"Barwy szczęścia": Krzysztof Kiersznowski ożeniłby Stefana
Krzysztof Kiersznowski od początku zdawał sobie sprawę, że "Barwy szczęścia" mogą powstawać wiele lat, ale w życiu różnie bywa, więc tym bardziej cieszy się, że zostało zrealizowane już tysiąc odcinków. Gdyby mógł wpłynąć na scenariusze, związałby swojego bohatera Stefana i Walerię na dobre i na złe.
- Od samego początku, czyli pierwszej rozmowy z producentem, było wiadomo, że ten serial ma być realizowany długo. Nikt nie określał dokładnej ilości odcinków, ani czasu emisji, bo to przecież zależy od wielu czynników, ale zamierzenia znaliśmy. "Barwy szczęścia" mogą powstawać jeszcze wiele lat. Z drugiej strony, wszyscy wiemy, do jakich sytuacji dochodzi. Ekipa pracuje na planie, realizuje kolejne odcinki, a potem - ni stąd, ni zowąd - komuś przestaje się podobać i serial z dnia na dzień schodzi z anteny. Znam przynajmniej kilka takich przypadków. Dlatego tym bardziej cieszy, że powstało już tysiąc odcinków - opowiada aktor.
Seriale realizowane są tak długo, jak długo mają publiczność i to sporą. Tak jest w przypadku "Barw szczęścia", które regularnie ogląda kilka milionów widzów. Skąd się bierze ten fenomen? Widocznie tematy, które poruszamy, to o czym i jak mówimy oraz charaktery naszych bohaterów interesują ludzi. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Mam nadzieję, że jeszcze dużo przed nami. Podobno gdzieś w Europie jest nadawany serial, który powstaje od lat 60-tych!
- Przed rozpoczęciem pracy na planie "Barw szczęścia" zagrałem w wielu filmach, ale siła rażenia tego serialu jest ogromna. Odczuwam wzmożone zainteresowanie moją osobą, popularność. Wiąże się to z przyjemnymi i mniej przyjemnymi wydarzeniami. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale uprawiam aktorstwo w innym celu. To nie jest najważniejszy element mojego życia, jedynie dodatek. Nie jestem zwolennikiem teorii, która ma sporo wyznawców, że celem aktorstwa jest sława, pieniądze, kobiety, wino i śpiew. Nie wydaje mi się, że tak musi być, a na pewno nie w każdym przypadku - wyznaje.
- W tysięcznym odcinku widzowie zobaczą między innymi wesele Marii (Iza Kuna) i Marka (Marcin Perchuć). Na planie był olbrzymi tort. Sądziłem, że to wyłącznie element scenografii, więc od razu po ujęciu udałem się do pobliskiej restauracji na obiad. W tym samym czasie przyjechał producent, żeby zjeść z nami ów tort i podziękować. Zabrakło tylko mnie, czego - oczywiście - nie planowałem przyznaje pan Krzysztof.
- Jeśli mógłbym wpłynąć na scenariusze, wielce prawdopodobny kolejny ślub mojego bohatera, byłby zarazem ostatnim. Los obdarował Stefana Górkę trzema fantastycznymi partnerkami i chyba wystarczy. Obecnie, razem z Walerią, którą gra Ewa Ziętek, jest na etapie meblowania domu. Ewidentnie coraz bardziej się do siebie przywiązują - kończy aktor.