Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 20171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Bożena Stachura namiesza w serialu!

Grała pamiętną Grażynę w "M jak miłość", a teraz - po krótkiej przerwie - wraca do telewizji rolą w "Barwach szczęścia". Wcieli się w Urszulę, której córka zaginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jej bohaterka, bliska załamania nerwowego, stanie na nogi dzięki Stefanowi Górce.

 

Widzowie "Barw szczęścia" po raz pierwszy zobaczą pani bohaterkę w nowym sezonie serialu, w tysiąc trzysta trzynastym odcinku... Jest pani przesądna?

- Piątek trzynastego to dla mnie zawsze udany dzień. Lubię trzynastkę - tego dnia urodziła się moja mama, tego dnia mam imieniny. Gdy zobaczyłam, że zadebiutuję w "Barwach szczęścia" w odcinku o takim numerze, bardzo mi się to spodobało. Czarne koty przebiegające przez ulicę też na mnie nie działają. Nie zwracam na nie uwagi. Jestem przesądna, ale w innych przypadkach.

Reklama

W jakich?

Na przykład, gdy wyjdę z domu i nagle do niego wracam, bo czegoś zapomniałam albo nie jestem pewna, czy wyłączyłam żelazko. Zawsze przed kolejnym wyjściem odprawiam ceremoniał, żeby nie mieć pecha. Siadam na chwilę, liczę do dziesięciu, pluję przez lewe ramię. Zdarza się, że muszę wrócić kilka razy, rytuał się powtarza, no i spóźnienie murowane. Normalnie "Dzień świra" (śmiech).

A może dwie trzynastki składające się na numer odcinka przekładają się jakoś na wątek Urszuli? Przyniesie komuś pecha?

- Na razie to ona ma pecha. Widzowie poznają ją w bardzo trudnym momencie życia - będzie zrozpaczona, bo w niewyjaśnionych okolicznościach zaginie jej córka Julita. Podczas spotkania grupy wsparcia dla osób, które poszukują bliskich, pozna Stefana Górkę. Opowieść Urszuli o tym, co przeżywa, złapie go za serce - to dobry człowiek, od razu postanowi jej pomóc.

Włączy się w poszukiwania córki Urszuli?

- Nie tylko, potem, gdy Julita się odnajdzie, odegra znaczącą rolę w jej pojednaniu z Urszulą. Będzie pomagał w mediacjach, bo moja bohaterka jest zbyt emocjonalna, by spokojnie rozmawiać z córką i jej ukochanym. Stefan roztoczy dobrą aurę, w dużej mierze dzięki niemu zostanie osiągnięte porozumienie. Urszula to trochę typ matki-zołzy. Ma wizję relacji z córką i wydaje jej się, że idealnie ją realizuje. Nie zauważa przy tym potrzeb swojego dziecka, które rozpaczliwie stara się pokazać, że jest obok, że ma marzenia, uczucia. Urszula ubzdurała sobie, że w życiu Julity najpierw ma być nauka, potem pasja, a na końcu miłość. Nie przyjęła do wiadomości, że jej córka się zakochała, nie zdaje sobie sprawy, że jej największym marzeniem wcale nie są studia na wydziale architektury, tylko odnalezienie ojca. Moja bohaterka chyba nie zna swojego dziecka, żyje w wymyślonym świecie. Julita w końcu da upust niezadowoleniu i ucieknie z domu.

Zapowiada się bardzo ciekawie.

- W to wszystko wpleciona jest samotność kobiety porzuconej przez mężczyznę. Urszula przed laty została sama z maleńkim dzieckiem. Teraz patrzy na związki damsko-męskie przez pryzmat swojego dramatu, przykłada tę miarkę także do życia córki. Po jej zaginięciu będzie odchodzić od zmysłów i zacznie brać silne leki uspokajające. Mam do zagrania wiele ciekawych scen.

Czy z czasem Urszula i Stefan zbliżą się do siebie?

- Doszliśmy do takiego momentu w scenariuszu, że nie wiem, co się zdarzy. Czekam na kolejne odcinki. Cały wątek, który wprowadzi moją postać do serialu, mamy już nagrany. Urszula parę razy odwiedzi Górkę, on powie, że czeka na Walerię i nie przewiduje miejsca w sercu dla innej kobiety. Moja bohaterka przyjmie słowa Stefana ze zrozumieniem, bo traktuje go jak przyjaciela. Ewidentnie łączy ich nić porozumienia, polubili się i dobrze czują się w swoim towarzystwie, więc zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Chciałabym, żeby w tym wątku pojawił się ojciec Julity. Jego konfrontacja z Urszulą mogłaby być bardzo interesująca. Postać musi wzbudzać emocje, bo inaczej jest nijaka. Pamiętam jak było z Grażyną, którą grałam w "M jak miłość". Była wyrazista, zawsze wprowadzała trochę fermentu, dlatego tak bardzo zapadła widzom w pamięć. Niech i Urszula mieni się wszystkimi barwami - szczęścia i nieszczęścia. Niech będzie wyrazista. Tego widzom i sobie życzę.

Czy na planie "Barw szczęścia" wróciły wspomnienia związane z "M jak miłość"? Oba seriale mają jednego producenta, pewnie spotkała pani kilku znajomych sprzed lat.

- Spotkałam, zarówno w ekipie technicznej, jak i wśród reżyserów. Bardzo serdecznie mnie przywitali, było mi miło. Wspaniale przyjął mnie Krzysztof Kiersznowski, z którym gram najwięcej scen. Gdy po raz pierwszy pojawiałam się na planie, wziął mnie pod rękę i oprowadził po hali zdjęciowej. Pokazał cały obiekt, miejsce, gdzie mogę wypić kawę, gdzie idąc mam uważać, bo jest wysoki próg. Spodobało mi się to. Krzysztof zawsze chętnie pracuje nad tekst przed ujęciem, co bardzo sobie cenię, bo to ułatwia granie przed kamerą.

A wspomnienia związane z Grażyną?

- Mam sentyment do Grażyny, lubiłam tę postać. Dzięki niej posiadam prawo jazdy (śmiech). Nie gram w serialu od trzech lat, a Grażyna do dzisiaj ma wiernych fanów, którzy czekają na jej powrót do Grabiny. Półtora roku temu jesienią, podczas gali 1000 razy М jak miłość, wygrałam w plebiscycie widzów Kryształowe Serce w kategorii "Spektakularna zdrada".

Czy Urszula w jakikolwiek sposób nawiązuje do Grażyny? Coś te postaci łączy?

- Są kompletnie inne, nawet wizualnie. Urszula, jak na razie, jest mniej atrakcyjna, nosi luźne, niedopasowane ubrania, bez eleganckiego makijażu, skupiona wyłącznie na swojej córce. Nie ma porównania z Grażyną, która była typem femme fatale. Ela Radke, odpowiedzialna w "M jak miłość" za kostiumy, robiła z niej fantastyczną laskę. Czasami dostawałam tak piękne szpilki, wąskie spódniczki, że niektórzy na planie nie byli w stanie się skupić (śmiech).

Zaplanowała już pani urlop?

- Część lata spędzę na planie "Barw szczęścia", potem będę odpoczywać w gronie przyjaciół nad naszym pięknym Bałtykiem. We wrześniu wznawiamy próby do "Kordiana" Juliusza Słowackiego w reżyserii Jana Englerta. To spektakl, który powstaje z okazji jubileuszu 250-lecia Teatru Narodowego w Warszawie. Cały zespół artystyczny na scenie, bardzo trudna muzyka Stanisława Radwana, piękne chóry. Czeka nas tytaniczna praca, która skończy się premierą 19 listopada. W listopadzie i grudniu zapraszam też wszystkich widzów do warszawskiego Och-Teatru, gdzie gramy "Przedstawienie świąteczne w szpitalu św. Andrzeja". To adaptacja farsy "Wszystko w rodzinie" Raya Cooneya. Gram tam zabawną rolę pielęgniarki Jane Tate, która po osiemnastu latach przychodzi do pewnego neurologa (w tej roli znany z "Barw..." Marcin Perchuć), powiedzieć mu, że jest ojcem jej dorastającego syna. To świetny spektakl, który osiągnął duży sukces. Krystyna Janda pokazała światu moje komediowe oblicze, za co jestem jej bardzo wdzięczna.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

www.barwyszczescia.tvp.pl/
Dowiedz się więcej na temat: Barwy szczęścia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy