"Barwy szczęścia": Na razie to przyjaźń
Bohaterka Kingi Ilgner - Alicja zafascynowana jest Bogdanem (Kazimierz Wysota). Między nimi iskrzy. Czy ta relacja przerodzi się w miłość? - Wszystko jest możliwe - uważa aktorka.
Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?" - te słowa mickiewiczowskiego wiersza pasują do relacji między Pani bohaterką, Alicją, a jej coraz bliższym znajomym, Bogdanem (Kazimierz Wysota).
- Chyba jednak przyjaźń, na razie. Oboje są w trudnym momencie życia, oboje wrażliwi, spragnieni uczucia i bardzo zafascynowani jedno drugim, więc kto wie, jak to się dalej potoczy? Myślę, że dowiemy się tego już po wakacjach.
A te w pełni! Gdzie Pani je spędza?
- Po raz kolejny wyjeżdżam z dziećmi (Tosia l. 7 i Franek l. 6) do Chorwacji. To nasze ukochane miejsce. W zeszłym roku moje pociechy nauczyły się tam nieźle pływać, a ja zrobiłam kurs nurkowania.
Pływa Pani najlepiej pośród polskich aktorek, dowodem są rokrocznie zdobywane tytuły mistrzyni w tej dyscyplinie!
- Pływanie to moja wielka pasja. Staram się trzymać formę, w tym roku wygrałam nawet wyścigi kraulem, oczywiście w mojej kategorii wiekowej.
Na nartach też nie ma Pani sobie równych. - O nie, przepraszam - w tegorocznym zimowym turnieju "Gwiazdy na śniegu" w Szklarskiej Porębie byłam druga, pokonała mnie Kasia Dowbor!
Sport był od zawsze Pani bliski.
- To dzięki Rabce, skąd pochodzę i mojej rodzinie. Rodzice są pasjonatami i krzewicielami sportu, dziadek sprawował funkcję prezesa klubu sportowego. Chodziłam do szkoły sportowej, miałam naprawdę doskonałych nauczycieli wf. Uprawiałam m.in. narciarstwo alpejskie i wiele innych dyscyplin, co teraz procentuje. Obecnie przymierzam się do zdobycia uprawnień instruktora narciarskiego. Uczę się wciąż nowych technik, fascynuje mnie poznawanie nieznanych obszarów, w różnych dziedzinach.
W aktorstwie też?
- Jak najbardziej. Uczestniczę teraz w warsztatach teatru impro, który tworzy spektakle bez tekstu - publiczność rzuca jedno słowo, a aktorzy w oparciu o nie budują spontanicznie jakąś historię. Eksperymentem - i to zdaje się całkiem udanym - było też otwarcie, wraz z grupą znajomych, Centrum Sztuki Fort Sokolnickiego na warszawskim Żoliborzu, które działa już od roku. Odbywają się w nim pokazy filmowe, w niebanalnej scenerii przy świecach, dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Zajmuję się teatrem dla dzieci, wedle własnego, projektu. Pomaga mi w tym moja była teściowa Anna Seniuk, która reżyseruje spektakle.
Rzadko się zdarza, żeby synowa z teściową żyły w zgodzie, co dopiero, kiedy jest to była teściowa!
- To zupełnie niepotrzebny i szkodliwy stereotyp. Wbrew niemu moje stosunki z rodziną byłego męża (Grzegorz Małecki) i z nim samym są nadal poprawne, a wręcz serdeczne. Rozwód naprawdę nie musi oznaczać końca świata, zwłaszcza jeżeli są dzieci, które zawsze potrzebują i mamy, i taty. Dlatego ludzie powinni się dogadywać, załatwić jakoś sprawy sporne i żyć dalej we wzajemnym szacunku i zgodzie. Bo zgoda buduje!
Rozmawiała JOLANTA MAJEWSKA-MACHAJ