"Anna German": Polityczna propaganda czy wspaniałe dzieła?
Może tęsknicie za porywającymi romansami w oszałamiającej scenerii? Lubicie oglądać karkołomne sceny zapierające dech w piersiach? Jeżeli tak, to rosyjskie seriale są dla was idealne.
Czas, kiedy nasza telewizja musiała emitować produkcje ze Wschodu, odszedł już dawno w niepamięć. Zachłysnęliśmy się zachodnimi serialami i rzuciliśmy w kąt dzieła naszych wschodnich sąsiadów. A może warto do nich wrócić na chwilę, bo jest na co popatrzeć i jak pokazał oszałamiający sukces "Anny German", rosyjskie klimaty mogą nam się spodobać?
W ostatnich latach w naszej telewizji mogliśmy obejrzeć również m.in. "Idiotę", "Mistrza i Małgorzatę", "Doktora Żywago", "Brygadę", a także koprodukcję "Wojna i pokój". To tytuły, do których często wracają sami Rosjanie. Jak obecnie ma się serialowy przemysł w Rosji, możemy przekonać się oglądając "Trzech muszkieterów". To ekranizacja znanej powieści Aleksandra Dumasa, która została nakręcona z rozmachem w 2013 r.
Serial zachwyca znakomitymi kadrami, bogatą scenografią i efektami specjalnymi, których nie powstydziłyby się hity z hollywoodzkiej fabryki snów. Widać, że producenci nie skąpili pieniędzy. Dodajmy, że aktorzy również świetnie wypadają w swoich rolach. Ba, rosyjska wersja przebija nowiutką brytyjską adaptację.
Tak prezentują się tytuły, które powstają z myślą o podboju zachodniego rynku. Jednak na małym ekranie naszego sąsiada dominują seriale historyczne, których akcja rozgrywa się w okresie I i II wojny światowej. Tego typu produkcje przeżywają renesans. Tym razem nie znajdziemy w nich pamiętnych długich scen ukazujących wspaniały krajobraz Matki Rosji.
Twórcy stawiają na wartką akcję, pełną bitew ze świszczącymi kulami, gonitwami i krwawymi jatkami. Gorzej z trzymaniem się faktów historycznych. Widzom serwuje się obrazy sielankowej atmosfery panującej w pokojowo nastawionym ZSRR, który został napadnięty przez faszystów. Takie propagandowe historie zobaczyć można m.in. w "Karnym batalionie" (2004), gdzie kompania stworzona z dezerterów i więźniów politycznych wykonuje najniebezpieczniejsze misje.
W "Apostole" (2007) NKWD szuka nazistowskich szpiegów na terenach ZSRR. W "Likwidacji" (2007) milicjanci walczą z szajką złodziei w powojennej Odessie. Zaś w "Kontrgrze" (2011) przedstawiono fabularną opowieść o procesach norymberskich. Na szczęście, to tylko cześć serialowej machiny. Na wysokim poziomie są również seriale kryminalne, np. "Dziennik mordercy" (2002) to historia zbrodniarza, który zabija ofiary w oparciu o zapiski wspomnień studenta z czasów wojny domowej.
Poza produkcjami pełnymi patosu i lejącej się litrami krwi, w rosyjskiej telewizji znajdziemy mnóstwo zabawnych komedii i oper mydlanych. Niesłabnącą popularnością cieszą się "Stażyści" (od 2010 r.), pokazujący dowcipne i groteskowe sytuacje, które zdarzają się pracownikom służby zdrowia.
Scenarzyści twierdzą, że czerpią inspirację ze zdarzeń, które naprawdę miały miejsce. Jeśli chodzi o melodramaty, to tegorocznym hitem okazała się 16. odcinkowa "Pokusa", w której rosyjski magnat wysyła syna do fabryki w Uralu, by spokorniał i nauczył się zarządzać firmą. Dima ulega wypadkowi i poznaje śliczną Wierę, dla której kompletnie traci głowę. To tylko malutki fragment tego, co powstaje w Rosji. Mamy nadzieję, że zachęciliśmy Was do oglądania.
Media u naszego wschodniego sąsiada mają o co powalczyć, bo widownia w tym kraju to ponad 140 mln odbiorców, którzy nie żałują czasu spędzonego przed małym ekranem. W tym roku premierę miały aż 152 nowości! Wydaje się, że to szokująca liczba, ale większość tych produkcji to miniseriale liczące 4-6 odcinków. Dodajmy, że niektóre z nich są nadawane dzień po dniu, więc zapotrzebowanie jest ogromne. Rosjanie mają wiele pomysłów na scenariusze, ale chętnie kręcą swoje wersje zagranicznych hitów.
Powodzeniem cieszyła się rosyjska adaptacja "Niani", "Brzyduli Betty", "Świata według Bundych", "Skazanego na śmierć" oraz "Dr. House’a" tyle, że w spódnicy. Widzowie przepadają też za latynoamerykańskimi telenowelami i próbują kręcić soap opery w podobnym stylu, np. "W rytmie tango". Przypominamy, że Rosjanie oglądają remake naszej "Emki" - "Lubov kak lubov", a od kwietnia 2014 roku na ich ekranach gości "Otiec Matfiej", czyli "Ojciec Mateusz".
nex