Adrianna Biedrzyńska twierdzi, że depresja i stres były przyczyną jej guza mózgu
W przypadający 8 czerwca Światowy Dzień Guza Mózgu, Adrianna Biedrzyńska wróciła na Instagramie wspomnieniami do czasu, gdy sama zmagała się z tą chorobą. Stwierdziła, że to stres i depresja naraziły ją na wystąpienie choroby nowotworowej. Dlatego podkreśliła, jak ważne jest, abyśmy dbali o zdrowie psychiczne. Zarówno swoje, jak też innych.
"Jestem przykładem osoby, która na własne życzenie, STRESEM i DEPRESJĄ wygenerowała ten straszny gen, to diagnoza Profesora. Dostałam wyrok - trzy tygodnie, do trzech miesięcy życia. Wygrałam z tym intruzem, który zadomowił się w mojej głowie, wygrałam dzięki mądrym, cudownym ludziom. We wrześniu minie siedem lat, kiedy to Profesor Mirosław Ząbek, wspaniały neurochirurg usunął tego nieproszonego gościa, a mój mąż Sebastian czuwał przy mnie tyle miesięcy, lat..." - Adrianna Biedrzyńska wspomina na swoim profilu instagramowym.
59-letnia aktorka już na wiele lat przed postawieniem diagnozy, zmagała się z silnymi bólami głowy, ale żaden z lekarzy nie skierował jej na rezonans magnetyczny czy tomografię. Sądzili, że to zwykła migrena. Decydującym elementem w walce z guzem okazał się zabieg napromieniowania - gamma knife, dzięki któremu uniknięto otwierania czaszki.
Swoją historię aktorka chce przekuć w przesłanie dla innych.
"Dbajmy o swoje zdrowie psychiczne, szczególnie w tych tak trudnych dzisiejszych czasach, dbajmy o siebie i bądźmy czujni na innych. Tych, którzy potrzebują pomocy... Nie lekceważmy wszelkich objawów depresji, załamań, zapaści psychicznych. Wyciągajmy pomocną dłoń do tych, którzy tego potrzebują, wszystko zaczyna się od naszego stanu psychicznego, większość chorób i tragedii z nim związanych. Spoglądajmy uważniej na wszystkich wokół nas, bądźmy dla siebie łagodni i WYROZUMIALI... dajmy spokój z agresją, hejtem, ocenianiem okrutnym, odrzucaniem. Mamy tylko jedno życie. Pielęgnujmy relacje, przyjaźnie... i reagujmy na tych, którzy nagle uciekli gdzieś, zamknęli się w swoim świecie, w swoim samotnym świecie... bo nie daj Boże..." - pisze Biedrzyńska.
Łatwo powiedzieć, trudno zrobić... "Staram się wyciągać wnioski z moich doświadczeń nieciekawych, nie zawsze to wychodzi, nie zawsze mam tyle siły, żeby samą siebie 'postawić do pionu'" - przyznaje. Na szczęście są ludzie, na których ramieniu może się oprzeć. "Są dni, chwile, kiedy chciałabym uciec gdzieś daleko, są chwile, kiedy tak bardzo potrzebuję bliskich, silniejszych, mądrzejszych... Szanuję i jestem wdzięczna za kolejną szansę, ale mam świadomość, że sama często nie dałabym rady..." - stwierdza.