Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Przed śmiercią Ksawery pokaże jasną stronę swojej natury

Sebastian Cybulski był związany z "Barwami Szczęścia" sześć lat, na planie serialu stawiał pierwsze kroki jako aktor, ale to już przeszłość. Zrezygnował z roli Ksawerego i rozpoczął nowy etap życia. Jego bohater przed śmiercią pokaże, że ma dobre serce. Wróci do Kasi, która uzna go za ojca swojego jeszcze nienarodzonego dziecka poczętego metodą sztucznego zapłodnienia. Będzie sporo łez i emocji.

Lekarze zdiagnozowali u Ksawerego guza mózgu, którego ze względu na wielkość nie można usunąć. Czy to dla niego wyrok śmierci?

- W takich przypadkach ostatnią szansą jest chemioterapia i radioterapia, dzięki którym guz może się zmniejszyć na tyle, że będzie go można operować. Lekarze dają mojemu bohaterowi cień nadziei, ale - jak się okaże - nowotwór został zdiagnozowany za późno. Ksawery nie ma szans.

Będzie walczył? 

- Tak, wszelkimi możliwymi metodami. Na początku odsunął się od bliskich i radził sobie sam, ale z czasem zwróci się do rodziców i Kaśki. Wszyscy będą walczyć o jego życie, wspierać go do ostatniej chwili. Przed śmiercią Ksawery pokaże jasną stronę swojej natury. Uświadomi sobie, że wiele razy zachował się po prostu, bez owijania w bawełnę, jak d***. Przyzna się do błędów, które popełniał w przeszłości, przeprosi.

Wróci do Kasi? Znowu będą razem?

Reklama

- W obliczu śmierci Ksawerego bardzo się zbliżą, dadzą sobie drugą szansę. Kaśka stanie na wysokości zadania - wybaczy mojemu bohaterowi i zapomni o tym, co było kiedyś. On, chcąc się zrehabilitować, wpadł na genialny pomysł - złożył byłej żonie propozycję, by uznała go za ojca swojego jeszcze nienarodzonego dziecka, które zostało poczęte metodą sztucznego zapłodnienia. Kasia w końcu na to przystanie, a Ksawery uwzględni ich w swoim testamencie. Aaa, zdradzę coś jeszcze z przyszłości Kasi i Ksawerego - ich syn będzie miał na imię... Ksawery!

Jestem pod wrażeniem. Scenarzyści stanęli na wysokości zadania.

- Gdy postanowiłem podziękować za współpracę producentom serialu, umówiłem się na rozmowę z Iloną Łepkowską. Bez problemu doszliśmy do porozumienia, nie było zgrzytów. Potem spotkałem się z Pawłem Jurkiem, wiodącym scenarzystą serialu, który zaproponował mi, jak może zakończyć się wątek Ksawerego. Spodobało mi się, że na koniec ponowienie zejdą się drogi Kasi i Ksawerego. Będzie sporo łez, niektóre sceny złapią widzów za serca. Jestem wdzięczny twórcom serialu, że nasza współpraca skończyła się w ten sposób, że wątek mojego bohatera nie został zamieciony pod dywan. Śmierć Ksawerego, jakkolwiek to brzmi, dała scenarzystom dodatkowe możliwości. Jest jak kamień, który gdy wpada do wody, tworzy fale rozchodzące się we wszystkie strony. Ciekawe, jak zostanie poprowadzony wątek moich serialowych rodziców, co wydarzy się w życiu Kasi Górki. Cieszę się, że uniknęliśmy sytuacji, w której Ksawery wróci za rok z Londynu czy Puerto Rico z inną twarzą po operacji plastycznej.

Czy zagrałeś już ostatnią scenę w serialu?

- Tak, reżyserowała ją Olga Chajdas, z którą spotkałem się po raz pierwszy. Nie poszliśmy najprostszym schematem, w którym Ksawery na łożu śmierci wyznaje miłość Kasi. Staraliśmy się, żeby ta scena, jak szereg innych, które ją poprzedzały, miała napięcie, odpowiedni wydźwięk. W uproszczeniu zależało nam, by było bardziej w duchu Romeo i Julii, niż siedem tysięcy pięćset osiemdziesiątego odcinka "Mody na sukces". Podszedłem do tej sceny, jak do kolejnego zadania aktorskiego. Okazało się niebywale trudne. Nie chcieliśmy popaść w patos i cierpienie, ani bagatelizować umierania.

Grałeś w "Barwach Szczęścia" sześć lat. Szmat czasu...

- To był długi związek (śmiech). Nie podjąłem decyzji o zakończeniu tej przygody pod wpływem impulsu, wahałem się, zastanawiałem, czy dobrze robię. Z jednej strony zależy mi na tym, by się rozwijać, z drugiej dobrze czułem się na planie "Barw Szczęścia". Rozważaliśmy opcję, w której na jakiś czas odejdę, powiedzmy na rok, ale zrobiłem rachunek sumienia i doszedłem do wniosku, że to nie będzie w porządku wobec widzów. Ksawery wyjechałby gdzieś za granicę i był w zawieszeniu. Fani serialu nie wiedzieliby, czy wróci, czy nie, a przecież lepiej, żeby mieli zarys tego, co wydarzy się w dłuższym okresie. Sam nie lubię takich sytuacji. Na przykładzie amerykańskiego serialu, nagle w trzecim odcinku "New Girl" został wymieniony aktor grający jednego z głównych bohaterów, których dopiero poznawałem. Poczułem się oszukany. Dlaczego? O co chodzi?

Zamknąłeś za sobą drzwi na plan "Barw Szczęścia", ale nikt nie zabierze ci wspomnień. Jaka myśl przychodzi ci do głowy jako pierwsza, gdy myślisz o tym serialu?

- Gdy myślę o "Barwach Szczęścia", przelatuje mi przez głowę tysiąc myśli. Spotkanie na planie z Kasią Glinką, Martą Chodorowską, Agnieszką Kawiorską, Agnieszką Pilaszewską czy Krzysztofem Kiersznowskim, szaleństwa samochodem terenowym po bezdrożach. Na początku Ksawery był postacią drugoplanową, szukał sobie miejsca, skakał z kwiatka na kwiatek, ale z czasem spoważniał. Dużo się wydarzyło, ta postać się rozwijała. Gdy zaczynaliśmy zdjęcia, stresowałem się pracą z moim dziekanem Bronisławem Wrocławskim czy Dorotą Kolak, aktorami, których cenię. Nie wiedziałem, jak mam się do nich zwracać, jak się zachowywać w ich towarzystwie. To była szkoła życia, która dała mi w kość, ale przyniosła wiele korzyści. W ciągu tych sześciu lat zmieniłem podejście do zawodu, dużo się na jego temat dowiedziałem. Dzięki serialowi stałem się rozpoznawalny - czasem ktoś powie mi miłe słowo, innym razem muszę uważać, jak to miało miejsce w Poznaniu, żeby nie dostać za Ksawerego torebką.

Będziesz tęsknił?

- Ostatni dzień zdjęciowy miałem ósmego kwietnia. Przyniosłem tort, podziękowałem wszystkim za współpracę, życie toczy się dalej. Zakończyłem pewien etap, jestem gotowy na nowe wyzwania. Wpadłem w wir pracy, gram dużo spektakli w kilku teatrach, brakuje mi czasu na refleksje i wspomnienia. Może być różnie, ale mam nadzieję, że nie będę płakał, że odszedłem z serialu. Jest takie piękne rosyjskie powiedzenie - kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Zaryzykowałem. Chcę się rozwijać, szukać w sobie nowych możliwości. Na pewno będę zaglądał do "Barw Szczęścia", żeby zobaczyć, co dzieje się u Ksawerego juniora i Kaśki.

Kiedy jedziesz na zasłużony urlop? 

- Na razie nie mogę, bo - jak już mówiłem - mam sporo wyzwań teatralnych. W ubiegłym tygodniu, jako Raskolnikow w "Zbrodni i karze", biegałem z siekierą i zabijałem staruszkę, grałem w Białymstoku wziętego fryzjera w "Szalonych nożyczkach", a dzisiaj wystąpię w komedii Marcina Szczygielskiego "Berek, czyli upiór w moherze". Jestem tuż przed premierą spektaklu "Kontrabanda" w reżyserii Adama Sajnuka w nowym miejscu dla Warszawy, w Teatrze WARSawy. Zastanawiam się, czy może nie zacumować na dłużej w jednym teatrze. Nie ukrywam, że jako warszawiak z krwi i kości najchętniej związałbym się z jedną ze scen w moim mieście. Zobaczymy, co z tego wyniknie. A wracając do urlopu, zbliża się wielkimi krokami. Dostałem upomnienie od lubej, że czas wypocząć.

Lubej, którą poznałeś na planie "Barw Szczęścia"!

- Nie, muszę to sprostować - poznaliśmy się wcześniej. Na planie "Barw Szczęścia" spotkaliśmy się raz, chyba podczas zdjęć w Serocku. Gdy Malwina grała Natalię Zwoleńską, nasze wątki nie były powiązane. Połączyły się później, gdy zdecydowała się odejść z serialu na rzecz szkoły, a jej miejsce zajęła Marysia Dejmek. Może dobrze się stało, bo nie wiem, jak wyglądałaby nasza współpraca. Nie można mieszać spraw zawodowych z prywatnością.

Kiedy widzowie zobaczą cię na małym lub dużym ekranie? 

- Ksawery jeszcze żyje i ma się dobrze, więc przez jakiś czas będzie mnie można oglądać w "Barwach Szczęścia". Zdaję sobie sprawę, że póki co jestem z nim kojarzony. Postanowiłem, że muszę zapracować na siebie, na swoje nazwisko, kolejnymi rolami w teatrze czy w filmie. Cały czas się staram, chcę iść do przodu. Odszedłem z "Barw Szczęścia" także dlatego, że obawiałem się zaszufladkowania. Gdybym został, miałbym do siebie żal, że nie spróbowałem. Dziękuję twórcom serialu, że miałem taką możliwość, taki wybór. Z czasem okaże się, czy podjąłem dobrą decyzję.


Rozmawiał: Kuba Zajkowski


swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Barwy szczęścia | seriale | Sebastian Cybulski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy