"Klasa na obcasach": Polscy maturzyści, problemy z USA
Na początku lat 90. dotarł do nas hit zza oceanu "Beverly Hills 90210". W porze jego emisji telewizory włączała cała Polska, nie tylko ta nastoletnia. Problemy młodzieży licealnej nagle stały się nośnym tematem. Ale Polacy nie gęsi, swoich maturzystów też mają, więc dlaczego zawracać im głowy problemami sercowymi Dylana i Brendy? Z takiego założenia wyszła Małgorzata Potocka i zaczęła pracę nad serialem "Klasa na obcasach".
Pomysł sam w sobie był dobry: opowiedzieć historię o polskiej szkole, do której trafiają wybitni w różnych dziedzinach uczniowie. Oczywiście, nie mówimy tu o kujonach - "Klasa..." składała się z młodych, zdolnych i na tyle niepokornych charakterów, aby scenariusz można było nasycić zdrową dawką małoletnich dramatów, romansów i kłótni.
Potocka, której pomysł na serial podsunęła córka - licealistka, ogłosiła na łamach "Filipinki" konkurs, w którym młodzi ludzie mieli opisywać swoje szkolne doświadczenia i problemy. Na ich bazie powstał scenariusz, który współtworzyli zwycięzcy konkursu.
Młodzi pisarze chyba jednak trochę koloryzowali, bo to, co zobaczyliśmy na ekranie wcale nie przypominało realiów polskiej szkoły. Problemy, z jakimi borykali się zarówno uczniowie, jak i nauczyciele były rzeczywiście rodem ze słonecznej Kalifornii, a nie deszczowej Warszawy.
Klasa, wokół której skupiała się akcja serialu, złożona była z uczniów - typów o konkretnie sprecyzowanych zainteresowaniach i wyraźnie zarysowanych cechach osobowości. Mamy więc intelektualistkę Oliwkę, która pragnie zostać dziennikarką, romantyczkę Agę, tajemniczego buntownika Kobrę, DJ’a - bawidamka Borysa, królową piękności Kalinę, Peceta - informatyczny "piękny umysł" przykuty do wózka inwalidzkiego, sportowca Filipka, aspirującą aktorkę Zuzę i Kapsla - klasowy czarny charakter.
Na co dzień serialowe dzieciaki nie przejmowały się takimi drobnostkami jak prace domowe czy klasówki. Na pierwszy plan wysuwały się romanse i intrygi, w których oprócz samych uczniów uczestniczyli nauczyciele, a nawet rodzice. Największy tego typu problem miał Kobra, nieszczęśliwie zakochany w nauczycielce angielskiego, która z kolei spotykała się z jego ojcem, bynajmniej nie singlem.
O ile w promieniach kalifornijskiego słońca takie perypetie wydawały się ciekawe, polskie realia widać im nie sprzyjały. Polacy nie kupili bohaterów "Klasy na obcasach".
Serial zdobył co prawda jedną nagrodę - "Machinera" - przyznawanego przez czasopismo "Machina", ale w uzasadnieniu można było przeczytać, między innymi, że "Klasa" to "serial, w którym porażały drętwota scenariusza, 'awangardowa' praca operatorów grożąca uszkodzeniem mięśni gałki ocznej i papierowi bohaterowie, a wszystko za pieniądze abonentów publicznej telewizji".
Mimo krytyki i niskiej oglądalności, serial stał się trampoliną do dalszej kariery między innymi dla Bartosza Obuchowicza (Filipek), którego do tej pory możemy oglądać w różnego rodzaju produkcjach telewizyjnych i kinowych. Także serialowa Oliwka - Olimpia Ajakaye przez jakiś czas po zakończeniu zdjęć pozostawała w świetle reflektorów jako prowadząca audiotele, a w jednej z mniejszych ról wystąpiła szesnastoletnia Weronika Rosati.
"Dorosłą" część obsady stanowili uznani aktorzy, jak na przykład Wojciech Malajkat, Beata Rybotycka, Maciej Kozłowski czy Ewa Sałacka, a w nauczyciela wf-u, Suplesa, wcielił się olimpijczyk Andrzej Supron.
Jednak nawet zaangażowanie Beaty Późniak, jednej z niewielu polek, której udało się zrobić karierę w Hollywood (wystąpiła między innymi w "Merlose Place" - serialu, o ironio, producenta "Beverly Hills 90210") nie uratowało produkcji. "Klasa..." zakończyła telewizyjną edukację po 12 odcinkach.
Może to kwestia złego scenariusza, nieprzemyślanego montażu, zbiegu okoliczności, a może po prostu niektóre formaty nie sprawdzają się w polskiej telewizji - faktem jest, że maturzyści rocznika 2000 nie okazali się interesującym tematem na serial.
Może teraz, 13 lat później, czas na kolejne podejście do młodzieżowego tasiemca?
Karolina Pałys