Nie zagra namiętnego kochanka!
Krzysztof Kiersznowski, czyli Stefan Górka z "Barw szczęścia", zdaje sobie sprawę z tego, że ma twarz, która nie pozwala na zagranie namiętnego kochanka. Czy czuje się więźniem swojego wizerunku?
- Gdybym całe życie grał bandziorów i cwaniaczków, pewnie bym zwariował - mówi Krzysztof Kiersznowski.
- Na szczęście czasami ktoś obsadza mnie wbrew tak zwanym warunkom. Niestety - drugoplanową obsadę na ogół kompletuje się w naszym kinie według schematów. Aktor z taką twarzą jak moja nie zagra namiętnego kochanka czy wpływowego biznesmena, za to świetnie pasuje do roli gangstera, ubeka czy skorumpowanego gliniarza - dodaje aktor.
Krzysztof Kiersznowski jest jednym z najlepszych polskich aktorów drugiego planu. Role drugoplanowe przyniosły mu mnóstwo nagród i wyróżnień. Za rolę w filmie "Statyści" m.in. Orła i nagrodę aktorską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
- Aktorstwo nie jest zawodem, ale zajęciem. Zawód przecież chroni przed przeciwnościami losu, jest czymś, dzięki czemu nie umrze się z głodu, a aktorstwo nie daje takiej pewności!- twierdzi Krzysztof Kiersznowski.
- W tej pracy wszystko jest tymczasowe i właściwie nic nie zależy ode mnie. Ale nie narzekam. Uważam, że miałem dużo szczęścia. Czasem tylko myślę, że dla faceta po sześćdziesiątce czekanie na telefon od reżysera czy producenta jest dość makabryczne, a na pewno niepoważne. Bywa, że przez kilka miesięcy nie mam zajęcia. Wtedy poważnie myślę o zmianie zawodu, ale potem znów dzwoni telefon i świat staje się piękniejszy. Najlepiej czuję się wtedy, gdy gram. Jak nie gram, wszystko jest źle. Nie umiałbym żyć bez aktorstwa - mówi aktor.