"Barwy szczęścia": Doszliśmy do tego etapu dzięki widzom - rozmowa z Katarzyną Glinką
Ilość problemów, które spadają na Kasię Górkę, czasami wywołuje u niej zawroty głowy. Ale właśnie dzięki temu, że jej bohaterka w "Barwach szczęścia" cały czas musi pokonywać kolejne życiowe przeszkody, od lat przykuwa uwagę milionów widzów. Obecnie emitowane są odcinki dziesiątego sezonu serialu, a ona niezmiennie cieszy się wielką popularnością.
Widzowie oglądają obecnie odcinki już dziesiątego sezonu "Barw szczęścia"! Gratuluję, to wielki sukces.
- Dziękuję. Należy ten moment celebrować, bo doszliśmy do takiego etapu dzięki sympatii widzów. Gościmy na ekranach już niemal dziesięć lat, a oni cały czas towarzyszą naszym bohaterom. Jest się z czego cieszyć.
Losy twojej bohaterki, Kasi Górki, przyciągają widzów jak magnes.
- Ilość problemów, które spadają na Kasię Górkę, czasami wywołuje u mnie zawroty głowy (śmiech). Zastanawiam się, jakim ona musi być człowiekiem, skoro przyciąga do siebie tyle ekstremalnych zdarzeń, i co jeszcze spotka ją w życiu. Z perspektywy aktorskiej jej pogmatwane losy to dla mnie atrakcyjny materiał. Gdyby cały czas była szczęśliwa i nie borykała się z żadnymi problemami, nie miałabym co grać. W ostatnich miesiącach zrealizowaliśmy wiele ciekawych scen, które niedługo zobaczą widzowie. Wątek Kasi i Łukasza (Michał Rolnicki - przyp. aut.) wkroczy w świat zorganizowanej przestępczości. Na rodzinę mojej bohaterki spadnie śmiertelne niebezpieczeństwo. Dotykamy najważniejszych wartości - Kasia będzie martwić się o życie swojego dziecka, partnera i swoje. Sądzę, że miłośnicy "Barw szczęścia" będą z niecierpliwością czekać na kolejne odcinki i - mam nadzieję - nadal kibicować mojej bohaterce.
Jak sądzisz, skąd bierze się fenomen "Barw szczęścia"?
- "Barwy szczęścia" pokazują zwyczajne życie, często odnosząc się do codziennych problemów, z którymi boryka się każdy z nas. Widzowie mogą dostrzec w bohaterach siebie, swoich bliskich, często jesteśmy dla nich zwierciadłem. Oglądają serial, bo jest o emocjach, miłości, przemijaniu. Wiele wątków dotyczy współczesnych, także drażliwych, problemów społecznych. Serial odnosi się do trudnych spraw w danym momencie, otwieramy ludzi i oswajamy z różnymi zagadnieniami. Łatwiej nam dotrzeć do społeczeństwa, bo cieszymy się zaufaniem, nasi bohaterowie są lubiani. Mamy parę homoseksualną, jest wątek uchodźców z Syrii. Przypominam, że dziecko Kasi Górki urodziło się dzięki zapłodnieniu in vitro. To zagadnienie dzielące Polaków - obawiałam się, że historia mojej bohaterki spotka się ze złym odbiorem, ale tak się nie stało. Było wręcz odwrotnie, co jest dowodem, że "Barwy szczęścia" otwierają ludzi na to, czego nie znają, a co za tym idzie - czego się boją.
Dostajesz dużo listów od fanów serialu?
- Mnóstwo. Najczęściej są to prośby o autografy, ale czasami dostaję listy albo różne prace wykonane przez miłośników serialu. Najbardziej w pamięci utkwił mi gruby zeszyt, właściwie książka, którą przesłała mi pewna dziewczynka. Zrobiła przegląd losów mojej bohaterki od pierwszego odcinka do szóstego sezonu. Musiała włożyć w to mnóstwo pracy i czasu; widać było dużo miłości do postaci Kasi, może trochę do mnie. Jestem otwarta na wszelkie przejawy sympatii. Jeśli ktoś ma potrzebę sfotografowania się ze mną albo chce mój autograf, zawsze się zgadzam. Cieszę się, że ludzie ze mną sympatyzują.
Czyli gdybyś znowu mogła zdecydować, czy zagrać Kasię Górkę, ponownie powiedziałabyś "tak"?
- Nie wiem, jak wyglądałaby moja droga zawodowa, gdyby nie rola w "Barwach szczęściach". Może grałabym dużo, a może niewiele; na sukces w tym zawodzie ma wpływ wiele czynników. Jestem zadowolona z tego, co mam. Gram w warszawskim Teatrze Kwadrat, biorę udział w różnych projektach filmowych i mam stałą pracę na planie serialu.
Umawiamy się na rozmowę za kilka lat, przy okazji emisji odcinków dwudziestego sezonu "Barw szczęścia"?
- Nie ma sensu sięgać tak daleko w przyszłość, cieszmy się z tego, co jest. Praca aktora jest naprawdę bardzo nieprzewidywalna. Trudno nam zaplanować przyszłe miesiące, a co dopiero lata. Myślę że przy okazji emisji dziesiątego sezonu warto wspomnieć o ekipie realizującej serial. Aktorów widać na ekranie i łatwo im spijać śmietankę, a ci ludzie każdego dnia pracują na finalny sukces projektu. To także zasługa producentów, którzy potrafią tworzyć tego typu seriale i opowiadać o życiu tak, że przynosi to wymierne efekty w postaci oglądalności.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski