"Barwy szczęścia": Facet po przejściach. Rozmowa z Jakubem Wróblewskim
Jego przygoda z aktorstwem zaczęła się wzorowo. W tym roku został absolwentem krakowskiej PWST, a już gra dużą rolę w "Barwach szczęścia". Wciela się w Adama, który samotnie wychowuje trzyletnią córkę i potrzebuje kobiecej ręki. Jest zauroczony Klarą, a ona nim, co nie podoba się Hubertowi. W powietrzu wisi awantura.
Klara i Adam, którego grasz, ewidentnie mają się ku sobie. W jakim kierunku potoczy się ich znajomość?
- Adam to dojrzały facet po przejściach, który - na razie - samotnie wychowuje trzyletnią córkę. Jest odpowiedzialny i można na niego liczyć, co pewnie imponuje Klarze, bo brakuje jej takich cech u Huberta. Mimo że mojemu bohaterowi podoba się Klara i że jest nią zauroczony, będzie się starał nie dać tego po sobie poznać. Jest zbyt honorowym facetem, żeby rozbijać związki. Nie chce się wtrącać, psuć, nie zamierza nikogo krzywdzić. Na razie potrafi opanować uczucia, którymi darzy Klarę, zobaczymy co przyniesie przyszłość. W jego życiu brakuje kobiecej ręki.
Prędzej czy później będzie musiał sobie poradzić z zazdrością Huberta. Czy dojdzie do konfrontacji waszych bohaterów?
- Tak, Adam dostanie w twarz od Huberta i... nie odda. Pokaże, że jest subtelnym człowiekiem, a nie zwierzakiem. Ma córkę, nie będzie się wdawał w szczeniacki konflikt, musi świecić przykładem. Stara się, ale nie jest idealny - czasami sytuacja wymyka się spod kontroli, o czym widzowie przekonają się oglądając jeden z odcinków serialu...
Mimo że Adam ma dobre intencje i nie chce nikogo krzywdzić, skomplikuje życie wielu bohaterów serialu. Nie tylko Klary i Huberta.
- Gdy Ada dostrzeże, że iskrzy między moim bohaterem a Klara, będzie miała z tym problem. Adam stanie między dziewczynami i doprowadzi do poważnego konfliktu, ich przyjaźń zostanie poddana próbie. Pojawią się także komplikacje związanie z wydawnictwem i książką "Ewelina Wspaniała".
Jakie komplikacje? Co się wydarzy?
- Przez jakiś czas będzie wyglądało na to, że Adam postanowił oszukać Klarę i Adę przy okazji wydawania książki. Padną oskarżenia, że działa w zmowie z prezesem wydawnictwa i chce się wzbogacić ich kosztem, podtykając do podpisania niekorzystną umowę. W rzeczywistości nie będzie miał z tym nic wspólnego, po prostu znowu znajdzie się w złym miejscu i złym czasie.
Dostałeś interesującą rolę, twój bohater znacząco wpływa na wątki kilku bohaterów serialu - jest się z czego cieszyć!
- To dla mnie ciekawe doświadczenie także dlatego, że gram bardzo odległą od siebie postać. Jestem zupełnie innym facetem i typem człowieka niż Adam. W przeciwieństwie do niego staram się w sobie pielęgnować dziecko, pozwalam sobie na więcej swobody w życiu.
Jesteś zagorzałym fanem Borussi Dortmund. Dlaczego kibicujesz akurat tej drużynie?
- To pasja, która narodziła się wiele lat temu. Nie zacząłem interesować się tym klubem, gdy trafili do niego Polacy - Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Dzięki znajomym mojego taty, którzy wyjechali do Dortmundu na początku lat 90-tych, trzymam kciuki za Borussię od szkoły podstawowej. Przesyłali mi koszulki, szaliki i gadżety klubowe - tak stałem się wiernym fanem. Miałem przerwę w czynnym kibicowaniu, bo nie dało się połączyć oglądania meczów z zajęciami na wydziale aktorskim. Całe dnie spędzałem na próbach, skupiałem się na aktorstwie. Teraz odrabiam zaległości. W zeszłym roku byłem z tatą na meczu Superpucharu Niemiec, w którym Borussia zmierzyła się z Bayernem Monachium. Moja ulubiona drużyna strzeliła cztery bramki i wygrała, przyjemny wyjazd. Dzisiaj od rana myślę o tym, co będzie jutro, planuję wieczór, bo Borussia gra w Lidze Mistrzów. Piwo chłodzi się w lodówce, znajomi w pogotowiu (śmiech).
Grasz w piłkę nożną, czy poprzestajesz na kibicowaniu?
- Grałem tylko w podstawówce i to na pozycji bramkarza, bo nie chciało mi się biegać. Zdecydowanie wolę tenisa i jeżdżenie na nartach. Iwan Wyrypajew, z którym miałem przyjemność pracować, twierdzi że trzeba być w stu procentach sprawnym aktorem. Nie do końca się z tym zgadzam, bo - choć staram się utrzymać formę fizyczną - z dietą mam niewiele wspólnego.
No tak, piwo podczas oglądania meczów...
- ... pizza, kebaby, hamburgery, od czasu do czasu whisky. Tak wygląda moja dieta (śmiech). Nie odmawiam sobie przyjemności, ale we wszystkim ważny jest umiar, złoty środek, nie można przesadzać.
Co zajmuje ci czas w przerwach między pracą na planie "Barw szczęścia" i oglądaniem meczów?
- Na przykład jeżdżenie samochodem. Wieczorami albo nocą wsiadam za kierownicę i wyruszam na przejażdżki ulicami Warszawy. Słucham muzyki, oglądam, co się dzieje, jak żyje miasto, rozmyślam. Samotność, ja, droga i światła. To dla mnie forma wypoczynku, która sprawia mi wiele przyjemności.
Jakiej muzyki najczęściej słuchasz w takich chwilach?
- Różnej, w zależności od nastroju. Lubię hip-hop, rock, jazz. Muzyka jest dla mnie bardzo ważna, nie potrafię wyjść z domu, gdy nie mam słuchawek w uszach. Cały czas musi mi w nich coś dudnić. Niedawno byłem na Męskim Graniu, występował między innymi klan Waglewskich - Wojciech, Fish i Emade, których jestem psychofanem. Było świetnie! Uścisnąłem dłoń Piotrowi Stelmachowi, co sprawiło mi dużą radość, ponieważ regularnie słucham jego audycji w radiowej Trójce. W domu mojej mamy ta stacja jest włączona non stop. Nawet gdy wychodzi z domu, nie wyłącza radia, żeby nasz pies Julek nie czuł się osamotniony.
Jakiej rasy jest Julek?
- Jest mieszańcem - połączeniem labradora z amstaffem. Ma już dziewięć lat, posiwiał mu pysk, dzięki czemu wygląda jeszcze bardziej nieziemsko. Niesamowity słodziak. Mama wypatrzyła go w schronisku, był schorowany i zabiedzony, ale wyszedł na prostą.
Nie tęsknisz za rodzinnymi stronami?
- Mama dosyć dużo czasu spędza na północy Polski, tata na południu, więc Warszawa, która leży pośrodku, jest dla mnie dobrym miejscem. Przeniosłem się do niej na stałe dopiero dwa tygodnie temu. Przez chwilę myślałem, żeby dojeżdżać z Katowic, ale to byłoby nieekonomiczne i męczące. Wolę być na miejscu i nie narzekam, bo lubię Warszawę. Początek był trudny, wzbraniałem się przed tym miastem, ale okazało się, że to świetne miejsce. Dużo zieleni, Wisła, wiele możliwości, dynamika, mnóstwo młodych aktywnych ludzi. Trzeba tylko uważać w metrze, bo czasami panuje tam taki tłok, że można przez przypadek dostać łokciem w oko (śmiech).
Skupiasz się na pracy na planie "Barw szczęścia", czy próbujesz zdobyć także inne role?
- Założyłem ze znajomymi ze studiów stowarzyszenie teatralne, będziemy tworzyć na własną rękę. Jeśli nie zadbamy o siebie sami, nikt tego za nas nie zrobi. Jesteśmy młodzi, ambitni - będziemy robić spektakle! Co jeszcze? Dzisiaj miałem zdjęcia na planie serialu "Na dobre i na złe", gdzie zagram gościnnie w dwóch odcinkach. Jestem bardzo zadowolony, że dostałem tę rolę i że znalazłem się w obsadzie "Barw szczęścia". W maju obroniłem pracę magisterską w krakowskiej PWST, jestem na początku drogi zawodowej, takie doświadczenia są dla mnie bezcenne.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski