Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Marieta Żukowska ma skórę nosorożca i jest odporna na porażki!

Marieta Żukowska, czyli Bożena Stańska z "Barw szczęścia", nie kryje, że wszystko, co w życiu osiągnęła, jest efektem ogromnego wysiłku i determinacji. - Talent i szczęście to zaledwie pięć procent sukcesu - mówi aktorka i dodaje, że życie nieraz dało jej popalić.

Marieta Żukowska twierdzi, że ukształtowały ją... niepowodzenia i ciężka praca, do której przyzwyczajona jest od dziecka!

- Uważam, że wszystko, co mi się przydarza, czegoś mnie uczy. Dla mnie osiągnięcie celu jest ważne, ciekawsze jednak jest to, co spotyka mnie po drodze - powiedziała w wywiadzie.

Odtwórczyni roli Bożeny w "Barwach szczęścia" już jako trzynastolatka musiała nauczyć się samodzielności. Po skończeniu szkoły podstawowej wyjechała z rodzinnego Żywca, żeby w liceum muzycznym kontynuować naukę gry na skrzypcach... Jej rodzice marzyli, by została światowej sławy wirtuozem, a nauczyciele uważali, że kiedyś rozsławi imię szkoły, bo była wybitnie zdolną skrzypaczką i stała u progu wielkiej kariery! Zamieszkała w internacie prowadzonym przez zakonnice i była zdana tylko na siebie.

Reklama


- Sama musiałam narzucić sobie obowiązek odrabiania lekcji, grania na skrzypach, wstawania o siódmej rano, żeby iść do szkoły. Zostałam rzucona na głęboką wodę. Pamiętam ten czas jako trudny, samotny i zagrożony, ponieważ musiałam wiele ogarnąć, a byłam przecież małą dziewczynką - wspomina.

Marieta Żukowska dopiero tuż przed maturą uznała, że nie nadaje się na skrzypaczkę. Z dnia na dzień odstawiła skrzypce! Kiedy powiedziała o tym ojcu, usłyszała, że zmarnowała 12 lat, ucząc się czegoś, z czym tak naprawdę nie chciała wiązać swojej przyszłości.

- Czas spędzony w szkole muzycznej był mi potrzebny. Nauka gry na skrzypcach uczyniła ze mnie osobę, która się nie poddaje, nauczyła mnie pokory - twierdzi.

Dziś Marieta Żukowska jest jedną z najpopularniejszych polskich aktorek swojego pokolenia. Mówi jednak, że nie osiągnęłaby sukcesu, gdyby nie miała... skóry nosorożca.

- Wielokrotnie słyszałam "nie". Chodziłam na castingi i odbijałam się od drzwi. Nieraz musiałam gdzieś schować dumę i zaciskać zęby czy płakać ze złości, że znowu coś mi się nie udało - wyznała niedawno i dodała, że na szczęście uodporniła się na porażki i nauczyła traktować je jak cenne lekcje.

- Wszystko, co w życiu osiągnęłam, jest efektem ogromnego wysiłku i determinacji - mówi aktorka.

 

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy