"90210": Szokujące wyznania AnnaLynne McCord
Gwiazdka 90210 śladem koleżanek ujawniła bolesne sekrety swojej przeszłości. Czy zrobiła to po to, żeby wspomóc inne kobiety, czy żeby o sobie przypomnieć?
Czerwiec w młodym Hollywood zdecydowanie należy do AnnaLynne McCord. I to nie za sprawą kolejnej roli (aktorka pojawia się na ekranie jedynie gościnnie, ostatnio w "Dallas") czy z powodów kłopotów osobistych (jej związek ze starszym o 18 lat Dominikiem Purcellem ma się podobno lepiej niż kiedykolwiek).
Więc skąd ten szum wokół jej osoby? Na to pytanie odpowiada felieton aktorki w najnowszym numerze "Cosmopolitan".
- Miałam 18 lat. Przyjechałam do L.A. Pewnego dnia zadzwonił do mnie kolega i poprosił o nocleg. Przyjechał, rozmawialiśmy i zasnęłam. Gdy nagle obudziłam się, C zobaczyłam, że jest we mnie. Zaczęłam krzyczeć: przestań! Wstał, poszedł do łazienki... (...) Miałam depresję. Pisałam smutne wiersze, raniłam się nożem.(...) Jakiś czas później spotkałam go przypadkiem i powiedziałam to głośno do koleżanki: On mnie zgwałcił! (...) Kiedy kręciłam "90210" pewnego dnia wzięłam garść tabletek, gotowa na śmierć. Nagle ocknęłam się i krzyknęłam: Stop! Co Ty robisz? - czytamy w artykule.
Podsumowując swoją historię, McCord napisała: - To moje przesłanie do kobiet. Macie głos. Nie pozwólcie się zastraszyć i zamknąć w pudełku.
Konsekwencją felietonu będzie jesienny tour aktorki po koledżach, w których da serię wykładów. - Liczę na to, że pomogę innym ofiarom - wyznaje AnnaLynne. A złośliwi komentują, że gwiazdka musi coś robić, kiedy telefon z propozycjami zawodowymi nie wydaje się często dzwonić...
MG