Ilona Krawczyńska: Wygrała "Taniec z Gwiazdami", a teraz szaleje na "Farmie"
Ilona Krawczyńska od kilku lat próbuje swoich sił w mediach. Jak można zaobserwować, wychodzi jej to bardzo dobrze - niedawno zwyciężyła 13. edycję "Dancing with the stars. Taniec z Gwiazdami", a teraz - już po raz drugi - wciela się w rolę prowadzącej programu "Farma". Pomimo swoich sukcesów i zwiększającej się popularności, stara się rygorystycznie chronić swoje życie prywatne.
W rolę prowadzącej programu "Farma" wcielasz się już drugi raz. Czego nauczyła cię pierwsza seria, że zdecydowałaś się ponownie wystąpić w roli gospodyni?
Ilona Krawczyńska: - Pokazała mi, że uczestników trzeba trzymać twardą ręką. Tym sposobem mieli większy zapał do rozwoju. Jeżeli podchodzilibyśmy do nich zbyt łagodnie, oni też na niektóre zadania machaliby ręką. Ja, Marcelina oraz rolnik Szymon jesteśmy na planie niczym sędzia piłkarski podczas meczu. Jeżeli nie będziemy twardzi i stanowczy, stracimy kontrolę. Uczestnicy zaczęliby faulować, a faule na farmie są zakazane. Bardzo zależy nam na tym, aby zwierzęta były zadbane, a gospodarstwo ciągle się rozwijało. Musimy motywować uczestników, aby wstawali z kanapy!
W pierwszych odcinkach drugiej serii uczestnicy nie byli zbyt zdyscyplinowani. Z czasem zmienili swoje podejście do obowiązków?
- Zdecydowanie się ono zmieniło! Mam wrażenie, że uczestnicy drugiej edycji dużo bardziej lekceważąco rozpoczęli ten program, niż ci z pierwszej serii. Ich pierwszy dzień na farmie rzeczywiście był okraszony deszczykiem, a oni schowali się w domu! Kiedy razem z Marceliną odwiedziłyśmy gospodarstwo, okazało się, że nawet nie zrobili porządnego obchodu. Rozwścieczyło mnie to niesamowicie! Od razu powiedziałam im, że jeśli nie zadbają o zwierzęta, to nie zawaham się wyeliminować ich z programu. Chętnych naprawdę było bardzo dużo. To jest gra o 100/000 złotych, która daje możliwość przeżycia wyjątkowej przygody. To szansa jedna na milion.
W programie odgrywasz rolę "złego policjanta". Prywatnie również nieugiętość to twoje drugie imię?
- Prywatnie jestem bardzo stanowcza, aczkolwiek zawsze pozytywnie nastawiona do ludzi i świata. Nie szukam konfliktów, a wręcz staram się je pokojowo rozwiązywać. Uwielbiam poznawać ludzi i się uśmiechać. W programie "Farma" mam tzw. poker face. Niesamowite jest to, że ja tę pokerową twarz pokochałam! Kiedy oglądałam pierwszą edycję "Farmy", przestraszyłam się sama siebie. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że bycie poważnym weszło mi w krew. Wydaje mi się, ze powodem może być to, że faktycznie poważnie potraktowałam samą farmę. Uczestnicy czasami się mnie boją. Bywają momenty, kiedy są na mnie źli. Mimo wszystko takie podejście motywuje ich mocno do pracy.
Można powiedzieć, że w programie odgrywasz pewną rolę. Może to pora na plan filmowy?
- Wydaje mi się, że byłaby to bardzo ciekawa przygoda w moim życiu. Nie jestem jednak pewna, czy faktycznie dobrze sprostałabym takiemu wyzwaniu. Nie mam doświadczenia w pracy jako aktorka. Staram się być szczerym człowiekiem i niczego w życiu nie udaję. Myślę, że za rolę w filmie mogłabym dostać nagrodę Złotych Malin (śmiech - przyp. red.)
W pierwszej edycji "Farmy" miałaś ochotę sprawdzić się w wiejskich obowiązkach. Tym razem też chętnie pomagałaś uczestnikom?
- W drugiej edycji czułam nawet jeszcze większą chęć do pracy. Uczestnikom rzeczywiście dłuższą chwilę zajęło, żeby się rozkręcić. Ja nie czekam, aby coś zrobić. Kiedy widzę, że coś popsuło się w moim mieszkaniu od razu chwytam za młotek. Od dziecka uwielbiam prace, które większość ludzi przypisuje mężczyznom. Muszę jednak podkreślić, że nie lubię przydzielać zadań do danej płci. Uważam, że wszystko jest dla wszystkich, a ja jestem raczej sprawna manualnie. Praca pali mi się w rękach! Wyrzucenie gnoju czy zbudowanie wychodka to dla mnie żaden problem.
Mimo twojej wielkiej sympatii do wsi, żyjesz jednak w dużym mieście.
- Mieszkam w Łodzi, jednak pochodzę z małej miejscowości Trzemeszno w Wielkopolsce. Miałam swoje pole, pszczoły i kury! Dziadek uczył mnie pracy na łonie natury. Myślę, że właśnie moje wspomnienia z dzieciństwa sprawiły, że na farmie czuję się tak dobrze. Tęsknie za tym! Do dużego miasta przeprowadziłam się na studia, później już w nim zostałam. Jednak kiedy tylko mogę, uciekam do miejsc, w których mogę odetchnąć i być blisko natury.
Uczestnicy "Farmy 2" nie wnoszą na plan telefonów komórkowych. Myślisz, że ty też przeżyłabyś kilka tygodni bez kontaktu ze światem?
- Oczywiście przeżyłabym bez telefonu, jednak brakowałoby mi go. Nie oszukujmy się. Telefon jest częścią mojej pracy, praktycznie cały czas mam go przy sobie. Rzeczywiście zdarzają mi się jednak takie dni, kiedy go wyłączam. Uwielbiam spędzać czas sama. Potrafię położyć się na polanie z książką i spędzić tak cały dzień. Mam jednak bardzo dużo obowiązków zawodowych, więc telefon jest wręcz przedłużeniem mojej ręki.
Jesteś osobą medialną, a jednocześnie starasz się chronić życie prywatne. Od początku swojej przygody miałaś takie postanowienie?
- Kocham pracę w telewizji i pracę na scenie, jednak kompletnie nienawidzę show-biznesu. Ja się do tego nie nadaję. Chętnie rozmawiam na tematy dotyczące programów, w których biorę udział, jednak jeżeli ktoś zapytałby mnie o jakiekolwiek tematy prywatne, to nie byłoby szans, aby uzyskał odpowiedź. Uważam, że moje życie prywatne jest dla mnie i dla moich bliskich. Publicznie wypowiadam się tylko na tematy zawodowe. Dzięki temu chronię siebie i swoją rodzinę.
Masz za sobą negatywne doświadczenia?
- Mam bardzo dużo przyjaciół, którzy żyją w świecie show-biznesu i znam historię o tym, jak to środowisko potrafi wyniszczać i doprowadzać do skrajnych emocji. Uważam, że dużo dziennikarzy nie zważa na emocje osób, z którymi rozmawia. Szukają dram i mają z tego ogromną satysfakcję. To nie jest w porządku. Ja nie chce istnieć na portalach plotkarskich. Na początku swojej ścieżki zawodowej słyszałam głosy, że powinnam pogodzić się z tym, że ktoś zagląda mi w życie prywatne. Nie zgadzam się. Dla mnie to praca jak każda inna. Sama ukończyłam studia dziennikarskie i dla mnie zajęcia z etyki były bardzo ważne. Teraz mam wrażenie, że nie każdy dziennikarz traktował je poważnie.
Twoja kariera ciągle się rozwija. Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
- To są dla mnie najtrudniejsze pytania na świecie. Jeśli pięć lat temu zadałabyś mi podobne pytanie, to w życiu nie przewidziałabym miejsca, w którym jestem obecnie. Ciężko mi aż tak daleko wykraczać w przyszłość. Nie chcę też się ograniczać w swoich marzeniach. Wszystko, czym aktualnie się zajmuję przynosi mi ogrom satysfakcji i radości. Zobaczymy, co będzie dalej. Chciałabym jednak kontynuować swoją przygodę z prowadzeniem programów telewizyjnych. Mam nadzieję, że "Farma" będzie trwała latami, bo uważam, że jest to wyjątkowy program. Inny niż wszystkie.
Rozmawiała Aleksandra Szymczak/AKPA