"Barwy szczęścia": Izabela Zwierzyńska zrezygnowała z serialu dla światowej kariery!
Izabela Zwierzyńska popularność zdobyła rolą Iwony Pyrek w serialu "Barwy szczęścia". Niedawno aktorka zrezygnowała z tej roli, a jej bohaterka wyjechała do USA na stałe. Izabela stawia teraz na pracę w Wielkiej Brytanii, jednak nie unika ciekawych propozycji także w ojczyźnie.
Od kliku lat dzielisz życie między Warszawą, gdzie pracujesz, a Londynem, gdzie mieszkasz. W jaki sposób udaje ci się to łączyć?
- Do tej pory latałam dwa, a nawet trzy razy w miesiącu do Polski na plan zdjęciowy "Barw szczęścia". Zazwyczaj podróżowałam z moim synkiem Franusiem i, przyznaję, bywało to niekiedy męczące. Czasami moja mama przylatywała do Londynu, aby opiekować się Frankiem, ale logistycznie bywało to dość skomplikowane. Pomaga mi też mój partner, jednak ma wymagającą pracę, dlatego nie zawsze jest dyspozycyjny. W listopadzie ubiegłego roku zrezygnowałam z pracy w "Barwach szczęścia" i teraz jest nieco stabilniej. Do Polski latam, więc dużo rzadziej.
Nie bałaś się podjąć tak trudnej decyzji?
- Decyzję podjęłam już wcześniej, ale pewne wątki w serialu musiały być doprowadzone do końca, dlatego ostatni dzień zdjęciowy odbył się w listopadzie. Nie, nie bałam się tej decyzji, bo była dokładnie przemyślana. Podobnie jak w relacjach międzyludzkich - coś się kończy i trzeba pójść dalej, ja też poczułam, że muszę podążać własną drogą, odtworzyć się na nowe. Plan w Polsce wymagał ode mnie dyspozycyjności, zatem moja dostępność była bardzo ograniczona. Więc nawet, gdy wpadał mi jakiś projekt w Londynie, to ciężko było pogodzić terminy. Poza tym chcę poświecić się bardziej mojej rodzinie. Franuś zaraz zaczyna szkołę w Londynie, chcę, aby mógł tutaj zawrzeć znajomości, poczuć się stabilnie. Jestem otwarta na zmiany i to, co niosą. Czuję, że to była dobra decyzja.
W "Barwach szczęścia" grałaś przez wiele lat. Jakie masz wspomnienia?
- W tym serialu pracowałam od 2007 roku! Czyli całe moje dorosłe życie i część nastoletniego. To tam zdobyłam doświadczenie, zgłębiałam tajniki zawodu, poznałam znajomych i przyjaciół. Ostatni odcinek z moim udziałem wyemitowany został w kwietniu. Wątek Iwony Pyrek zakończył się wylotem mojej bohaterki do Stanów Zjednoczonych. Zatem droga powrotu nie została zamknięta, jednak czuję, że Iwona tam zostanie.
Będziesz otwarta na nowe propozycje w Polsce, czy stawiasz już tylko na karierę w Anglii?
- Bardzo chcę pracować w Polsce. Teraz, gdy nie muszę latać tak często, znów uwielbiam pojawiać się w Warszawie. Latam raz na dwa miesiące, gdy dostaję propozycję nowego projektu czy show telewizyjnego. Ostatnio pojawiłam się w programie "Jaka to melodia?", w odcinku charytatywnym. Cieszę się bardzo, że wygrałam ten odcinek i spora kwota zostanie przekazana na konkretny cel charytatywny.
Zobacz też: "Barwy szczęścia": Izabela Zwierzyńska odchodzi z serialu
W Londynie trudno o pracę?
- To bardzo wymagający rynek, jest dużo więcej aktorów, ale też jest więcej pracy. Trzeba dużo cierpliwości, determinacji i pokory. Są miesiące, gdy nie dzieje się nic i to jest dla mnie nowa rzeczywistość, z którą muszę się mierzyć. Do tej pory byłam przyzwyczajona do stałej pracy na palnie i, co za tym idzie, stałych dochodów. Postawiłam się w sytuacji, w której jest większość aktorów, którzy nie wiedzą, czy będą mieli pracę czy nie. Czasami jednak warto próbować.
Wiem, że tobie udaje się zdobywać kolejne role!
- Pod koniec ubiegłego roku dostałam rolę w produkcji dla Amazon Studio i iTV, potem kolejną rolę w serialu. Kilka dni temu gościłam na planie mojego pierwszego filmu pełnometrażowego, który będzie miał premierę w 2023 roku. Życie nie lubi pustki. Nie są to role pierwszoplanowe, ale ciekawe. Zdecydowanie nie zaczynam od zera. Pracuję tak długo i mam dobre wykształcenie, więc mogę ubiegać się o pracę bez kompleksów. Kiedyś panował stereotyp, że dziewczyny z Europy Wschodniej grają określony rodzaj ról - sprzątaczek, pomocy domowych. Były to wyłącznie epizody. Teraz to się zmieniło. Na pewno pomógł w tym sukces m.in. Joanny Kulig, która będąc Polką, świetnie sobie radzi na międzynarodowym rynku. Ale także innych aktorek - np. Bułgarka Maria Bakalova znana z filmu "Borat". Takich świetnych aktorów z Europy Wschodniej jest więcej. Rynek pokazuje, że nie musimy się bać, jesteśmy atrakcyjni. Możemy sięgać po ciekawe role.
Twój angielski jest już perfekcyjny?
- Mój akcent nie jest idealny. Jeszcze chwilę potrwa, aby zniknął zupełnie. Ostatnio grałam Szwedkę, wcześniej Rosjankę, a w poprzedniej produkcji nie było określone skąd pochodzi moja bohaterka. Równie dobrze mogłam grać Brytyjkę.
Twoje życie w Londynie bardzo różni się od tego w Polsce?
- Bardzo. Jest mi tu nieco trudniej. Różnica polega na tym, że jestem jednak z małym dzieckiem. Co oznacza, że nie mam wsparcia rodziców czy przyjaciółek na wyciągniecie ręki. To jest największa trudność. Oczywiście pomaga mi mój partner, ale nie zawsze ma na to czas. Poza tym nie mam tutaj samochodu, co też jest czasami kłopotliwe. Utrzymanie auta w UK jest nieopłacalne - drogie paliwo, parkingi, ubezpieczenie. Mieszkam w centrum, przemieszczam się więc komunikacją miejską. Poza tym utrzymanie standardu życia "klasy średniej" - wynajęcie mieszkania, wyjście do restauracji, czy teatru od czasu do czasu, zapewnienie dziecku edukacji - jest tu większym wyzwaniem. W Warszawie miałam swoje wydeptane ścieżki, tu ciągle je wydeptuję i uczę się życia na nowo.
Jak widzisz swoja przyszłość?
- Z optymizmem i w Londynie, oczywiście. Mam tu agentkę, regularne castingi, zagrałam w kilku produkcjach. Jest dobrze. Jestem też otwarta na pracę w Polsce. Poza tym przygotowuję szkolenia z psychologii połączone z aktorstwem. Jestem otwarta na nowe wyzwania, które niesie ze sobą życie. Mam nadzieję wkrótce więcej podróżować.
Rozmawiała Edyta Karczewska-Madej/ AKPA