River Phoenix: Wstrząsająca historia młodego gwiazdora Hollywood
River Phoenix był wschodzącą gwiazdą hollywoodzkiego kina. Niezwykła uroda, talent i charyzma sprawiały, że wróżono mu ogromną karierę. On sam już od najmłodszych lat zdecydowany był na związanie swojej przyszłości z aktorstwem i plan ten sukcesywnie realizował. Zaczęło się od występów w reklamach oraz epizodycznych ról filmowych, a skończyło na nominacji do najważniejszej aktorskiej nagrody – Oscara za pierwszoplanową rolę w filmie „Stracone lata”. Wspaniale rozwijającą się karierę przerwała nagła śmierć aktora.
River Phoenix urodził się jako River Jude Bottom 23 sierpnia 1970 roku w miejscowości Madras w stanie Oregon. Jego rodzice byli hipisami i prowadzili koczowniczy tryb życia. Nie przeszkadzało im to jednak w założeniu dość licznej rodziny - oprócz Rivera mieli jeszcze czwórkę dzieci (Joaquina, Summer, Liberty oraz Rain).
Gdy River miał kilka lat jego rodzice wstąpili do sekty Children od God (Dzieci Boga) i zaczęli wyjeżdżać na misje. Wyjazdy wiązały się z częstymi zmianami miejsca zamieszkania. Rodzina osiadała m.in. w Portoryko i Wenezueli. Każde z dzieci państwa Bottom urodziło się w innym mieście, a niektóre poza granicami USA.
Szybko okazało się, że Children of God to groźna sekta prowadzona przez dewiantów. Bottomowie zdecydowali się wówczas na rychły powrót do kraju, gdzie postanowili zacząć nowe życie. Zmienili nazwisko na Phoenix i tak jak mityczny ptak chcieli się odrodzić na nowo. Zamieszkali na przedmieściach Los Angeles, a swojej szansy zaczęli upatrywać w Fabryce Snów.
To właśnie wtedy rozpoczęła się kariera Rivera Phoenixa. Rodzice wysyłali chłopca na pierwsze castingi, a on doskonale radził sobie przed kamerą. Jego talent bardzo szybko został dostrzeżony.
Początkowo chłopiec zagrał w kilku reklamach i serialach. Role, które dostawał były skromne i epizodyczne, pozwoliło to jednak na dość duże zasilenie budżetu rodziny. Przełom w karierze Rivera nastąpił w 1985 roku, kiedy nastolatek wystąpił w przygodowym filmie "Odkrywcy". Mimo że była to niewielka rola, to młody aktor został doceniony, a kolejne propozycje zaczęły się mnożyć.
Phoenix coraz częściej angażowany był w filmach i grał u boku gwiazd Hollywood. Jako 18-latek zagrał w dramacie "Stracone lata". Głośny film o rodzinie, która przez siedem lat ukrywała się przed FBI, przyniósł Riverowi nominację do Oscara.
Potem posypały się kolejne propozycje - zagrał u Stevena Spielberga w filmie "Indiana Jones i ostatnia krucjata". Ale za największy sukces Rivera uważa się jego kultową dziś rolę w filmie Gusa Van Santa "Moje własne Idaho". Phoenix wcielił się w nim w rolę młodego chłopaka pracującego jako męska prostytutka i na całym hollywoodzkim świecie filmowym zrobił ogromne wrażenie.
I choć krok po kroku spełniały się marzenia Phoenixa, on sam coraz gorzej czuł się w roli gwiazdy kina. Wolał zdecydowanie bardziej swoje alternatywne życie, w którym spełniał się jako aktywista i orędownik walki w obronie zwierząt i środowiska.
Sława zdecydowanie zaczęła mu doskwierać i aktor często zaczął uciekać w swoją drugą pasję, jaką była muzyka. Szybko przyjął również rockandrollowy styl życia, co wiązało się z udziałem w licznych imprezach, często naszpikowanych wszelkiego rodzaju używkami.
Wyniszczający tryb życia i przytłoczenie karierą zawodową doprowadziły młodego aktora do depresji. Jedna z ostatnich wiadomości pozostawiona przez niego na telefonicznej sekretarce przyjaciela, brzmiała: "Mam trudności żeby utrzymać się na powierzchni".
Choć River w opinii fanów uchodził wręcz za świętego, to z każdym miesiącem coraz bardziej zatracał się w nałogu. Używkami leczył depresję i odrazę, którą wywoływało w nim ciągłe bycie na świeczniku. Do tragedii doszło w nocy z 30 na 31 października 1993 roku. Młody aktor wraz ze swoją dziewczyną, młodszym bratem Joaquinem oraz siostrą Rain przebywał w klubie swojego przyjaciela - Johnny’ego Deppa. Miejsce, w którym imprezowała cała elita Hollywood nie stroniło od nałogów.
To właśnie Joaquin kilka lat po tragicznym wydarzeniu zrobił karierę. Dziś może poszczycić się statuetką Oscara za rolę w filmie "Joker". Podczas swojej mowy na gali oscarowej wspomniał o swoim starszym bracie:
Aktor zszedł ze sceny przy akompaniamencie oklasków gwiazd, w tym także słynnego Leonardo DiCaprio. Gwiazdor po latach przyznał, że widział Rivera krótko przed jego śmiercią i bardzo chciał go poznać.
DiCaprio spotkał Rivera, gdy ten był w drodze do The Viper Room. Szybko jednak zniknął mu z pola widzenia. Kilka godzin później już nie żył, co było ogromnym wstrząsem dla młodego Leo.
Zobacz też: Dziecięce gwiazdy seriali, które zginęły tragicznie