"Barwy szczęścia": Ich dziecko umrze!
Dziewczyna piłkarza urodzi wcześniaka, ale jej synek umrze wkrótce po tym, jak Sałatka dowie się, że został ojcem. Chłopak obwini narzeczoną o śmierć ich dziecka...
Karasiówna (Katarzyna Sawczuk) uprze się, żeby iść na stadion i na żywo oglądać mecz z udziałem Sałatki (Patryk Pniewski).
- Jak krzyknę z trybun, to od razu strzelisz gola dla Polski - zażartuje. - Idę. To postanowione! - doda. Tuż przed rozpoczęciem meczu funkcjonariusze ABW odkryją, że w jednym z sektorów ukryta jest bomba. Na stadionie wybuchnie panika. Kibice rzucą się do ucieczki...
W pewnej chwili ktoś popchnie Julitę. Dziewczyna przewróci się i straci przytomność. Towarzysząca jej koleżanka wezwie pomoc.
- Ona krwawi! - krzyknie do ratowników. Sałatka dowie się, że jego ukochaną zabrało pogotowie i natychmiast pojedzie do szpitala.
Okaże się, że Julita jest właśnie operowana, a chirurdzy toczą walkę nie tylko o jej życie, ale też o życie jej dziecka. W końcu piłkarz usłyszy dobre wieści.
- Ma pan syna. To był zaledwie szósty miesiąc ciąży - poinformuje go lekarz.
- Dziecko ma czterdzieści procent szans na przeżycie - doda. Niestety, kilka godzin później maluszek umrze... Pogrążony w rozpaczy Józek poprosi ks. Tadeusza (Jakub Mróz), by pomodlił się za duszę jego synka, a potem upije się do nieprzytomności.
- Gdyby Julita została w domu, nasze dziecko by żyło - powie Sałatka Darkowi (Andrzej Niemyt).
- Nie chcę jej już nigdy widzieć! - krzyknie.
Tymczasem narzeczona piłkarza poprosi Urszulę (Bożena Stachura), by zaprowadziła ją do prosektorium.
- Muszę zobaczyć mojego synka... Żeby go zapamiętać i żeby go pożegnać - wyszepcze.
Matka przekona ją, by tego nie robiła. Gdy Józek zjawi się w szpitalu, wyzna Julicie, że przeszedł załamanie, obwiniał ją o śmierć ich dziecka i chciał od niej odejść.