"Dobry omen": Anioł i demon ratują świat. Po raz drugi!
W pierwszym sezonie światu groziła Apokalipsa. W drugim nie do końca nazwana katastrofa. I znowu w środku całej akcji znajdują się dwaj przyjaciele - anioł i demon, którzy chcą zwyczajnie cieszyć się życiem na ziemi czytając książki i popijając wino. I kolejny raz nie będzie im to dane. Tylko czy warto było powracać do tego świata?
Już na wstępie zaznaczę, że jeśli chodzi o twórczość Terry'ego Pratchetta i Neila Gaimana, to jestem osobą zupełnie nieobiektywną. Od dzieciństwa zaczytywałam się ich książkami. Wręcz hurtowo czytałam serię Świata Dysku. Przez charakterystyczną oprawę w polskim wydaniu moi rodzice byli przekonani, że czytam w kółko jedną książkę. Prawdą jest, że do wielu z nich wracałam i za każdym razem bawiłam się przy nich znakomicie.
Mimo mojego uwielbienia całej twórczości obu panów, wcale nie ucieszyłam się na wieść o planowanej ekranizacji ich wspólnej powieści. Wszak każdy doskonale wie, że gdy filmowcy biorą się za popularne książki, to nie zawsze kończy się to dobrze. Jednak tym razem pieczę nad pracami sprawował sam Gaiman. Artysta miał szczególną motywację do tego, żeby otoczyć ekranizację książki szczególną opieką.
Razem z Pratchettem starali się przez wiele lat znaleźć twórców filmowych, w których ręce mogliby oddać swoje dzieło. Ekranizacja tej powieści była marzeniem autora "Świata Dysku". Niestety, nie dame mu było jej zobaczyć. Chory na alzheimera pisarz zmarł w 2015 roku. Gaiman pośmiertnie spełnił życzenie przyjaciela. Chociaż serialowy "Dobry omen" miał swoje wady, to bardzo dobrze poradził sobie z przeniesieniem książkowej historii.
W pierwszym sezonie poznajemy nietypowych przyjaciół - anioła Azirafala i demona Crowley'a (fantastycznie odegranych przez Michaela Sheena oraz Davida Tennanta). Teoretycznie są swoimi przeciwieństwami, ale przez stulecia nieśmiertelnego życia na Ziemi odkryli, że więcej ich łączy niż dzieli. Doskonale odnajdują się we współczesnym świecie. Jeden wśród książek, drugi w stylowym Bentley'u, z którego głośników płynie Queen. Splot pewnych niedopatrzeń sprawił, że już za kilka dni nadejdzie Apokalipsa, co nieszczególnie cieszy zarówno dobrodusznego Azirafala, jak i demonicznego Crowley'a. Postanawiają więc za wszelką cenę zapobiec katastrofie i uśmiercić Antychrysta.
Niespodziewanie "Dobry omen" stał się jednym z moich ulubionych seriali roku 2019. Jednak po ogłoszeniu informacji o pracach nad drugim sezonem, znowu zadałam sobie pytania: "A komu to potrzebne? A dlaczego?". Mając w pamięci moje pozytywne odczucia po pierwszym, postanowiłam dać szansę i drugiemu. Nowe odcinki wykraczają poza fabułę z oryginału, a akcja dzieje się kilka lat po powstrzymaniu Apokalipsy. Azirafal i Crowley w piekle, jak i w niebie uznani są za zdrajców. Nie są tym jednak zbytnio przejęci. Mogą wreszcie w zająć się swoimi rzeczami i cieszyć ziemskimi rozrywkami.