"Barwy szczęścia": Kropla drąży skałę - rozmowa z Katarzyną Glinką
Mimo że Kasia Górka, którą gra w "Barwach szczęścia", często wzbudza kontrowersje, od lat cieszy się niesłabnącą sympatią fanów serialu. W tym roku po raz pierwszy może zdobyć Telekamerę Tele Tygodnia w kategorii aktorka. Wszystko w rękach telewidzów, których głosy rozstrzygną plebiscyt.
Jak to możliwe, że dotychczas nie dostałaś Telekamery Tele Tygodnia w kategorii aktorka? To dla mnie niewiarygodne!
- (śmiech) I co ja mam teraz powiedzieć? Cieszę się, że po raz pierwszy mam szansę otrzymać tę nagrodę. Bardzo mi miło, że zostałam dostrzeżona. Traktuję tę nominację jako wyróżnienie, zwłaszcza że Telekamerę zdobywa się dzięki głosom widzów. To odzwierciedlenie mojej pracy - tego, czy to, co robię, podoba się ludziom, czy nie. A uprawiam taki zawód, w którym ma to duże znaczenie.
A może dotychczas nie otrzymałaś tej nagrody, dlatego że nie rozpychasz się łokciami, tylko robisz swoje?
- Faktycznie, nie bryluję w show-biznesie, stoję z boku. Nie chodzi o to, że nie mam ambicji - cały czas chcę nowych, ciekawych ról, chcę brać udział w interesujących przedsięwzięciach artystycznych. Przez lata udaje mi się utrzymywać w zawodzie, radzę sobie dobrze i myślę, że największe role są przede mną, ale nie mam poczucia, że rozpychanie się łokciami sprawiłoby, że byłabym szczęśliwsza. Myślę, że przy takiej postawie brak sukcesów może rodzić ogromną frustrację. Wszystko dzieje się po coś, z jakiegoś powodu jest się w takim, a nie innym miejscu. Zaburzanie tego rytmu nie przynosi nic dobrego.
Nominację do Telekamery zawdzięczasz roli Kasi Górki, którą od wielu lat grasz w "Barwach szczęścia".
- To praca zbiorowa scenarzystów, reżyserów, operatorów i moja. Przez te wszystkie lata Kasia Górka przechodziła przez różne momenty, dotykaliśmy tematów społecznie drażliwych, które niekoniecznie budzą akceptację. Były wątki związane z aborcją, adopcją i in vitro. Myślę, że dzięki temu, zgodnie z powiedzeniem - kropla drąży skałę - jesteśmy w stanie troszkę zmieniać myślenie i podejście ludzi, którzy oglądają serial. Mam nadzieję, że niektórzy stali się bardziej wyrozumiali, tolerancyjni i otwarci na postawę innych. Te misyjne wątki sprawiają, że odczuwam większą satysfakcję z pracy na planie. Mimo że Kasia wzbudza kontrowersje, widzowie są po mojej stronie i dalej mi kibicują. Cieszę się ich sympatią, z którą często spotykam się na co dzień. To dla mnie świadectwo, że jest dobrze, że ta postać jest wiarygodna.
Twoja bohaterka niedawno wzięła ślub z Łukaszem. Wygląda na to, że w końcu, po wielu zawirowaniach, ustabilizuje się w życiu.
- Sielanka będzie trwała tylko chwilę. Kolejny raz okaże się, że kłopoty i trudne sytuacje to specjalność mojej bohaterki. W tego typu serialach musi być dużo, często ekstremalnych, zwrotów akcji. Gdyby długo wszystko było w porządku i nie działoby się nic kontrowersyjnego, nie miałabym co grać, a widzowie byliby znudzeni. Kasia i Łukasz (Michał Rolnicki - przyp. aut.) po ślubie zmierzą się z kolejnymi problemami. Założenie jest takie, że będą stawiać im czoła razem jako małżeństwo. Cieniem na ich relacji położą się wydarzenia z przeszłości.
Twoja aktywność zawodowa to nie tylko praca na planie "Barw szczęścia". Dużo czasu spędzasz w teatrze. Właśnie rozpoczęłaś próby do spektaklu "Wrócę przed północą". Czego mogą spodziewać się po nim widzowie?
- To bardzo nietypowy spektakl jak na Teatr Kwadrat, gdzie z reguły wystawiane są komedie. Gatunek tej sztuki można określić jako horror obyczajowy. Gram femme fatale, manipulantkę i intrygantkę - siostrę głównego bohaterka, która jest w nim zakochana. To rola odbiegająca od moich warunków, ale to dobrze, bo lubię wcielać się w charakterystyczne postaci. Teraz intensywnie pracujemy; premiera odbędzie się 15 marca.
Co daje ci praca w teatrze? Część aktorów omija scenę szerokim łukiem, bo wolą skupiać się rolach telewizyjnych i filmowych.
- Jestem z pokolenia aktorów, dla których praca w teatrze ma ogromne znaczenie. Wyznacza mi rytm, mój organizm jest do niej przyzwyczajony - najlepiej czuję się po godzinie osiemnastej, gdy wchodzę na scenę. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez teatru i kontaktu z publicznością, który uzależnia.
Ten rok zaczął się dla ciebie bardzo intensywnie zawodowo, ale na szczęście jesteś wypoczęta, bo niedawno wróciłaś z urlopu w górach.
- Staram się każdej zimy wyjeżdżać dwa razy na narty. Tym razem na przełomie roku byliśmy w polskich górach, a niedługo pojedziemy do Włoch. Łączę podróże ze sportem i tego uczę mojego syna; tak mu maluję świat. Świetne sobie radzi - wiele godzin, które spędziłam marznąc na stoku, by nauczyć go jazdy na nartach, nie poszło na marne. To ogromna przyjemność patrzeć, jak młody człowiek zdobywa nowe umiejętności i się nimi cieszy.