Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20124
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Kontrowersyjny i nielubiany

Krystian Kukułka prowadził wiadomości w lokalnej telewizji i pracuje jako konferansjer, ale jego największą pasją jest aktorstwo. W "Barwach szczęścia" gra Ernesta, syna Artura Chowańskiego, który za wszelką cenę chce zrobić karierę muzyczną. Żeby zdobyć popularność, nie cofnie się przed niczym...


Rozdzwonił się telefon po emisji pierwszego odcinka "Barw szczęścia" z twoim udziałem?

- Odebrałem bardzo dużo telefonów, dostałem wiele esemesów i miłych wiadomości na Facebooku, gdzie prowadzę swój fan page. Mam mnóstwo życzliwych mi znajomych we Wrocławiu, gdzie studiuję na ostatnim roku PWST, i Lubinie, skąd pochodzę. W moim rodzinnym mieście przez trzy lata prowadziłem wiadomości w lokalnej telewizji, ludzie mnie kojarzą. To, że wystąpię w serialu, było nagłośnione na portalu lubin.pl i w lokalnej gazecie. Miałem doskonałą promocję - wiele osób dowiedziało się o tym, że gram w "Barwach szczęścia" jeszcze przed emisją pierwszego odcinka z moim udziałem. Serdecznie za to dziękuję.

Reklama

Trudno wyobrazić sobie bardziej barwną postać niż Ernest, którego grasz.

- Myślę, że jego wątek może być ożywczy dla serialu, wnieść coś nowego. To kontrowersyjna postać, która nie będzie lubiana przez innych bohaterów. Ernest może irytować, jest pewny siebie, arogancki i bezczelny. Pewnie dużo namiesza nie tylko w związku swojego ojca i Marty. Cieszę się, że go gram. Po to uczyłem się aktorstwa, by wcielać się w charakterystyczne, ciekawe postaci. Na tym mi zależy.

Na razie Ernest pokazał, że jest zdeterminowany, żeby osiągnąć medialny sukces. Co wydarzy się w kolejnych odcinkach serialu?

- Ernest marzy o karierze i jest na tyle wyrachowany, że za wszelką cenę będzie próbował wykorzystać do tego Martę i jej znajomości. Postawi na wzbudzanie kontrowersji, żeby zdobyć popularność. Zamieści na blogu swoje prawie nagie zdjęcia, będzie udzielał wywiadów przedstawicielom tabloidów i postanowi wystąpić w kontrowersyjnym programie telewizyjnym... Tata i Marta zechcą go od tego odwieść, ale nie wiem, czy im się uda. Ilość negatywnych komentarzy w internecie dotyczących Ernesta będzie ogromna, ale po moim bohaterze będą spływały jak po kaczce. On wychodzi z założenia, że im więcej się o nim pisze - nieistotne, czy dobrze, czy źle - tym lepiej. Ważne żeby nie przekręcali nazwiska. To jego filozofia.

Ernest ma talent, czy bazuje tylko na kontrowersjach?

- No właśnie... Ernest jest pseudoraperem. Naoglądał się w telewizji Eminema i postanowił pójść w jego ślady. Chce być słynny i myśli, że jest dobrym raperem, ale prawda jest inna. Mój bohater to odpowiednik polskiego celebryty, który jest znany z tego, że jest znany. Jest przy tym konsekwentny i osiągnie to, co sobie zamierzył. W końcu Marta ulegnie i skontaktuje go z Hubertem, za którego pośrednictwem nagrania trafią do Patrycji, a później Ricka...

Czy Hubert będzie pomagał Ernestowi w karierze muzycznej?

- Tak, ale zrobi to tylko ze względów finansowych. Nie zaprzyjaźnią się, bo Ernest ma inne priorytety, to nie ta bajka. Cały czas będzie drażnił Pyrkę swoim zachowaniem.

Ernest sprawia wrażenie bardzo nieszczęśliwego...

- Jest ofiarą rozstania rodziców. Stara się zrobić karierę i zyskać popularność, żeby w końcu dostrzegł go ojciec. Cały czas liczy na jego wsparcie i dobre słowo. Nigdy nie usłyszał z jego ust: jestem z ciebie dumny, świetnie sobie radzisz. Ernestowi bardzo tego brakuje. Kradzież samochodu, wypadek i inne kontrowersje to wołanie - tato, tu jestem! Niedawno nagrywaliśmy scenę, w której mój bohater podczas awantury wyrzucał ojcu, że wychowywał się sam, że pieniądze i prezenty nie zastąpiły mu uczuć. To się zresztą nie zmieniło. Chowański od rana do wieczora przebywa z Martą i jej córką. Gdzie jest miejsce dla Ernesta?

Co sądzisz o hip-hopie? Lubisz tę subkulturę i muzykę?

- Jestem spoza tego świata, nie słucham rapu, nie mam nawet znajomych, którzy lubią ten rodzaj muzyki. Producenci "Barw szczęścia" szukali dokładnie kogoś takiego jak ja. Chłopaka, który zupełnie nie pasuje na rapera ani z wyglądu, ani z charakteru. Właśnie taki jest Ernest. Nie nadaje się, nie ma talentu, ale za wszelką cenę próbuje zrobić karierę muzyczną.

Masz jakieś inne zajęcia zawodowe oprócz pracy na planie "Barw szczęścia"?

- Aktorstwo to moja pasja, chcę się rozwijać w tym kierunku, ale nie zamykam się na inne zawody. Nie mam klapek na oczach, patrzę w różne strony. Jak już wspomniałem, trzy lata pracowałem jako prezenter i bardzo mi tego brakuje. Nie ukrywam, że chciałbym kiedyś mieć swój program telewizyjny. Gdy przeprowadziłem się do Warszawy, złożyłem CV do wszystkich warszawskich telewizji, ale do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi. Cierpliwie czekam. Jestem także konferansjerem, prowadzę imprezy. Jak nie tu, to gdzie indziej, cały czas próbuję robić nowe rzeczy. Podoba mi się podejście Jacka Rozenka, mojego serialowego ojca. Wczoraj widziałem się z nim na planie, wieczorem prowadził galę, a dzisiaj rano "Pytanie na śniadanie". Super, zmierzam do takiej wszechstronności.

Zacząłeś pracować w Lubinie skąd wyjechałeś do Wrocławia, teraz mieszkasz w Warszawie. To ostatni, czy kolejny etap twojej zawodowej podróży?

Niedawno rodzicie pytali mnie, gdzie jest moje miejsce na Ziemi i czy biorę pod uwagę wyjazd za granicę. Na razie mieszkam w Warszawie, gdzie próbuję się odnaleźć, ale nie wykluczam żadnego rozwiązania, jestem otwarty. Zobaczymy co przyniesie życie. Może zostanę w tym mieście na lata, a może niedługo wyjadę. Jeśli pojawi się ciekawa możliwość i będą sprzyjające okoliczności, pakuję się i przenoszę gdzie indziej, nie ma problemu. Jestem pełen optymizmu i wiem, że zawsze można robić więcej, rozwijać się.


Rozmawiał: Kuba Zajkowski

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Barwy szczęścia | Krystian Kukułka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy