1920. Wojna i miłość
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 288
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Z zamiłowania do "wojenki i szabelki"?

Świetnie odnajduje się w serialach historycznych. Jakub Wesołowski lubi szpadę, mundur i jazdę konną. Być może te zamiłowania odziedziczył po dziadku, zawodowym wojskowym.

Serial "1920. Wojna i miłość" to kolejna już, po "Jutro idziemy do kina" i "Czasie honoru" pozycja z Twoim udziałem, w której wraca się do przeszłości...

- Tak. Ale tym razem zadanie było o tyle trudniejsze, że jednak czas odbudowy Polski po zaborach, tworzenie się nowej państwowości i walka z bolszewikami z tego okresu to historia odleglejsza, niż II wojna światowa i pewnie przez to mniej o niej wiemy. Każdy z trójki głównych bohaterów, czy to Władek (Wojciech Zieliński), czy Józek (Tomasz Borkowski), czy wreszcie grany przeze mnie Bronek, definiuje pojęcie polskości po swojemu i widzi przyszłość kraju inaczej.

Reklama

Bronek długo dojrzewał do tak poważnego myślenia.

- Owszem, poznaliśmy go jako niefrasobliwego, młodego człowieka, który nie miał jeszcze sprecyzowanych poglądów, ani planu na życie poza tym, żeby przejść przez nie przyjemnie i bez wysiłku. Dopiero wojna zmieniła go nie do poznania, uruchomiła poczucie odpowiedzialności za ojczyznę, dla której gotów był przelać krew. Stał się prawdziwym bohaterem.

Język, którego używają bohaterowie sprzed blisko stu lat różni się od współczesnego?

- Czasem brzmi archaicznie. Ale generalnie różnica polega na tym, że oni mówili dużo wolniej, niż my dziś. Musiałem się tego pilnować, co przychodziło mi z pewnym trudem, bo z natury jestem szybkomówny.

Przygotowywałeś się kondycyjne do tej roli?

- Tak, mieliśmy zgrupowanie w Legionowie, gdzie pod okiem Jurka Celińskiego, znakomitego kaskadera i znawcy militariów, trenowaliśmy władanie szablą, bagnetem i jazdę konną. To był miesiąc niezłej harówy, ale i niesamowita frajda, jaka mi się trafiła!

Czy zamiłowanie do "wojenki i szabelki" odziedziczyłeś w genach?

- Z tego, co wiem, rzeczywiście miałem walecznych przodków. Teraz mój dziadek, również oficer, a przy tym były wykładowca wojskowy, z uwagą śledzi moje poczynania i udziela mi cennych wskazówek.

Nie obawiasz się zaszufladkowania w nurcie historyczno-wojennym?

- Wszystkim tego typu produkcjom, w których dotąd uczestniczyłem, towarzyszyła aura wyjątkowości, pełne skupienie i gotowość do pracy na najwyższych obrotach. I jeśli miałoby tak być dalej, to mogę grywać żołnierzy do końca życia! Mam wrażenie, że robimy coś pożytecznego. W prosty, przystępny sposób, bez zbytniego patosu, opowiadamy ludziom o najważniejszych sprawach. Takie filmy uczą historii i patriotyzmu.

Patriotyzm nabiera nowego znaczenia w ogniu walki. Zastanawiałeś się, czy współczesna młodzież gotowa by była do takich poświęceń, jak Twoi bohaterowie?

- Nie raz. Miałem nawet okazję rozmawiać o tym z profesorem Bartoszewskim, który powiedział mi, że jego pokolenie również nie miało świadomości, że drzemie w nim tak ogromna siła i odwaga, póki nie nastał czas próby. Być może podobnie byłoby z nami... Chcę w to wierzyć.

Rozmawiała Jolanta Majewska

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Jakub Wesołowski | 1920. Wojna i miłość | Czas honoru
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy