Jej ideał mężczyzny
Ostatni rok był dla Katarzyny Zielińskiej pasmem sukcesów, ale okupionych swoją ceną. Bo sukces - jak mówi aktorka- to rezygnacja z jednej rzeczy dla drugiej.
Czy Irenka z "Och, Karol. 2" jest do pani podobna?
Katarzyna Zielińska: - Na pewno ma moją energię i uwielbienie do szpilek. Ja jednak na pewno nie jestem tak despotyczna i zwariowana. Nie stosuję się też do sztywnie narzuconych wzorów zachowań i nie wyobrażam sobie, że mogłabym wyliczać swojemu mężczyźnie każdą chwilę, gdy nie jesteśmy razem.
Jest Pani nominowana do Telekamery Tele Tygodnia jako aktorka, ale statuetkę mogą też dostać "Barwy szczęścia" i "Kocham Cię, Polsko!". Która z tych nominacji jest dla pani najcenniejsza?
- Chyba jednak dla mnie, jako aktorki, choć wszystkie są bardzo ważne. Dzięki 'Barwom szczęścia' zaczął się trzy lata temu mój szczęśliwy czas w zawodzie, a dzięki 'Kocham Cię, Polsko!' mogłam spróbować całkiem nowych wyzwań.
Sukces to wynik ciężkiej pracy, przebojowości, czy może po prostu szczęścia?
- W moim przypadku to wynik wiary w siebie i w marzenia, ale i łut szczęścia. To także sztuka wyborów i codzienna rezygnacja z jednej rzeczy dla drugiej.
Wytrwałość, jaką pani ma w sobie to cecha wyuczona, czy wyniesiona z domu?
- Wyniesiona z domu. To rodzice nauczyli mnie wytrwałości i pracowitości. Z tymi cechami jest jak z grą na fortepianie. Można dziecku odpuścić po kilku lekcjach, albo zachęcać do ćwiczeń. Mnie nauczono, że warto poświęcić czas, żeby były efekty. Rodzice mówili, że jak będzie mi źle i siądę do fortepianu, to moje samopoczucie natychmiast się poprawi. I mieli rację.
Pani ideał mężczyzny to wysportowany, opiekuńczy, z poczuciem humoru. Można kogoś takiego spotkać w Warszawie, czy łatwiej o uwodziciela, jakiego w "Och, Karol. 2" gra Piotr Adamczyk?
- Można znaleźć prawdziwy ideał. Ja do tego opisu dodałabym jeszcze dobre oczy, wyrozumiałość dla kobiety oraz dystans do świata i siebie.
Z Katarzyną Zielińską rozmawiała Katarzyna Ziemnicka.