Uczestnicy programu wyjawili prawdę o prowadzącej. To może zaskoczyć
Nie milkną echa po zakończeniu siódmej edycji "Sanatorium miłości". Program wywołał wiele emocji zarówno wśród uczestników, jak i samych kuracjuszy. W trakcie minionej odsłony niejedna osoba traciła cierpliwość. Jak było w przypadku prowadzącej, Marty Manowskiej? Urszula i Stanley, uczestnicy formatu, wyjawili tajemnicę zza kulis.
Uczestnicy "Sanatorium miłości" udowadniają, że miłość można odnaleźć w każdym wieku. Program randkowy stacji TVP zadebiutował w telewizji w 2019 roku i od tamtego momentu cieszy się sporą popularnością wśród widzów.
W zakończonej niedawno, siódmej edycji show publiczność mogła śledzić losy wielu barwnych uczestników, wśród których byli: Ania, Gosia, Ula, Grażyna, Ela, Danusia, Zdzisław, Stanley, Marek, Stanisław, Bogdan i Edmund. W emocjonującej odsłonie narodziło się uczucie między Ulą i Stanleyem, które trwa do dziś.
Wspomniana para, która poznała się w programie, po emisji finałowego odcinka udziela wielu wywiadów. Podczas jednej z rozmów zakochani wspomnieli o kulisach formatu oraz prawdziwym zachowaniu Marty Manowskiej. Mimo chwil napięcia, których nie brakowało podczas siódmej edycji, prowadząca przez cały czas była dla uczestników serdeczną i wspierającą osobą.
"Marta zawsze miała bardzo dużo empatii w sobie. Nawet poza kręceniem programu potrafiła stworzyć taką atmosferę ciepła, życzliwości, przyjaźni, normalności i to było kapitalne" - wyjawili seniorzy w rozmowie z Party.
"Jeśli zauważyła, że ktoś ma jakiś cięższy dzień, bo nie bez przerwy można się uśmiechać, zawsze potrafiła rozbawić, doradzić czy po prostu tak zareagować, że człowiek zmieniał nastawienie do życia" - zachwalali Manowską.
Zobacz też: "Minuta ciszy" wraca z drugim sezonem. Może być jeszcze lepiej?