"Arrow": Roy Harper czeka na swój kostium
W 2. serii "Arrow" nasze serca skradł buntowniczy Roy Harper. Mieliśmy okazję osobiście porozmawiać z czarującym i dowcipnym odtwórcą roli początkującego superherosa, Coltonem Haynesem.
Jak czujesz się po zakończeniu tak intensywnego i zaskakującego sezonu?
- Jestem bardzo zmęczony, ale warto było. Przekonaliśmy się, że potrafimy nagrać sceny, które wyglądają, jakby kosztowały setki milionów dolarów i były częścią hollywoodzkiej superprodukcji. Miło jest też przyglądać się reakcji fanów, którzy tak żywo i radośnie reagowali na rozwijającą się historię. Wiem, że finał 2. sezonu wywołał wiele emocji. Nasza ciężka praca opłaciła się i przyniosła efekty.
To był też wyjątkowo trudny sezon dla Roya Harpera. Jak oceniasz jego przemianę?
- Na początku serialu wszystkich odpychał. Mówił: "Zostawcie mnie w spokoju". Był bardzo zbuntowany. W drugim sezonie trochę się odnalazł. Zwłaszcza, że zakochał się w Thei (Willa Holland). Cieszyłem się, że mogę odkrywać stopniowo, jakim chłopakiem jest Roy. Poznawałem różne aspekty jego osobowości. Jest pełen wewnętrznych konfliktów. Bywa dość oschły, ale i też trochę emocjonalny. Ma wielkie serce, a jednocześnie nadal działa na niego Mirakuru i sprawia, że rozrabia. Ten sezon, to była jazda bez trzymanki, raz na wozie raz pod wozem, ale czerpałem ogromną przyjemność z wcielania się w pełnego sprzeczności Roya. Chociaż najtrudniejsze były chwile, gdy Harper leżał nieprzytomny. Wszyscy sobie żartowali: "Och, ale masz trudną pracę. Pewnie ci bardzo ciężko". A było niełatwo. Wyobraź sobie, że jesteś w pracy przez kilkanaście godzin i starasz się leżeć nieruchomo, a twoi koledzy żartują i dowcipkują podczas ujęć. Ja nie mogłem się ruszyć. Gdybym się zaśmiał, to wtedy scena ląduje w koszu i musimy ją powtarzać. To było dosyć męczące doświadczenie. Poza tym trudno jest wysiedzieć w pracy, gdy nie masz nic do roboty.
W finale Roy wreszcie założył maskę. Możemy powitać nowego superherosa?
- Tak. Harper będzie Arsenalem, ale inspirowaliśmy się również komiksową postacią Red Arrow. Kiedy w pierwszym sezonie zastanawialiśmy się nad pseudonimem dla Roya, błagałem: "Tylko nie Speedy. Nie róbcie mi tego!".
Miałeś okazję przymierzyć kostium bohatera?
- Jesteśmy w trakcie przygotowań i sprawdzania, co lepiej pasuje do postaci. Właściwie spodziewałem się, że zobaczmy moje wdzianko w finale 2. serii, ale producenci zrobili z tego nasz mały sekret. Zamierzamy go ujawnić w najmniej spodziewanym momencie. Nie mogę się doczekać. To tak, jakbym miał dostać nowy samochód, np. czerwonego Mustanga.
Możesz zdradzić coś na temat 3. sezonu?
- Niewiele. Zginie kilka ważnych postaci. Mogę powiedzieć, że Felicity (Emily Bett Rickards) umiera w pierwszym odcinku. » Nie dam się nabrać. Za chwilę mam wywiad z Emily. Nie, to David Ramsey w blond peruce. OK. Żartowałem.
Rozmawiała Karo Bednarska