Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Chowański wreszcie usłyszy wyrok!

Prokurator oskarżający Artura (Jacek Rozenek) wniesie o wymierzenie Chowańskiemu kary w postaci prawie czterech lat pozbawienia wolności. - Sprawstwo oskarżonego nie ulega najmniejszej wątpliwości, a jego wina pozostaje absolutnie bezsporna - stwierdzi w sądzie.

W 1967. odcinku "Barw szczęścia" (emisja w TVP2 w czwartek 20 grudnia o godzinie 20.55) Artur znów stanie przed sądem i wreszcie usłyszy wyrok.

Prokurator w swej mowie końcowej postawi mu aż trzy zarzuty i stwierdzi, że Chowański powinien spędzić w więzieniu przynajmniej trzy i pół roku.

Wniesie o ukaranie Artura za napaść na Krzepińskiego (Marek Kossakowski) i spowodowanie u niego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także za ucieczkę z aresztu i nielegalne posiadanie broni. 

Reklama

Tymczasem obrońca Artura poprosi sąd o zastosowanie wobec jego klienta nadzwyczajnego złagodzenia kary.

- Sprawstwa oskarżonego nie da się zakwestionować, a jego wina jest bezsporna - tak, to wszystko prawda. Wysoki sąd nie może i nie powinien kierować się jednak wyłącznie suchymi przepisami prawa. To byłoby niesprawiedliwe, ale też i... nieludzkie - powie pełnomocnik Chowańskiego, po czym przedstawi argumenty przemawiające za tym, że Artur zasługuje na drugą szansę.

- Przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów, ujawnił też wszystkie ich okoliczności. Nie mataczył i nie uchylał się od współpracy z organami ścigania. Artur Chowański działał w desperacji. W pełnym rozpaczy przekonaniu, że morderca jego ukochanej kobiety zakpił z wymiaru sprawiedliwości i że w każdej chwili może dokonać kolejnej zbrodni. Próbował naprawić błąd sądu.

- Tak, posunął się w tym za daleko, temu nie da się zaprzeczyć. Ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. A Artur Chowański - mimo wszystkich popełnionych błędów - jest dobrym człowiekiem - stwierdzi w swej mowie końcowej.

Po wysłuchaniu stron biorących udział w procesie i naradzie z ławnikami sędzia odczyta wyrok.

- Sąd uznaje oskarżonego winnym wszystkich zarzucanych mu czynów i wymierza mu łączną karę jednego roku pozbawienia wolności. Czas do tej pory spędzony w areszcie zostaje zaliczony na poczet zasądzonej kary - usłyszy Artur.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy