(Nie)przyjaciele. Polscy aktorzy kiedyś byli blisko. Podzieliła ich nie tylko polityka
Prawdopodobnie każdy z nas zna ten moment rodzinnych spotkań, kiedy na stół zamiast sałatki jarzynowej, wykładane zostają poglądy polityczne wszystkich po kolei. Nie sposób wtedy dojść do jakiegoś merytorycznego konsensusu, a trzymającym się kurczowo swoich racji, bliżej jest do rękoczynów niż porozumienia. Jak było w przypadku Jacka Poniedziałka i Redbada Klynstry, dlaczego ich przyjaźń się rozpadła?
Zarówno Jacek Poniedziałek jak i Redbad Klynstra kończyli Państwowe Wyższe Szkoły Teatralne. Ten pierwszy w Krakowie w 1990 roku, natomiast drugi w Warszawie cztery lata później. Poniedziałek pierwsze role otrzymał w Teatrze KTO, a po studiach związał się z Teatrem Słowackiego. W latach 1992-1997 grywał na deskach Teatru Starego W Krakowie. Klynstra z kolei zaczynał w Teatrze Nowym w Poznaniu, a w latach 2001-2006 współpracował z Teatrem Rozmaitości w Warszawie. Dodatkowo od pierwszego września 2020 roku został pełniącym obowiązki dyrektora, a rok później objął to stanowisko w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie.
Obaj panowie spotkali się niedługo po swoich studiach, grając w spektaklu Zachodnie Wybrzeże Bernarda-Marie Koltèsa w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. To tam po raz pierwszy utworzyła się między nimi więź, a kolejne wspólne występy tylko tę przyjaźń pogłębiały. Jacek Poniedziałek w swojej książce “(Nie)dziennik" wspomina: “Każdy z nich był doświadczeniem wykraczającym poza schemat, zrywającym nawyki i konwenanse. Zjeździliśmy z tymi tytułami tyle festiwali, tyle miast, krajów, kontynentów...". Czuć w tej wypowiedzi nutkę nostalgii i tęsknoty, za czasem młodości, ale przede wszystkim za znajomością, która w tamtym okresie kwitła i obu aktorom musiała dawać poczucie bezpieczeństwa.
Aktorzy nie występowali jedynie w teatrach, ale angażowali się również w projekty filmowe i telewizyjne. Obaj mają na swoim koncie występy w produkcjach TVP. Jacek Poniedziałek do 2008 roku należał do obsady "M jak miłość", a Redbad Klynstra od 2007 roku wciela się w postać anestezjologa doktora Ruuda van der Graafa. Co ciekawe, zanim urodzony w Amsterdamie artysta otrzymał stałą pozycję, pojawił się w serialu jako postać epizodyczna, grając pacjenta. Ich dorobki nie wyglądają imponująco, są to raczej role drugoplanowe lub gościnne występy w polskich operach mydlanych.
W karierze Jacka Poniedziałka wartym uwagi będzie z pewnością angaż w "Eterze" (Krzysztof Zanussi, 2018). Choć film nie został przyjęty zbyt ciepło, krytycy nie mieli wątpliwości i docenili występ aktora, którego raczej znamy z desek teatru, niż wielkiego ekranu. Z kolei w dorobku Redbada Klynstry należy wymienić film "Smoleńsk" (Antoni Krauze, 2016), który pojawia się tutaj nie ze względów artystycznych, ale z racji tego, iż jest to pewnego rodzaju kość niezgody, która znacząco oddaliła obu panów od siebie.
Występując w produkcji opowiadającej o tym tragicznym wypadku, Klynstra jednoznacznie opowiedział się za dyskursem proponowanym przez Antoniego Macierewicza i jego komisję badającą przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jednakże to nie był pierwszy przejaw fascynacji prawą stroną sceny politycznej w wykonaniu artysty. Już w 2010 roku został członkiem Warszawskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego w przedterminowych wyborach prezydenckich. A w latach 2013-2016 prowadził magazyn "Republika kultury" w Telewizji Republika. Przyjaźń prawdopodobnie przetrwałaby te konserwatywne zamiłowania, przecież to nie sympatie polityczne są tym, co tworzy człowieka, ale Klynstra w wyrażaniu swojego światopoglądu poszedł o krok dalej.
W tej historii należy nadmienić, że w 2005 roku Jacek Poniedziałek dokonał coming outu. W obliczu tych faktów przyjaciele stanęli po przeciwnych stronach politycznej i społecznej barykady, choć mimo tego ich przyjaźń albo chociaż znajomość wciąż mogła istnieć, w 2019 roku Klynstra za pośrednictwem mediów społecznościowych tę szansę kompletnie zaprzepaścił.
Klynstra zadał pytanie dotyczące przestępstw seksualnych i ich rzekomego związku ze społecznością LGBTQ+, co wywołało kontrowersje. Być może w momencie upubliczniania tej wypowiedzi, nie widział w niej nic złego, jednak rzeczywistość szybko go zweryfikowała, a agencja, z którą współpracował, natychmiast zerwała z nim umowę. W odpowiedzi na krytykę, Klynstra przedstawił się jako ofiara debaty publicznej, tłumacząc, że jego intencją było jedynie wyrażenie własnej opinii. Na antenie TVP Info mówił: "Ja teraz jestem tu ofiarą, pytanie, kto jest agresorem? Zastanawiał się, czy obecne standardy politycznej poprawności skutkują wykluczeniem z debaty publicznej osób, które wyrażają nietypowe poglądy."
Po kontrowersjach, Klynstra starał się odbudować swój wizerunek, deklarując tolerancję i dystansując się od grup zarówno popierających, jak i atakujących społeczność LGBTQ+. Niemniej niesmak pozostaje. Z pewnością czuje go również Jacek Poniedziałek, który został osobiście dotknięty słowami niegdysiejszego kolegi i zapowiedział, że nigdy mu tego nie wybaczy.
Czytaj również: Paulina Gałązka: Jedna z najpiękniejszych polskich aktorek. Nigdy nie uważała się za urodziwą