Żebrowski zagra w serialu

Aktor Michał Żebrowski ma za sobą trudny i pracowity rok. O tym, jak w Teatrze 6. piętro obchodzi się karnawał, zawodowych propozycjach i wielkiej pasji, która go napędza do pracy, artysta opowiada w rozmowie z PAP Life.

Wiem, że boks to pana wielka miłość. Ciągle umawia się pan na sparingi?

Michał Żebrowski: - Niestety, nie mam na to czasu. To był bardzo intensywny rok. Założyłem teatr, a jego prowadzenie wymaga bardzo dużo czasu. Często wychodziłem z domu o godzinie 8:00, a wracałem po 22:00. Dlatego boks na razie poszedł w odstawkę.

Teatr 6. piętro, który założył pan z reżyserem i pedagogiem Eugeniuszem Korinem, przygotował dla swoich widzów niespodziankę karnawałową. Co to takiego?

- Od 25 do 30 stycznia zagramy 8 przedstawień spektaklu 'Fredro dla Dorosłych mężów i żon'. To nasz hit w znakomitej obsadzie: Jolanta Fraszyńska, Joanna Liszowska, moja skromna osoba i debiutujący w roli Alfreda - Konrad Darocha, bardzo obiecujący, tegoroczny absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej, aktor wszechstronnie utalentowany. Bardzo cieszymy się z tego nabytku w naszym teatrze. Podczas karnawałowych przedstawień będą niespodzianki i losowania nagród. Nic więcej nie powiem. Żeby się przekonać trzeba po prostu przyjść (śmiech).

Reklama

Minął rok od otwarcia Teatru 6. piętro. Jak ocenia pan ten czas? Co jest największym sukcesem?

- Zapewne to, że zarówno widzowie jak i osoby pracujące w teatrze, przychodzą tam z uśmiechem. Marzyło mi się, żeby mój teatr był miejscem przyjaznym do pracy, żeby wszyscy przychodzili tam z radością. Kontraktujemy pracowników na określone zadanie i staramy się wywiązywać ze swoich obowiązków. Taka dobrowolna współpraca powoduje, że aktorzy inaczej pracują niż wtedy, gdy są do czegoś zmuszani. To jest prywatna inicjatywa teatralna Eugeniusza Korina i Michała Żebrowskiego. Bierzemy pełną odpowiedzialność za to, co dzieje się na scenie. Jeżeli widzowi coś się nie podoba w naszym teatrze, to on do tego, jako podatnik nie dopłaca.

Najgłośniejszą premierą w Teatrze 6. piętro był spektakl "Zagraj to jeszcze raz, Sam" Woody'ego Allena.

- Trudno o głośniejszą premierę! Przecież w tym spektaklu główną rolę gra jeden z najpopularniejszych Polaków...

Zaangażowanie Kuby Wojewódzkiego do głównej roli w pierwszym spektaklu to była chyba dość ryzykowana decyzja. Środowisko się oburzyło. Wojewódzki to przecież nie aktor.

- Woody Allen też nie jest aktorem. Jest pisarzem, który w tej roli debiutował w 1969 roku. Zagrał to około 500 razy i wszyscy wiemy, jak potoczyła się dalej jego kariera. Oglądając dziś filmy z jego udziałem, nie widzimy aktora, tylko prywatnego Woody'ego Allena, który jest po prostu sobą.

Czy w ciągu pierwszego roku działalności, Teatr 6.piętro spełnił cele, które pan sobie założył?

- Wielkim trudem było w ogóle założenie teatru. Musimy płacić za to, że rezydujemy w Pałacu Kultury. Musimy ciężko pracować, żeby spłacać kredyt, który zaoferowało nam miasto. Wielkim ryzykiem było otwarcie teatru, a jeszcze większym trudem będzie utrzymanie poziomu i rozwijanie repertuaru oraz poszerzanie aktorskich indywidualności.

Czy teatr pochłonął pana bez reszty? A może planuje pan powrót na duży ekran?

- Tak naprawdę nie zszedłem z ekranu, ponieważ dużo grałem w Rosji. Na pewno zagram w filmie, który będzie realizowany w wakacje w Polsce. Wezmę też udział w 13 - odcinkowym serialu telewizyjnym. Poza tym dziesięć miesięcy temu urodziło mi się dziecko i ostatnią rzeczą, której teraz bym chciał, są wyjazdy.

A jakie inne cele stawia pan sobie na nadchodzące miesiące?

- Muszę wziąć się za siebie! Postanowiłem w Nowym Roku schudnąć, bo mam kilka kilogramów do zrzucenia. Nie jest to dla mnie jednak powód do zamartwiania, ponieważ lubię takie wyzwania.

swiatseriali/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy