"13 posterunek": Aleksandra Woźniak i Maciej Ślesicki byli parą! To on zrobił z niej gwiazdę!
Aleksandra Woźniak, którą po raz ostatni oglądaliśmy na małym ekranie jesienią 2020 roku jako Zytę w "Klanie", była przed laty ulubioną aktorką Macieja Ślesickiego. Reżyser nie tylko obsadził ją w roli Kasi w "13 posterunku", ale też zaprosił do swojego życia. Wydawało się, że są ze sobą bardzo szczęśliwi, a jednak - zamiast na ślub - zdecydowali się na rozstanie.
Zanim dokładnie ćwierć wieku temu - w 1997 roku - Aleksandra Woźniak poznała Macieja Ślesickiego, który powierzył jej rolę w Kasi w swym "13 posterunku", była już... rozwódką.
- Byliśmy bardzo niedojrzali, gdy postanowiliśmy się pobrać. Szybko zdecydowaliśmy się na ślub, a potem na rozwód - mówiła aktorka, tłumacząc, dlaczego jej związek z kolegą z liceum nie przetrwał próby czasu.
Maciej Ślesicki odkrył w Oli talent komediowy, a przy okazji zakochał się w niej bez pamięci i - na szczęście - z wzajemnością. Aktorka i reżyser zostali parą, ale starali się nie afiszować ze swym uczuciem.
Spotkanie ze starszym o dziewięć lat reżyserem było dla Aleksandry Woźniak przełomowym momentem w życiu. Udział w "13 posterunku" uczynił z niej przecież gwiazdę!
- Nigdy nie zapomnę, że Maciej najpierw zapytał mnie, czy jestem w stanie pracować non stop przez 9 miesięcy. Nie namyślając się długo, odpowiedziałam: "Oczywiście!". Potem zdałam sobie sprawę, jak wielką odpowiedzialność wzięłam na siebie - opowiadała w wywiadzie.
Tak naprawdę dopiero po paru miesiącach Ola zrozumiała, że Ślesicki wymaga od niej - jako aktorki i jako swojej życiowej partnerki - absolutnej wyłączności i dyspozycyjności. Szybko zaczęło jej to przeszkadzać.
- Żyłam jak w złotej klatce. Mało kto wiedział o tym, że zajmowałam się jego synami, że inwestowałam w jego dom, w którym razem mieszkaliśmy. Uczucie, które nas łączyło, było autentyczne, ale młoda aktorka i starszy od niej, doświadczony reżyser to idealny zestaw, by wcisnąć ich w stereotyp. Otrzymałam łatkę dziewczyny, która dla kariery związała się z reżyserem - żaliła się w wywiadzie, wspominając swój związek z Maciejem Ślesickim.
Aleksandra Woźniak nie wytrzymała presji i pewnego dnia zdecydowała się odejść od reżysera, zostawiając mu większość rzeczy, które kupili, gdy byli razem. Nie przypuszczała, że słono zapłaci za swój krok.
- Gdy odeszłam, nagle odwróciło się ode mnie pół środowiska, a ja nie wiedziałam dlaczego - stwierdziła w rozmowie z "Dziennikiem".
Okazało się, że były partner... blokował karierę Oli.
- Potrafiłam wygrać casting, po czym po kilku godzinach albo następnego dnia nagle mój angaż był anulowany. Po latach wiele osób zaczęło otwarcie mi mówić o tym, że, w związku z rozstaniem z Maćkiem słyszeli na mój temat negatywne rzeczy - wyznała.
Maciej Ślesicki nigdy nie skomentował słów byłej ukochanej.