Mischa Barton postanowiła stracić dziewictwo przez rolę w serialu!

Rola Marissy Cooper w popularnym serialu "Życie na fali" to najważniejsza pozycja w aktorskim portfolio Mischy Barton. Jak ujawniła w najnowszym wywiadzie aktorka, od początku pracy nad produkcją czuła, że nie jest w stanie wiarygodnie sportretować swojej bohaterki. Głównym powodem stresu gwiazdy był fakt, że - w przeciwieństwie do granej przez siebie postaci - była wówczas jeszcze dziewicą. "Czułam się trochę jak oszustka" - wyznała aktorka.

Serial "Życie na fali" należał do najpopularniejszych telewizyjnych produkcji początku XXI wieku. Licząca cztery sezony seria opowiadała o grupie pochodzących z zamożnych rodzin nastolatków i ich życiowych perypetiach. Produkcja znakomicie spełniła swoje zadanie, wypełniając lukę po kończących się wówczas serialach dla młodzieży - kultowym "Jeziorze marzeń" i "Buffy, postrach wampirów". Występ w serialu, który z miejsca pokochały miliony młodych widzów, dla odtwórców głównych ról - Adama Brody’ego, Rachel Bilson, Mischy Barton i Benjamina McKenziego - stał się początkiem międzynarodowej sławy i przepustką do kariery w amerykańskim show-biznesie.

Reklama

Jak ujawniła w rozmowie z brytyjskim magazynem "Harper’s Bazaar" serialowa Marissa Cooper, wcielenie się w tę bohaterkę okazało się dla niej wyjątkowo trudnym doświadczeniem. Od początku pracy na planie Barton czuła bowiem, że nie potrafi wiarygodnie zagrać postaci, która w przeciwieństwie do niej była już aktywna seksualnie. "Marissa to pewna siebie, wyluzowana dziewczyną, a ja byłam wtedy wciąż dziewicą. Czułam się trochę jak oszustka. Dzieciaki w tym serialu były kwintesencją bogatych, uprzywilejowanych amerykańskich nastolatków, którzy pili, zażywali narkotyki i oczywiście uprawiali seks. Moje dziewictwo stało się dla mnie problemem, czułam, że muszę go jak najszybciej rozwiązać" - wyznała Barton.

Ta presja była na tyle silna, że Barton w końcu jej uległa, mimo że - jak sama przyznaje - nie była gotowa na rozpoczęcie współżycia. "Zaczęłam się martwić, że nie będę potrafiła odpowiednio zagrać tej postaci, jeśli się nie pospieszę i nie dojrzeję. Czy kiedykolwiek czułam presję, by uprawiać z kimś seks? Cóż, po tym, jak w tamtym czasie byłam nieustannie nagabywana przez starszych mężczyzn po trzydziestce, w końcu to zrobiłam. Czuję się winna, że pozwoliłam na to, by naciski ze strony otoczenia wpłynęły u mnie na podjęcie tak ważnej życiowej decyzji" - przyznała Barton. Poproszony o ustosunkowanie się do słów aktorki twórca "Życia na fali", Josh Schwartz, odmówił udzielenia komentarza.

Kilka tygodni temu Barton ujawniła, że jej odejście z serialu było spowodowane zastraszaniem, jakiego miała doświadczyć ze strony mężczyzn pracujących na planie produkcji. "Byli tam ludzie niesamowicie wredni. To nie było wymarzone środowisko dla młodej, wrażliwej dziewczyny, która musiała sobie poradzić z nagłą sławą" - wyznała w rozmowie z "E! News".

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy