"Barwy szczęścia": To pan jest z tego serialu! - rozmowa z Markiem Kossakowskim
Uczy aktorów pracy z kamerą, organizuje warsztaty i stale rozwija się zawodowo. Tak wiarygodnie wciela się w Rafała w "Barwach szczęścia", że boją się go sąsiadki! W nowych odcinkach serialu, które zostaną wyemitowane po wakacjach, wyjaśni się mroczna historia jego bohatera.
Boją się ciebie sąsiadki?
- Niedawno się przeprowadziłem i musiałem zrobić remont w nowym mieszkaniu. Myślałem, że na piętrze, na którym mieszkam, nikogo nie ma i dość późno zacząłem hałasować. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi; otworzyłem z młotkiem w ręku, bo akurat coś niszczyłem. W drzwiach stał pan, a zaraz za nim prawdopodobnie jego żona, która na mój widok powiedziała:
- O nie, to pan jest z tego serialu! Zabrzmiało to poważnie, jakby się naprawdę przestraszyła. Kilka miesięcy później się wyprowadzili; nie przypisuję sobie, że to w związku ze mną, ale moja rola w "Barwach szczęścia" wzbudza emocje. Na szczęście jedną sąsiadkę mam po swojej stronie! Ostatnio ją zalałem, a potem przyszedłem pomalować w jej mieszkaniu sufit i ściany. Spędziła ze mną trochę czasu i teraz już się nie boi (śmiech).
Nie dziwię się, że wzbudzasz niepokój. Jesteś bardzo wiarygodny w roli Rafała.
- W budowaniu tej postaci bardzo przydają mi się narzędzia do dogłębnej analizy człowieka i jego psychiki, które poznałem między innymi w nowojorskim The Actors Studio czy Instytucie Psychologii Procesu. Dzięki nim łatwiej zrozumieć zachwiane, złożone osobowości takie jak Rafała. Ponadto przypadkowo trafiłem na wykłady człowieka, który - jako jeden z nielicznych w Polsce - zajmuje się tropieniem seryjnych, psychopatycznych morderców. Został moim konsultantem. Dzięki tej wiedzy mogę dorzucać coś od siebie do scenariuszy.
Które, warto to podkreślić, są dobrze napisane. Wątek twojego bohatera cały czas trzyma w napięciu!
- Jestem bardzo miło zaskoczony, że w codziennym serialu może być tak interesujący wątek pełen zmian i przewrotów. Każda scena buduje napięcie i - mimo że wiele się dzieje - wciąż nie wiadomo, jaka jest prawda. Panie na targowisku cały czas pytają mnie, co się wydarzyło, czy Rafał zabił Martę Walawską (Katarzyna Zielińska - przyp. aut.). Ekipa serialu bardzo pozytywnie podchodzi do tego wątku; dla reżyserów to wyzwanie, odświeżenie codziennej, bardziej spokojnej pracy. Cieszą się z każdej sceny czy dialogu.
Co wydarzy się w tym wątku po przerwie wakacyjnej?
- Rafał po jakimś czasie wybudzi się ze śpiączki, ale będzie sparaliżowany. Te wydarzenia odgrzeją jego relację z żoną; pojawią się interesujące wymiany zdań, które odsłonią trochę ich historię i przeszłość mojego bohatera. Jednocześnie będzie narastał konflikt między Rafałem, a personelem szpitala. Nie odpuści mu Umińska (Monika Dryl - przyp. aut.) i Chowański (Jacek Rozenek - przyp. aut.), dodatkowo pojawią się kolejni dziennikarze zainteresowani rozdmuchaniem tej historii. Krzepiński wprowadzi jeszcze wiele niepokoju, aż w końcu wyjdzie ze szpitala. Po wakacjach widzowie przekonają się, w jakich okolicznościach.
Co jeszcze dzieje się w twoim życiu zawodowym?
- Ostatnie parę lat uczyłem pracy z kamerą i budowania postaci w Szkole Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich. To był bardzo satysfakcjonujący okres w moim życiu zawodowym. Ponadto dziesięć lat prowadzę inicjatywę, która ma na celu edukację aktorów w zakresie castingów. Raz w roku, na początku wiosny, gdy przemysł filmowy budzi się do życia po zimie, organizuję warsztaty. Zajęcia prowadzą reżyserzy castingowi z Polski i zza granicy. Początki były trudne, uświadamiałem aktorów, że cały czas muszą się rozwijać. W Anglii czy Stanach Zjednoczonych to norma, robią to wszyscy. Nawet znani aktorzy nie poprzestają na edukacji w szkole, cały czas czują niedosyt i się dokształcają. Wczoraj oglądałem wywiad z Jaredem Leto, który dziś jest powszechnie znany, ale miał trudne momenty w życiu. Zawsze wierzył, że od miejsca, w którym jest, do jego marzeń dzieli go tylko praca.
A co z aktorstwem? Będzie cię można zobaczyć w jakimś filmie czy serialu?
- Mam agentów w Paryżu, Londynie i Berlinie. Staram się grać w obcych językach, niedługo będę przygotowywał dłuższe filmiki po angielsku do internetu. Niedawno pracowałem na planie brytyjskiego filmu "Katyń. Ostatni świadek" z Robertem Więckiewiczem, filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego i "Pitbulla. Ostatni pies" Władysława Pasikowskiego. Ostatnio często wcielałem się w negatywne charaktery.
Czyli takie, które lubisz najbardziej?
- Zdecydowanie. Granie takich postaci jest bardzo interesujące, ponieważ mierzę się z tematem głębokiej motywacji człowieka, jego popędów, skłonności. Nikt nie chce oglądać kogoś, kogo nie lubi, więc staram się bronić moich bohaterów. Doszukiwanie się emocji u ludzi, którzy na pierwszy rzut oka są on nich odcięci, to ciekawy proces.
Znajdziesz latem czas na urlop, czy będziesz pracował?
- Niedawno odpoczywałem, teraz zamierzam działać. Wracam do pisania scenariusza, do czego potrzebuję wyciszenia i spokoju. W tym fachu ważna jest fantazja, ale w gruncie rzeczy to analityczna, matematyczna praca. Dobry scenariusz musi mieć strukturę i dobrze zbudowaną dramaturgię.
Znajdujesz w życiu przestrzeń na coś innego niż sztuka?
- Teraz tak, trochę odpuściłem. Ukończyłem projekty, które były dla mnie istotne, i mam czas na przemyślenia. Przez ostatnie lata wiele zmieniło się w moim życiu, znajomi rozjechali się w różne strony; zamierzam na nowo zbudować relacje osobiste. Dużo czytam i uprawiam sport; biegam i jeżdżę na rowerze. Dwa lata temu spróbowałem sił w kitesurfingu i - mimo trudnych początków - staram się rozwijać w tym kierunku. Niedawno byłem w Maroku, gdzie wziąłem się za surfing, o którym zawsze marzyłem. Spotkałem czołowych marokańskich surferów; ludzie uprawiający ten sport mają inną mentalność, żyją słońcem, wodą, są zharmonizowani z naturą. Patrzą na falę i wiedzą o niej wszystko. Super sprawa, emanacja wolności.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski