"Prawdziwe uczucie": Nie przypominam Kendry!
W "Prawdziwym uczuciu" Marjorie De Sousa wciąż knuje intrygi i uwodzi mężczyzn. Prywatnie jest bardzo wesołą i otwartą osobą, która nie unika odpowiedzi na osobiste pytania.
Byłaś gwiazdą w Wenezueli, gdy podpisałaś kontrakt z Televisą. Czy było Ci trudno zadomowić się w Meksyku?
- Gdy zaproponowali mi rolę czarnego charakteru w "Zaklętym sercu", przeprowadziłam się do Meksyku. Przyleciałam w poniedziałek, a już w środę rozpoczęły się zdjęcia. To była wielka zmiana, ale było świetnie i zakochałam się w Meksyku. Dlatego po zakończeniu "Zaklętego serca" bardzo chciałam tam wrócić. I Bóg mnie wysłuchał.
Czy długo zastanawiałaś się przed kolejnym wyjazdem do Meksyku?
- Ani chwili. Początkowo nie wiedziałam, że zagram w "Prawdziwym uczuciu". Poszłam na casting do serialu Carli Estrady, ale projekt został anulowany. Zastanawiałam się, co robić. Miałam kilka propozycji i nagle zadzwonił Nicandro Díaz. Pojechałam do Meksyku na jeden dzień i wróciłam do Miami. Nazajutrz znów do mnie zadzwonił i spytał, czy chcę zagrać ciekawą postać, czarny charakter. Odpowiedziałam, że nie mam żadnego problemu z tym, że nie wcielę się w główną bohaterkę. Myślę, że była to właściwa decyzja, bo Kendra to jedna z najważniejszych postaci w mojej karierze.
Jak możesz ją opisać, czy jest do Ciebie podobna?
Nieee! (śmiech). Tylko fizycznie jesteśmy do siebie podobne (śmiech). Kendra jest okropna, bardzo wyrachowana, ale ma w sobie coś magicznego. Jej życie było bardzo zagmatwane, nie miała ojca, jej matka była trochę szalona. Jest to osoba, która cierpi, ponieważ myśli, że to, co zdobędzie, wypełni pustkę w jej wnętrzu. Okazuje się jednak, że wciąż potrzebuje silniejszych bodźców. Sądzę, że to spodobało się publiczności, bo Kendra nie jest czarnym charakterem bez powodu, tylko przeżywa wewnętrzne rozdarcie, cierpi, płacze...
Kendra jest bardzo zmysłowa. Odczuwasz strach przed scenami łóżkowymi?
- (Śmiech). Nie boję się ich, ale bardzo się wstydzę. Wyobraź sobie, że musisz założyć prześwitujące ciuszki, oczywiście nie widać niczego, ale i tak są bardzo odważne. Koło ciebie jest mnóstwo ludzi z kamerami, wielu mężczyzn. Dlatego muszę się skoncentrować, żeby się nie zestresować. Kendra wchodzi w relacje z wieloma facetami: z Nelsonem Brizz, Salserem i musiałam się z nimi całować. Każdy z nich zachowywał się zupełnie odmiennie.
Jak podchodzili do Ciebie widzowie?
- To było niesamowite. Nawet producent powiedział: "Nie mogę uwierzyć, że chociaż jesteś taka zła, ludzie Cię kochają". Śmiesznie było słyszeć kobiety, które mówiły, że dzięki mnie ich mężowie wracają wcześniej do domu.
Przypominasz sobie jakąś zabawną sytuację z planu?
- W jednej ze scen miałam w ręku kieliszek, a Francisco Gattorno, czyli Salsero zaczął na mnie krzyczeć. Moim zadaniem było wylać na niego szampana. Przez przypadek kieliszek wyślizgnął mi się z ręki i rozbił mu się na twarzy. Zaczęłam się trząść i krzyknęłam: "Mój Boże, to niemożliwe!". Na szczęście nic się nie stało, ale bardzo się wystraszyłam.
Zaprzyjaźniłaś się z kimś z obsady "Prawdziwego uczucia"?
- Z Sebastianem Rullim pracowałam przy musicalu "Perfume de Gardenia", czasem rozmawiamy z Eduardem (Yañezem - przyp. red.). Każde z nas zajmuje się swoimi sprawami, bo większość z nas pracuje teraz przy nowych projektach. Sherlyn niedawno wzięła ślub i nie mogłam uczestniczyć w uroczystości, bo mieszkałam wtedy w USA.
W prasie krążyły plotki o twoich kłótniach z Eriką Buenfil, Eízą González...
- Dziennikarze musieli wymyślić konflikt, ponieważ chcieli, żeby jakiś powstał. Mogę zapewnić, że sama nie brałam udziału w żadnych sporach. Z Eizą świetnie się dogadywałyśmy, z Eriką mamy bardzo profesjonalne relacje zawodowe, wzajemnie się szanowałyśmy.
Myślisz, że masz szansę otrzymać nagrodę w kolejnej edycji Premios TVyNovelas?
- Oby (śmiech). Nigdy nie dostałam nagrody jako czarny charakter. Za "Sacrificio de mujer" zostałam wyróżniona jako główna bohaterka. Jestem ciekawa, jak zadecyduje publiczność.
Ostatnio wzięłaś udział w show "¡Mira quién baila!".
- To była ciężka praca, trwająca wiele godzin i wymagająca dużego wysiłku fizycznego i psychicznego. Czasem myślałam: "Mój Boże, nie dam rady nauczyć się kolejnego układu tanecznego" (śmiech). Ćwiczyliśmy po trzynaście godzin dziennie. To świetna szkoła i na pewno mi się przyda, gdy będę grać w kolejnym musicalu.
Bierzesz udział w kampaniach społecznych, działasz w organizacji PETA. Myślisz, że w ten sposób możesz zmienić świat?
- Uważam, że powinniśmy pokazać ludziom, że nie jesteśmy jedynie twarzami sprzedającymi telenowele lub kosmetyki, lecz również wypowiadamy się w imieniu tych, którzy nie mogą się bronić. Musimy poruszać ludzkie sumienia!
Jaki jest twój sekret dbania o figurę i urodę?
- Najważniejsza jest pewność siebie. Możesz wyglądać bardzo ładnie, ale jeśli nie czujesz się dobrze z samym sobą i wciąż dostrzegasz w sobie defekty, wtedy ludzie to dostrzegają. Staram się być aktywna, bardzo lubię tańczyć, bo wtedy ćwiczy nie tylko ciało, ale i dusza. Chodzę teraz na lekcje zumby, na siłownię. Jeśli mam czas, biegam po plaży, dzięki czemu mogę oddychać świeżym powietrzem. Lubię żyć w harmonii z naturą, jem zdrowo, nie palę, rzadko piję alkohol.
Co sądzisz o operacjach plastycznych?
- Jestem wielką fanką naturalnej urody, dlatego potrafię utrzymać formę bez pomocy chirurga plastycznego. Nie dlatego, że jestem przeciwna takim zabiegom, tylko bardzo boję się operacji. Poza tym łatwo wpaść w pułapkę ciągłego poprawiania urody i wtedy nie ma już odwrotu.
Jesteś teraz sama czy masz partnera?
- Przy moim obecnym trybie życia nikt nie zniósłby związku ze mną (śmiech). Żyję na walizkach czasami sama nie wiem już, gdzie mieszkam.
Jakie cechy powinien mieć Twój mężczyzna idealny?
- Taki ktoś nie istnieje (śmiech). Tak samo, jak nie ma idealnych kobiet. Gdy się zakochujesz, po prostu jakaś osoba przyciąga Twoją uwagę, intryguje i chcesz ją poznać bliżej.
Na co zwracasz uwagę u mężczyzn?
- Na inteligencję, poczucie humoru. Uwielbiam facetów, którzy potrafią mnie rozśmieszyć. Mężczyzna powinien mnie szanować i podziwiać. Nie może podcinać mi skrzydeł ani zmuszać do robienia rzeczy, których nie chcę.
Rozmawiała Angela Kołowiecka-Wilkos