Katarzyna Glinka: Dzień jak na karuzeli
W jej kalendarzu nie ma pustych miejsc. Sesje zdjęciowe, plany filmowe, gra w teatrze, a do tego dbanie o kondycję. Ale Kasia Glinka na wszystko znajduje czas, nawet na gotowanie!
Zabieganie? Pośpiech? Ustawiczny brak czasu? W przypadku Katarzyny Glinki to mało powiedziane! 12 godzin, jakie z nią spędziliśmy, przypominało jazdę na szalonej warszawskiej karuzeli.
- I pomyśleć, że nie lubię wstawać rano, tym bardziej zimą - uśmiechnęła się do nas o godz. 8, kiedy dziarsko weszła do klubu fitness Piotra Łukasika, znanego trenera gwiazd.
- Ćwiczę przed wyjazdem do Wenezueli, gdzie będę szaleć na desce windsurfingowej. To indywidualne zajęcia, dostosowane do moich potrzeb. O niebo lepsze niż odwiedziny w siłowni. Dla spełnienia marzeń warto się poświęcić. I być nawet niewyspaną! - Kasia mrugnęła okiem i przez półtorej godziny solennie wypełniała polecenia trenera.
- To świetna rozgrzewka na rozpoczęcie dnia - powiedziała, kiedy staliśmy w korku zmierzając na sesję zdjęciową do filmu "Och, Karol 2", gdzie gra zdeklarowaną singielkę, dla której huczne imprezy i przelotne romanse to chleb powszedni.
- Ada to moje przeciwieństwo, zamiast bankietów wolę domowe pielesze. O, wreszcie jesteśmy! - szybko wyskoczyła z auta i kolejne trzy godziny ciężko pracowała, pozując przed obiektywem. Przy okazji zaakceptowała też zdjęcia, na których promuje kampanię społeczną, mającą na celu skuteczną walkę z rakiem szyjki macicy.
Kilka minut przed godz. 14 lawirowaliśmy między straganami na bazarku niedaleko wytwórni filmowej.
- Mam niecałą godzinę, aby zrobić zakupy na kolację. Przepadam za meksykańską kuchnią, moim popisowym daniem jest fajita - zdradziła Kasia Glinka i rzuciła się w wir poszukiwań papryki, pomidorów, chili, czerwonej cebuli...
- Rzadko coś pichcę, brak czasu na to nie pozwala. Tym większą mam przyjemność, gdy coś smacznego przyrządzę - tłumaczyła 40 minut później w drodze na spotkanie z menedżerką.
- Takiej osoby od dawna poszukiwałam: życzliwej, profesjonalnej i co najważniejsze, skutecznej - zwierzyła się, kiedy Małgosia Matuszewska pożegnała się z nami.
Przez następne trzydzieści pięć minut uważnie czytała scenariusz do "Barw szczęścia", a pół godziny później pojawiła się w biurze podróży, w którym zamówiła bilety lotnicze.
- To jedyne w Polsce biuro, organizujące bezpośrednie czartery na wenezuelską wyspę Margarita. To raj dla surferów, a windsurfing to moja wielka pasja!
Na moment weszliśmy jeszcze do sklepu z płytami DVD.
- Filmy oglądam namiętnie. Często kupuję nawet te, które już widziałam. Horrory omijam z daleka! - Kasia Glinka chciała dodać coś jeszcze, lecz spojrzała na zegarek: dochodziła godz. 18 i o tej porze powinna już być w garderobie Teatru Kwadrat, z którym związana jest od czerech lat.
- O 19.30, to charakterystyczna pora dla naszego teatru, gram w "Przyjaznych duszach". Godzina to minimum, aby się przebrać, uczesać, zrobić makijaż. I uspokoić po wyczerpującej gonitwie, złapać nową, niezbędną energię...