisał umowę! Tak czy nie?!
- Wybrał pan kafle do łazienki i do kuchni. Do tego wannę art deco za osiem tysięcy... Prosił mnie pan, żebym to jak najszybciej zamówił, a teraz wyskakuje pan z umową?!
- Bez umowy nic mi pan nie zrobi.
- Na Boga, co z pana za człowiek?!
Zwoleński jest w szoku. A klient na pożegnanie rzuca cicho:
- Przykro mi. Ale w tych czasach nie stać mnie na bycie człowiekiem.
Czy Bogdan zdoła sprzedać tak luksusowy towar? A jeśli nie... Skąd weźmie pieniądze na pokrycie długu u hurtownika?