Los nie oszczędzał uczestniczki "Rolnika". "Nie było czasu na łzy"
Agata, uczestniczka "Rolnik szuka żony 11", podzieliła się swoimi życiowymi doświadczeniami, opowiadając o trudnościach, jakie spotkały ją na przestrzeni lat. W najnowszym wywiadzie wyznała, że po śmierci męża nie miała czasu na łzy. "Nieraz wracając do domu, po prostu padałam ze zmęczenia na łóżko. Nie było czasu na łzy, uciekałam w obowiązki i macierzyństwo" - mówi.
Agata ma 57 lat, mieszka w województwie mazowieckim i zajmuje się hodowlą bydła mlecznego. W pracy w gospodarstwie wspierają ją trzy córki oraz syn. Kiedy miała 34 lata, jej mąż zginął w tragicznym wypadku, a rolnictwo stało się dla niej sposobem na poradzenie sobie z cierpieniem - czytamy w opisie TVP.
Uczestniczka "Rolnik szuka żony" zaprosiła na gospodarstwo tylko dwóch kandydatów - Ireneusza i Mirosława. Drugi z nich opuścił gospodarstwo już w siódmym odcinku. Z kolei Ireneusz zrezygnował z dalszej relacji w dziesiątym epizodzie. Mężczyzna zdecydował się na wyjazd w związku z pracą zawodową. Na co dzień spełnia się jako kierowca i często rusza w zagraniczne trasy, które pochłaniają większość jego czasu.
"Wiem, że bycie z kimś, wymaga, może nie wyrzeczeń, ale zmiany zasady życia i dopasowania się do kogoś i dopasowania się do kogoś. Na ten moment Agata nie jest osobą, dla której bardzo chciałbym zmienić życie. Owszem, chciałbym, ale na ten moment nie mogę powiedzieć, że bardzo chciałbym" - komentował Irek.
Agata, która miała w mężczyźnie oparcie, nie kryła smutku z powodu jego wyjazdu. Przyznała również, że będzie brakować jej pomocnej dłoni na gospodarstwie, czym oburzyła wielu widzów:
"Wolałabym, żeby został. Tym bardziej, że nie ma Huberta [syn rolniczki], to by mi pomógł. Ale to jego decyzja: musi wracać. Musi czy nie musi? Nie wiem. Mówi, że musi".
Agata, uczestniczka jedenastej edycji programu "Rolnik szuka żony", udzieliła wzruszającego i bardzo szczerego wywiadu dla TVP. W rozmowie opowiedziała o trudnych doświadczeniach, które na zawsze odmieniły jej życie. Kobieta w tragicznym wypadku straciła męża, co na zawsze pozostawiło ślad w jej sercu.
"Siłę czerpię z tego, co przeżyłam. Po każdej tragedii musiałam się podnieść. Miałam dla kogo żyć, więc nie myślałam negatywnie, tylko szłam do przodu. Może to, że miałam tyle pracy, również mi pomogło. Myślę, że przez to, co mnie spotkało, stałam się bardziej twarda" - opowiadała.
"Jestem dumna z tego, co osiągnęłam, wychowując dzieci w pojedynkę. Jakoś to pociągnęłam. Podczas żałoby miałam mnóstwo pracy. Nieraz wracając do domu, po prostu padałam ze zmęczenia na łóżko. Nie było czasu na łzy, uciekałam w obowiązki i macierzyństwo" - dodała.
Na pytanie, jakie doświadczenia wyniosła z programu, odpowiedziała, że nie żałuje swojej decyzji o zgłoszeniu się do niego.
"[...] Gdy odjechały kamery, razem z mamą zatęskniłyśmy za tymi wszystkimi ludźmi. Zrobiło się wtedy tak pusto. [...] Zaszły duże zmiany, nie tylko we mnie, ale także w moim gospodarstwie. Widzowie zobaczą to w końcówce programu" - podsumowała.
Czytaj więcej: Uczestniczka odejdzie z programu? Tajemnicza zapowiedź zaniepokoiła internautów