Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Sabina potrafi o siebie zawalczyć

Popularność zyskała dopiero wtedy, gdy przeniosła się z Krakowa do Warszawy. Sabina z "Barw szczęścia" jest postacią emocjonalną, a przez to wiarygodną. I o takie role chce zabiegać Barbara Kurzaj.



Sabina jest wyjątkową postacią. Za co ją lubisz?

- Potrafi walczyć o siebie, dziecko, miłość. Ma za sobą wiele mniej lub bardziej udanych związków. Z rozmów z widzami wiem, że determinacja Sabiny w walce z nowotworem pomogła im nie poddawać się, znaleźć w sobie siłę i pogodę ducha na przekór chorobie.

Widzom podoba się również relacja pomiędzy Sabiną, a jej serialowym synem Kajtkiem.

- Kiedy spotkaliśmy się z Kubą Dmochowskim na castingu, od razu nawiązaliśmy dobry kontakt. Mieliśmy do zagrania bardzo trudną emocjonalnie scenę, a Kuba świetnie sobie z nią poradził. Wzruszył mnie i rozczulił. Dlatego zależało mi, aby to właśnie on zagrał mojego syna. Jest świetnym chłopakiem, obdarzonym niesamowitym poczuciem humoru.

Reklama

Spotykasz się z sympatią widzów?

- Tak, i bardzo to lubię. Chciałabym wszystkim podziękować za te przejawy sympatii. Moją pierwszą nauczycielką była Edith Piaf. W wieku dziewiętnastu lat z Józefem Opalskim zrobiłam o niej monodram, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Wierz mi, że zaciekawić widza sobą przez godzinę jest dość trudną sztuką, a ja grałam ten monodram przez osiem lat. To Piaf nauczyła mnie, że widz jest najważniejszy. Moim marzeniem było zagrać w Paryżu, w ukochanym miejscu Edith i... udało mi się. 

Przez wiele lat byłaś etatową aktorką Teatru Słowackiego w Krakowie. Co skłoniło Cię do zamieszkania w Warszawie?

- Uznałam, że przyszedł czas przełomu w moim życiu. Miałam potrzebę zmiany miejsca, miasta, środowiska, choć bardzo lubiłam grać ze swoimi kolegami z Teatru im. Słowackiego. Zanim przyjechałam do Warszawy, spędziłam miesiąc w Nowym Jorku na warsztatach aktorskich u Elizabeth Kemp. Tam szlifowałam swoją technikę i właściwie przez miesiąc w obcym mieście byłam zdana tylko na siebie. Po tym doświadczeniu miałam w sobie siłę na zmiany. Zaraz po tym, jak zamieszkałam w Warszawie, dostałam propozycję z serialu "Barwy szczęścia", w których gram już prawie pięć lat.

Niedługo kończysz czterdziestkę, jakie masz refleksje?

- Cieszę się (śmiech). Mam zdecydowanie większą samoświadomość niż kilka lat temu. Zadaję sobie wiele pytań, na które coraz częściej znajduję odpowiedzi. Wiem, czego chcę, czego nie chcę, umiem nazwać rzeczy po imieniu i iść do przodu. Doszłam również do wniosku, że wszystko dzieje się po coś. Jest we mnie akceptacja tego, co wydarzyło się w moim życiu.

Jesteś gotowa, żeby dzielić życie z drugim człowiekiem?

- Tak, tym bardziej że od pół roku jestem w związku. Wierzę, że na miłość nigdy nie jest za późno (uśmiech). Wyrozumiałość i rozmowa są silnym fundamentem do budowania dobrej relacji. W to wierzę!


Rozmawiała OLA SIUDOWSKA

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy