"Barwy szczęścia": Jestem szczęściarzem! - rozmowa z Jakubem Dmochowskim
Występuje w „Barwach szczęścia” od sześciu lat. Zaczynał jako dziesięciolatek, a dziś widzowie towarzyszą jego bohaterowi Kajtkowi w burzliwym okresie dojrzewania. Umiejętnie łączy pracę na planie serialu z nauką i pasjami. Uczęszcza na zajęcia teatralne, przygotowuje się do olimpiady historycznej i gra na gitarze elektrycznej.
Wracasz czasami myślami do swoich początków w "Barwach szczęścia"? Oglądasz stare odcinki serialu, żeby przypomnieć sobie, jak wyglądałeś i grałeś przed laty?
- Pierwszy raz stanąłem przed kamerą na planie "Barw szczęścia" jako dziesięciolatek. Przez te sześć lat dużo się wydarzyło, bardzo się zmieniłem. Nie wracam do starych odcinków "Barw szczęścia", ale od czasu do czasu o tym, jak kiedyś wyglądałem, przypominają mi znajomi. Odkopują w internecie moje zdjęcia sprzed lat i - w ramach koleżeńskich żartów - śmieją się z nich. Niedawno jeden z reżyserów, pan Krzysztof Rogala, wspominał na planie dawne dzieje. Akurat z nim miałem pierwszą scenę w serialu. Pamięta małego serialowego Kajtusia, który rozmawiał z tatą i płakał, a teraz zobaczył mnie kilkunastoletniego, z głosem po mutacji, i uzmysłowił sobie, ile czasu upłynęło.
Rozmawiasz ze znajomymi o tym, co dzieje się w życiu twojego serialowego bohatera?
- Kiedyś nie rozmawiałem, ale teraz to się zmieniło. Wątek Kajtka i jego dziewczyny Oliwki (Wiktoria Gąsiewska - przyp. aut.) jest obecnie jednym z wiodących w serialu, wzmianki o nim pojawiają się regularnie na fan page'u "Barw szczęścia" na Facebooku. Niektórzy znajomi zaczęli śledzić losy mojego bohatera, czasem pytają, co się wydarzy w kolejnych odcinkach. Dyskutowaliśmy o wątku z dopalaczami, o scenach ze skakaniem przed pociągami, o ciąży Oliwki. Mój serialowy ojciec Władek (Przemysław Stippa - przyp. aut.) jest gejem. Ludzie są ciekawi, czy nie mam w związku z tym problemów w szkole. Nie mam żadnych; osoby z mojego otoczenia podchodzą do tego normalnie, odróżniają serial od prawdziwego życia.
Jak ci idzie łączenie nauki z pracą na planie serialu?
- Chodzę do szkoły, od lat uczęszczam na różne zajęcia dodatkowe i mam zdjęcia w serialu. Czasami jest ciężko, ale wychodzę z założenia, że im więcej człowiek ma na głowie, tym lepiej potrafi zorganizować sobie życie. Dużo pracy na planie miałem w szóstej klasie szkoły podstawowej. W miesiącu poprzedzającym egzaminy końcowe nagrywaliśmy sceny z wątku z dopalaczami.
- Miałem sporo zdjęć, w związku z czym omijałem zajęcia. Wszystko się skumulowało, ale dałem radę i wszystko udało się ze sobą pogodzić. Skończyłem szkołę ze świetnymi wynikami i nagrodą burmistrza dzielnicy Warszawa-Wesoła.
Uczysz się czasami na planie?
- Zdarza mi się czytać książki, szczególnie teraz, gdy przygotowuję się do olimpiady historycznej. Mam super nauczyciela, który zaszczepił we mnie pasję do tego przedmiotu. Najbardziej interesuje mnie Polska pierwszych Piastów, Bolesław Chrobry. To jeden z lepszych okresów w naszych dziejach, później było gorzej. Czytając opracowania dotyczące tamtych czasów, można być dumnym z naszego kraju.
Stresujesz się przed przyjazdem na plan "Barw szczęścia", czy praca przed kamerą nie robi już na tobie wrażenia?
- Odkąd gram w "Barwach szczęścia" zmieniło się sporo osób z ekipy realizującej serial, ale atmosfera na planie niezmiennie jest bardzo dobra. Nie czuję się w żaden sposób skrępowany. Czasami stresuję się, gdy mam trudniejsze sceny, ale wynika to z tego, że chcę zagrać jak najlepiej. W takich sytuacjach tłumaczę sobie, że gorzej mają aktorzy w teatrze. Wychodzą na scenę i nie mogą naprawić błędu. Na planie serialu można powtarzać scenę do skutku.
Która scena w "Barwach szczęścia" była dla ciebie najtrudniejsza do zagrania?
- Kiedyś Kajtek był związany wyłącznie z wątkami swoich rodziców, teraz ma własne. Mierzy się z różnymi problemami okresu dojrzewania - pyskuje rodzicom, miał niebezpieczną przygodę z dopalaczami, pierwszy raz się zakochał. Miałem w związku z tym do zagrania wiele trudnych scen. Żeby lepiej pokazać emocje targające moim bohaterem, muszę przełamywać w sobie bariery, odblokowywać się.
Prosisz na planie o rady starszych kolegów aktorów?
- Mam wspaniałych serialowych rodziców - Przemka Stippę i Basię Kurzaj (Sabina - przyp. aut.) oraz dziadków - pana Zbigniewa Buczkowskiego (Zdzisio - przyp. aut.) i panią Annę Gornostaj (Róża- przyp. aut.). Wszyscy starają mi się pomagać, podpowiadają, jak grać i na co zwrócić uwagę. Czasami, gdy mam jakieś wątpliwości, pytam, co zrobiliby będąc na moim miejscu. Bardzo dużo się od nich uczę. Jestem szczęściarzem.
Zamierzasz w przyszłości zostać zawodowym aktorem?
- Od trzech lat chodzę na zajęcia teatralne, które prowadzi pani Julia Kotarska-Rekosz. Bardzo dobrze czuję się na scenie, granie sprawia mi dużo radości. Podoba mi się, że na efekt końcowy składa się wiele czynników, że liczy się każdy szczegół. Jeszcze nie wiem, czy zostanę aktorem, ale staram się rozwijać w tym kierunku.
Masz czas na inne pasje?
- Skończyłem szkołę muzyczną pierwszego stopnia, byłem w klasie gitary klasycznej, a niedawno kupiłem gitarę elektryczną, o której od dawna marzyłem. Znajduję czas między lekcjami i zdjęciami do serialu, żeby pograć. Nie zamykam się na żadne nurty muzyki, lubię heavy metal i trash metal, szukam inspiracji w twórczości różnych zespołów i wykonawców, choćby Dire Straits czy Jimiego Hendrixa.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski