Jest szczęśliwa, choć życie wiele razy dało jej w kość!
Małgorzata Potocka, czyli Jolanta Grzelak-Kozłowska z "Barw szczęścia", od swoich najmłodszych lat wiedziała, co najbardziej chciałaby robić w życiu. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby istnieć z dala od... filmu.
- Pochodzę z rodziny filmowców. Tata był scenografem, mama reżyserem. W domu ciągle robione były jakieś filmy, przygotowywane obiekty scenograficzne i rekwizyty. To mnie fascynowało i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym kiedykolwiek egzystować poza tym światem - mówi Małgorzata Potocka.
Aktorka twierdzi, że wszystko, co działo się w wokół niej i nie dotyczyło filmu, po prostu ją nudziło. Gdy miała 6 lat, zagrała niewielką rólkę w "Awanturze o Basię". Wspomina, że było to dla niej ogromne przeżycie i niezwykła przygoda.
- Już wtedy wiedziałam, że zwiążę się z aktorstwem na zawsze - wspomina.
Rodzice nigdy nie ingerowali w życiowe wybory Małgorzaty. Pozwalali jej na wiele, ale mieli do niej zaufanie i byli pewni, że nawet jeśli popełni jakieś błędy, wyciągnie z nich wnioski na przyszłość.
- Byłam zbuntowanym dzieckiem, nikogo nie słuchałam, uważałam, że mam prawo do wolności i decydowania o sobie, a jednocześnie doskonale wiedziałam, czego chcę od życia. Moi rodzice zdawali sobie sprawę, że narzucanie mi czegokolwiek lub odradzanie czegoś może przynieść wręcz odwrotny skutek, więc po prostu pozwalali mi realizować cele, jakie przed sobą stawiałam - mówi.
Czy spełniły się wszystkie jej dziecięce marzenia?
- Życie wiele razy dało mi w kość, nie szczędziło kopniaków, ale kiedy patrzę na swoje życie - zawodowe i prywatne - myślę, że miałam wiele szczęścia, bo od wielu lat udaje mi się istnieć w swoim zawodzie i wciąż realizować marzenia z dzieciństwa - twierdzi Małgorzata.