"Barwy szczęścia": Katarzyna Glinka chce się rozwieść z... klasą!
Katarzyna Glinka, czyli Kasia Górka-Rybińska z "Barw szczęścia", już jakiś czas temu pogodziła się z tym, że jej małżeństwo legło w gruzach. Nie udało się jej ocalić swego związku, ale - jak twierdzi - rozstała się z mężem w przyjaźni.
Od chwili, kiedy Przemysław Gołdon, mąż Katarzyny Glinki, wyprowadził się z ich wspólnego domu, mija właśnie rok. Aktorka, która gotowa była zrobić wszystko - łącznie z udziałem w terapii i pomocą psychoterapeutów - by uratować swe małżeństwo, przyznaje dziś, że rozwód (wkrótce odbędzie się pierwsza rozprawa) to jej największa porażka w życiu. Gwiazda "Barw szczęścia" nie chce jednak, by o jej rozstaniu z mężem pisma i portale plotkarskie informowały w kategoriach... skandalu towarzyskiego.
- Skoro można poprawić jakość rozstania, warto to wykorzystać - powiedziała niedawno w wywiadzie.
Katarzynie Glince i jej wkrótce już byłemu mężowi udało się dojść do porozumienia nie tylko w sprawie opieki nad synkiem Filipem, ale też w kwestii podziału majątku. Zanim lada moment spotkają się w sądzie, zdecydowali się na dokładne ustalenie warunków swojego rozwodu. I tak - jak informuje jeden z tabloidów - Filipem na co dzień zajmować się będzie aktorka, ale jej mąż wciąż będzie miał możliwość spędzania czasu z synem. W willi w Wilanowie, w której do stycznia ubiegłego roku mieszkali razem, zostanie Katarzyna Glinka, ale będzie musiała spłacić mężowi część wartości nieruchomości. Serialowa Kasia Górka z "Barw szczęścia" zatrzyma też warty około 140 tysięcy złotych samochód. Para ponoć zawarła notarialną umowę dotyczącą podziału majątku, więc sąd nie będzie już musiał się tym zajmować...
Katarzyna Glinka udzieliła niedawno wywiadu, w którym przyznała, że ponosi część winy za rozpad jej małżeństwa z Przemysławem Gołdonem.
- Jeżeli związek się rozpada, to wina zawsze leży po obu stronach - powiedziała w rozmowie z "Galą", dodając, że czasem po prostu tak się dzieje w związku, że obie strony zaczynają podążać w odmiennych kierunkach.
- My też oddaliliśmy się od siebie i zaczęliśmy żyć własnym życiem - stwierdziła.