Ada Fijał: Bardzo dużo czerpię z ról, w które wchodzę
Adę Fijał od czternastu lat widzowie mogą oglądać w "Barwach szczęścia", gdzie wciela się w rolę Igi Walewskiej. Na dużym ekranie można ją oglądać w "Zołzie" oraz "Miłości na pierwszą stronę". Ostatnio aktorka wzięła udział w programie "Perfect Picture".
Od 14 lat wcielasz się w postać Igi Walewskiej w serialu "Barwy szczęścia". Twoja bohaterka przeżyła wiele ciężkich sytuacji w życiu. Czy myślisz, że jest w stanie o nich zapomnieć i iść dalej?
Ada Fijał: - Mam taką nadzieję. Przeżyć śmierć męża, próbę samobójczą, pochowanie własnego dziecka to wielka trauma, więc cieszę się, że Iga odpoczywa.
Myślisz, że jej przyszłe związki są w stanie załatać dziurę w sercu po zmarłym mężu?
- To bardzo trudne pytanie. O takich sytuacjach się nie zapomina, a w sercu zostaje blizna. Oczywiście, chciałabym, aby znalazła spokój i drugą połówkę. Myślę, że to by ją bardzo wzmocniło w życiu i dało filar bezpieczeństwa, którego niezwykle potrzebuje.
Iga to osoba, z którą mogłabyś się zaprzyjaźnić?
- Myślę, że tak. Choć jest bardzo trudna i skomplikowana, to jest także niezwykle empatyczną, ciekawą dziewczyną. Jest bardzo roztrzepana i chociaż ja też zaliczam się do grona osób szalonych i mam dużo energii, ale nie jestem taka jak ona. Iga nie jest do końca stabilna emocjonalnie i myślę, że to jest jej problem.
Czy to właśnie z tą rolą widzowie cię utożsamiają?
- Z pewnością kojarzą mnie głównie z serialu, ale biorę udział też w wielu innych projektach. Gdy spotykam się z moimi odbiorcami, to niektórzy znają mnie właśnie z "Barw szczęścia", a inni z działań w social mediach.
Każda rola, w którą się wcielasz, zostawia coś po sobie w twoim życiu?
- Bardzo dużo czerpię z ról, w które wchodzę, ale także ze swoich doświadczeń. Gdy grałam ciężkie sceny w "Barwach szczęścia" to nie do końca potrafiłam się od tego uwolnić, dlatego na swoim Instagramie zaczęłam nagrywać zabawne filmiki. Byłam tak zmęczona historią Igi, że potrzebowałam odskoczni. Miałam okazję także występować w komediach, co bardzo mi pomagało. Szukam równowagi i nie chcę, aby przeciążyła mnie jedna strona.
"Perfect Picture", to nowy program TVN7, w którym jesteś jedną z uczestniczek. Czego nauczyła cię ta przygoda?
- Przede wszystkim nauczyłam się robić zdjęcia profesjonalnym aparatem. Nigdy wcześniej nie miałam takiej możliwości. Szczerze przyznam, że nie spodziewałam się, że jest to aż tak trudne. Na początku miałam duże problemy techniczne, aby w ogóle ogarnąć, czym jest ISO, czas naświetlania i migawka. Gdy już opanowałam podstawy, poczułam, że drzwi do nowej pasji stoją przede mną otworem. Na planie zawarłam także nowe, bardzo wartościowe znajomości. To niesamowite, bo choć rywalizowaliśmy ze sobą, bardzo się wspieraliśmy. Jesteśmy zupełnie różni, a każdy z nas ma inne zainteresowania czy pasje. W "Perfect Picture" mamy całą galerię osobowości z różnych dziedzin życia, dzięki temu naprawdę się wzajemnie inspirowaliśmy.
Do programu podeszłaś jak do ciekawego doświadczenia czy miałaś w sobie prawdziwego ducha rywalizacji?
- Zdecydowanie bardziej otworzyłam się na ten temat. Gdy byłam uczestniczką "Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami" słyszałam, że nie mam w sobie ducha rywalizacji. Teraz uznałam, że chcę w końcu go poczuć i tak też się stało [uśmiech - przyp. red.]. Przyznam, że nie patrzyłam na nikogo, jak na przeciwnika, choć rzeczywiście męska część uczestników radziła sobie świetnie, jeżeli chodzi o techniczne aspekty.
W każdym odcinku żegnaliście się z jednym z uczestników. Było to dla ciebie duże przeżycie?
- Tak, bo bardzo się ze sobą zaprzyjaźniliśmy. Wielkim plusem było to, że nagrywanie jednego odcinka zajmowało nam około tygodnia, więc spędziliśmy ze sobą naprawdę wiele czasu.
Co najbardziej cię zaskoczyło w programie?
- Zadania. Na początku myślałam, że będziemy fotografować obiekty stojące. Często musieliśmy podejmować się bardzo ekstremalnych zadań, takich jak robienie zdjęcia krążącego wokół nas samochodu czy podczas zjazdu tyrolką. Było to dla mnie stresujące, jednak dzięki temu nauczyłam się przekraczać swoje granice.
Wiedzę, którą zdobyłaś wykorzystujesz na co dzień?
- Nowoczesne telefony są zrobione tak, że nie trzeba ich ustawiać, jednak często, gdy widzę ruszający się obiekt, myślę sobie "jakbym miała aparat, to mogłabym zamrozić ruch". Nauczyłam się nowego spojrzenia na wszystko, co mnie otacza.
Czujesz, że fotografia stała się twoją pasją?
- Myślę, że na pewno otworzyła drzwi do tego. Nie wiem, czy znajdę na to odpowiednio dużo czasu, ale na pewno jak będę miała pod ręką aparat, to go odpowiednio wykorzystam.
Jesteś bardzo aktywna w social mediach. Spełniasz się w roli influencerki?
- Moje życie w social mediach dzieje się przy okazji mojej pracy zawodowej. Uważam, że nie jest to ciężka praca, a w dodatku sprawia mi wiele przyjemności i co ważne - nie obciąża mnie. Dzięki niej mam stały kontakt z moimi obserwatorami. Często zdarza się, że dostaję wiadomości, z których wynika, że moje treści poprawiły komuś humor. To jest w tym wszystkim najlepsze.
Wyobrażasz sobie, że nagle nie masz dostępu do social mediów?
- Tak, chociaż nie wiem, czy chcę, aby się tak stało. Żyjemy w takiej rzeczywistości, że Internet ułatwia nam wiele spraw. Pamiętam czasy, gdy go nie było i wspominam je z sentymentem.
Co przed tobą?
- Obecnie jestem na ekranach kin w dwóch produkcjach - "Zołza" Tomasza Koneckiego i "Miłość na pierwszą stronę" Marii Sadowskiej. Niebawem widzowie będą mogli oglądać mnie w filmie "Cały ten seks" reżyserii Tomasza Mandesa, więc naprawdę dużo się dzieje!
Aleksandra Wojtanek/AKPA