Doda: Wygrałam naprawdę ciężką walkę o siebie
Po trudnych doświadczeniach w życiu prywatnym Doda wychodzi na prostą i rozpoczyna w swoim życiu nowy rozdział. Gwiazda przeszła terapię i powróciła na scenę. W jej życiu zawodowym jest teraz naprawdę gorąco! Wybrała drugie imię - Aqualiteja. Wydała nową płytę - "Aquaria", która już pokryła się złotem. Wzięła także udział w programie "Doda. 12 kroków do miłości".
20-lecie pracy, nowy program, nowa płyta, nowe imię. To był chyba dla Ciebie ważny, przełomowy rok?
Doda: Fajnie, że płyta i program zbiegły się z 20-leciem mojej kariery, ale to totalny zbieg okoliczności. Nie zakładałam, że z tej okazji wydam płytę, która będzie traktowała o najgorszym okresie w moim życiu. Nie sądziłam, że po tym wszystkim, co mi się przytrafiło w ostatnim małżeństwie, jeszcze na koniec klęknie mi psychika. Od dwóch lat nie gram koncertów. Zrobiłam sobie przerwę. Czułam się bardzo wyeksploatowana, psychicznie i fizycznie.
Ale wyszłaś na prostą? Przezwyciężyłaś kryzys?
Wygrałam naprawdę ciężką walkę o siebie. Krok po kroku, spokojnie i bez presji, narodziła się we mnie znów miłość do muzyki. Tylko już zupełnie innej. Nie byłam w stanie wrócić do rockowych brzmień - wzbudzały we mnie niepokój. Poczułam ukojenie w tanecznych rytmach. Mogłam wytańczyć swoje problemy i troski.
Czy to był dla Ciebie rodzaj terapii? Psychologowie radzą, żeby przelewać na papier swoje problemy. Ty pisałaś piosenki, w których rozliczałaś się z demonami przeszłości i zawodami miłosnymi?
Jak najbardziej. Wszystko, co ostatnio robiłam, było rodzajem terapii. Najgorszy okres w swoim życiu bardzo ukrywałam. Wstydziłam się. Nikt nie miał pojęcia, co tak naprawdę dzieje się w moim życiu. Maskowałam się, grałam inną osobę. W końcu nadszedł czas, żeby dać ujście emocjom i opowiedzieć swoją historię na płycie. Zwieńczeniem wszystkich terapii, które przeszłam, było reality show "Doda. 12 kroków do miłości".
Eksperyment na żywym organizmie, jak go nazwałaś.
Kiedy udało mi się pokonać depresję, pomyślałam, że fajnie zrobić program, który pomoże też innym ludziom. W zabawny sposób - z czarnym humorem, dystansem i autoironią, które w sobie cenię - staraliśmy się odczarować stereotypowe myślenie na temat terapii, że to coś wstydliwego czy złego. Nie! Warto sięgać po pomoc, przepracowywać swoje traumy. Czasami błędy są w nas i warto je znaleźć, żeby zmienić swoje życie.
Jakie wnioski wyciągnęłaś dla siebie?
Wiedziałam, że jeśli pozwolę się nagrać, również w intymnych sytuacjach, i spojrzę na wszystko z boku, będzie to dla mnie terapia szokowa. Zwłaszcza gdy przeanalizuję całość z psychoterapeutą. Wartość, której nigdy wcześniej, ani gdzie indziej, nie mogłabym doświadczyć. Ten format w Izraelu odniósł ogromny sukces. Jego bohaterka znalazła miłość, wyszła za mąż, urodziła dwójkę dzieci, założyła rodzinę. Całkowicie zaufałam temu programowi, wierząc, że zmieni moje życie i w części życie widzów.
Na kanapie u terapeuty mówiłaś o swoich eks. Jeden korzystał z usług prostytutek, kolejny zostawił Cię, choć uratowałaś mu życie, kosztem swojego zdrowia. Poczułaś ulgę mogąc to z siebie wyrzucić?
Też, choć chwilami byłam zażenowana tym, co oglądam. No, ale nie robiłam tego programu, żeby się sobą zachwycać. To miało być reality, które szczerze pokaże różne emocje i prawdę o człowieku, który składa się z wad, zalet, błędów, szlachetnych rzeczy, upadków, przywar, problemów. Kiedy zobaczyłam, ile ja gadam o byłych, byłam zaskoczona. Widocznie głęboko to we mnie siedziało. Cieszę się, że wszystko powiedziałam i więcej nie będę wracać do tego wątku. Nie mam takiej potrzeby i to jest super. Terapia osiągnęła sukces.
Zauważyłam, że ostatnio nosisz na szyi wisiorek z księżycem. Księżyc to przypływy i odpływy, emocje, woda, symbol zmiany?
To mój amulet z ametystu - Księżyc w nowiu. Patron nowego początku i transformacji. Noszę go od momentu, kiedy w moim dowodzie pojawiło się drugie imię - Aqualiteja. Sama go zaprojektowałam, także proszę nie kopiować (śmiech - przyp. red.).
Nowe imię też sama wymyśliłaś?
Nie, to był bardzo żmudny proces - krwi koryto. Interesuję się numerologią. Po tych wszystkich nazwiskach, które przejmowałam od swoich mężów, zaburzyłam swoją energię numerologiczną. Musiałam wykonać kawał ciężkiej pracy z profesjonalistami od numerologii, żeby przywrócić pozytywną energię, którą dostałam na dzień dobry. Jestem numerologiczną 3. Nie tylko nazwa mojego imienia coś znaczy. Suma spółgłosek i samogłosek też jest nieprzypadkowa. Nazwa Aquaria również. Każdy ma swojego bzika.
Po drodze Ci również z astrologią? Jako zodiakalny Wodnik jesteś niepokorną indywidualistką?
Wodnik to też rewolta, bunt, niezależność. Mam bardzo ciężki obraz astrologiczny. Wenus w Koziorożcu sprawia, że w miłości jestem wierna, konserwatywna, staroświecka, mało wylewna. Ale jak już kocham, to kocham. Ciężko pracowałam na swój sukces. Nic nie było łutem szczęścia. Jak to się mówi - nie narzekaj, że masz pod górę, jak idziesz na szczyt. No to nie narzekam.
Logo "Aquaria", które widnieje na Twojej płycie, składa się z wielu symboli. Oprócz Księżyca, jest Słońce, czyli ogień, ciepło i energia, Twój znak zodiaku - powietrzny Wodnik. Siła żywiołów!
Lubię naturę, żywioły, symbole, pierwotną słowiańską energię, dużo z niej czerpię.
A tak w ogóle, to lubisz wodę?
Nie, boję się jej, choć mam do niej ogromny szacunek. Jest dla mnie metaforą oczyszczenia. Kiedy jest źle, może przyśpieszyć proces uzdrawiania - ze sztormu wejść na spokojną taflę.
Drugi raz do tej samej rzeki nie zamierzasz wchodzić?
Na pewno nie!
Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz