Pierwszy polski pogodynek z dnia na dzień stracił pracę w TVP. Dlaczego go wyrzucono?
Czesław Nowicki - pierwszy prezenter pogody w polskich mediach - był jedną z pierwszych ofiar "Krwawego Maćka", jak nazywano Macieja Szczepańskiego, który w 1972 roku został szefem Radiokomitetu. To, że "Wicherek" cieszył się ogromną sympatią telewidzów i był naprawdę wielką gwiazdą, nie miało dla nowego prezesa TVP żadnego znaczenia. Szczepański uważał, że Nowicki to relikt minionej epoki. Pogodynek nigdy nie dowiedział się, dlaczego tak naprawdę go zwolniono.
"Wicherek, Wicherek w tych sprawach największy jest kozak. Nie myli się nigdy w prognozach. Z pogodą konszachty on ma" - śpiewał o Czesławie Nowickim Kwartet Warszawski.
Prognozowanie i zapowiadanie pogody było wielką pasją gwiazdora TVP. On sam mówił, że to jego życiowa misja.
Stojąc przy mapie i prezentując prognozę pogody, Nowicki doskonale wiedział, o czym mówi, bo zawsze był naprawdę świetnie przygotowany do swoich wystąpień. Listy, które dostawał od widzów, często zaczynały się od słów: "Wielmożny Panie magistrze meteorologii...". Choć z wykształcenia był prawnikiem, o meteorologii wiedział wszystko. W sprawach pogody był po prostu wyrocznią!
Zanim Czesław Nowicki trafił do telewizji, przez kilka lat pracował w dziennikach "Słowo Polskie" i "Życie Warszawy". Kiedy 2 stycznia 1958 roku po raz pierwszy pojawił się w "Dzienniku Telewizyjnym", by zapowiedzieć pogodę, od razu stało się jasne, że będzie gwiazdą.
"Wicherek" każdy swój występ okraszał jakąś ciekawostką - prezentował gigantyczne grzyby (jednego z nich przysłał mu do studia premier Józef Cyrankiewicz), olbrzymie truskawki, monstrualne kolby kukurydzy (o pokazanie ich - w celach propagandowych - poprosił go osobiście sam Władysław Gomułka). Kiedy miało padać, występował w płaszczu przeciwdeszczowym lub pod parasolem. Słońce zapowiadał w ciemnych okularach, a opady śniegu - w stroju narciarskim.
Nowicki uwielbiał robić show, a jego kącik pogodowy zawsze był niezapomnianym spektaklem.
Kariera "Wicherka" w TVP trwała 14 lat. W 1972 roku niespodziewanie został z dnia na dzień wyrzucony z pracy. Nie miał pojęcia, czym zawinił, że pokazano mu drzwi. Plotkowano, że stracił posadę, bo nie zastosował się do wytycznych, by nie zapowiadać deszczu na 1 maja.
Faktem jest, że Czesław Nowicki nie pozwalał na to, by szefowie wchodzili mu na głowę.
"Trochę się stawiał, więc dali mu partnerkę, czyli mnie, ale o żadnych naciskach nie było mowy" - powiedziała wiele lat później w rozmowie z "Polityką" Elżbieta Sommer, która przez prawie dekadę występowała z "Wicherkiem" w parze.
Nowicki początkowo nie przepadał za Elżbietą, którą telewidzowie nazywali "Chmurką". Przekonał się do niej, dopiero gdy zrozumiał, że nie chce go wygryźć z wizji. W końcu zostali przyjaciółmi.
Po przymusowym odejściu z TVP "Wicherek" opowiadał w wywiadach, że sam zrezygnował z pracy na znak protestu przeciwko likwidacji redakcji ochrony środowiska, którą stworzył i której był szefem. Twierdził, że nie mógł zgodzić się na to, by tak po prostu zabrano mu jego "dziecko".
Telewidzowie byli jednak przekonani, że Czesław Nowicki padł ofiarą nowego prezesa, Macieja Szczepańskiego, który chciał, by Telewizja Polska stała się "światowa", a występy "Wicherka" i jego spontaniczność nie pasowały mu do wizji telewizji w zachodnim stylu. Plotkowano też, że prezenter został wyrzucony za niesubordynację i brak pokory.
"Tak naprawdę nie wiem, dlaczego mnie zwolniono" - stwierdził Czesław Nowicki tuż przed śmiercią, dodając, że wiele jest teorii na ten temat, ale wszystkie są mocno naciągane.
Dopiero po jego pogrzebie prawdę o zwolnieniu go z TVP wyjawiła na łamach swej książki "Teraz ja..." Irena Dziedzic. Dziennikarka zdradziła, że pogodynek został wyrzucony po emisji reportażu, który przygotował dla jednego z serwisów informacyjnych, a który opowiadał o bohaterskich lotnikach ratujących w czasie nawałnicy ciężko chorą matkę kilkorga dzieci. Traf chciał, że w dniu, kiedy materiał trafił na antenę, kobieta zmarła w szpitalu, do którego przetransportowali ją lotnicy z reportażu, co rozwścieczyło Macieja Szczepańskiego. Przewodniczący Radiokomitetu miał uznać, że tego typu wpadki nie mogą mieć miejsca na ogólnopolskiej antenie i polecił wyrzucić Nowickiego w trybie natychmiastowym.
"Czesio palnął głupstwo. Ale żeby zaraz go wyrzucać? Był taki przywiązany do swojej sławy" - napisała Irena Dziedzic, wspominając "Wicherka" w swojej książce.
Po rozstaniu z telewizją Czesław Nowicki założył kabaret "Barometr" i jeździł po Polsce z własnym programem estradowym. Do końca życia (zmarł w ostatni dzień lutego 1992 roku) nie pogodził się z tym, jak go potraktowano, wyrzucając z pracy, którą kochał ponad wszystko.
*****
Źródła:
1. Książka A. Szarłat "Prezenterki. Tele PRL", wyd. 2012
2. Książka I. Dziedzic "Teraz ja... 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu", wyd. 1992.
3. Książka W. Fillera "Teledynastia. Od Klossa do Owsiaka", wyd. 2000.
4. Wywiad z Elżbietą Sommer, "Polityka", kwiecień 2009.