Kinga Zawodnik: "W Internecie każdemu wydaje się, że jest mocny" [wywiad]

Widzieliście kiedyś niewidzialny kask rowerowy albo kapcie, które pomagają w sprzątaniu? Nie? Przygotujcie się na prawdziwy szok, bo świat technologicznych nowości stanie przed wami otworem. Od 1 marca na antenie Zoom TV można oglądać "Gadżet show", w którym Marta Lech-Maciejewska, Jan Lech i nieustępliwa testerka Kinga Zawodnik zdradzają, jakie urządzenia powinny się znaleźć w waszych domach. O pracy na planie, bolesnej przeszłości i o swoich marzeniach opowiedziała nam jedna z gwiazd programu.

Patryk Wołosz, Interia: Jak pracuje ci się z Martą Lech-Maciejewską i jej mężem?

- W programie mamy zupełnie inne role, więc trochę się mijamy. Ale mamy ze sobą całkiem dobry kontakt. Oni są otwarci, uśmiechnięci, więc mamy takie same energie. Zostaliśmy bardzo dobrze dobrani, bo nie ma w nas sztuczności. Myślę, że właśnie dlatego program "Gadżet show" spodoba się widzom.

Zechciałabyś opisać swoją rolę w programie?

- Pewnie! Moją rolą jest testowanie produktów. Sprawdzam wszystkie rzeczy, które przygotowuje mi Marta. Zaczynam od "unboxingu", czyli rozpakowania gadżetu na oczach widzów, a później zastanawiam się, do czego ten gadżet może służyć. Niektóre z tych urządzeń są dość łatwe w obsłudze i nie trzeba się zastanawiać, do czego są przeznaczone, ale inne są mniej oczywiste. Kiedy już odgadnę, do czego służą, zabieram się za testowanie
i opowiadam o swoich odczuciach. Zamiast namawiać do zakupu produktów, opowiadam,
w jaki sposób dane urządzenie może ułatwić nam codziennie funkcjonowanie.

Reklama

Wygląda na to, że na planie nie brakuje ci wrażeń.

- To prawda, bawię się wyśmienicie. Jest wesoło i energicznie! Z natury nie boję się nowych rzeczy i chcę wszystkiego spróbować, więc doskonale odnajduję się w programie.

Który z gadżetów sprawił ci największą frajdę?

- Testowałam takie buty ze specjalnymi "sprężynami" na podeszwie. Przypominały trochę rolki, tylko bez kółek. To nowość na polskim rynku fitness. Zanim zaczęłam w nich skakać
i tańczyć, musiałam nauczyć się w nich chodzić. (śmiech) Wydaje mi się, że to one sprawiły mi najwięcej radości. Był jeszcze gadżet do otwierania kokosów i z nim miałam problem, bo nie wiedziałam, jak się go obsługuje. Pomyślałam sobie: "O, matko! Wstyd na całą Polskę". (śmiech) Było bardzo wesoło.

Przygotowujesz się do odcinków?

- Czułam ekscytację przed wizytą na planie. Każdy odcinek to nowy zestaw gadżetów. Muszę przyznać, że do końca nie wiedziałam, co tym razem odkryję i co będę testować. Pod tym względem był to pełen spontan.

Myślisz, że powstaną kolejne sezony "Gadżet show"?

- Kto wie... Ten format ma olbrzymi potencjał i wydaje mi się, że nie wyczerpie się po pierwszym sezonie. Liczę na pozytywny odbiór widzów Zoom TV.

Jak trafiłaś do tego programu?

- Zadzwoniono do mnie z pytaniem, czy byłabym zainteresowana. Po raz kolejny mogę powiedzieć, że po prostu zostałam zauważona.

Jak ci się wydaje, dzięki czemu zostałaś zauważona?

-  Jestem otwarta na ludzi, nie boję się wyzwań, spoglądam na siebie pozytywnie i... jestem straszną gadułą! Może te cechy zdecydowały? Dodatkowo ludzie kochają mnie za bycie autentyczną.

To prawda, jesteś bardzo naturalna. Łatwo zauważyć, że przed kamerami masz bardzo dużo pozytywnej energii i nikogo nie udajesz. Przed swoim telewizyjnym debiutem nie zastanawiałaś się, jak widzowie na to zareagują? Nie bałaś się hejtu?

- Nie, bo zawsze miałam pod górkę i całe życie mierzyłam się z hejtem z powodu mojego wyglądu. Jak pierwszy raz wchodziłam do programu, powiedziałam sobie: "I tak nikt mnie nie zna, nikt mnie nie zauważy, a dla mnie to będzie przygoda życia". I okazało się, że ta "przygoda życia" nadal trwa i mam nadzieję, że będzie trwała wiecznie. Totalnie się nie przejmuję hejtem i obelgami, bo uważam, że to jest moje życie i nikomu nic do tego. A ludzie i tak będą gadać.

Czyli jesteś całkowicie odporna na krytykę?

-  Wiadomo, że czasami, jak coś przeczytam, to mnie to dotknie. Myślę sobie wtedy: "Boże, jak można coś takiego napisać". Ale nauczyłam się nie przejmować się takimi komentarzami.

A masz jakiś sposób na radzenie sobie z emocjami w chwilach, kiedy czujesz się dotknięta komentarzami?

- Chyba nie, bo z większości hejterskich komentarzy po prostu się śmieję. W takich momentach myślę sobie, kto mnie hejtuje. W Internecie każdemu wydaje się, że jest mocny. Kiedyś
w kościele siedziała obok mnie matka z dziećmi. Widziałam, że się na mnie patrzyła i dotarło do mnie, że ją skądś kojarzę. Okazało się, że zapamiętałam jej hejterski komentarz na Facebooku! A kiedy jej dzieci chciały zrobić sobie ze mną zdjęcie, z jakiegoś powodu jej podejście do mnie całkiem się zmieniło. Później zobaczyłam, że usunęła nawet ten komentarz. No i właśnie dlatego w ogóle się takimi rzeczami nie przejmuję. Chciałabym, żeby wszyscy mieli takie podejście, jak ja.

Czujesz, że twoja postawa pomaga innym ludziom?

- Z całą stanowczością mogę powiedzieć, że tak właśnie jest. Mam bardzo pozytywny odzew od mojej społeczności. Na Instagramie dostaję wiadomości od dziewczyn, które piszą, że
w końcu zaakceptowały siebie, poszły na siłownię albo w końcu odważyły się założyć strój kąpielowy. Wydaje mi się, że jestem dla nich ogromną motywacją.

Niedawno na twoim Instagramie pojawiło się nagranie, na którym śpiewasz "Dziękuję wam za to, że nie boję się życia". Komu dziękujesz?

- Przede wszystkim mojej rodzinie i najbliższym znajomym. To była dla mnie bardzo wyjątkowa chwila. Świętowaliśmy wtedy moje urodziny i właśnie tego dnia postanowiłam zamknąć bardzo nieprzyjemny rozdział w moim życiu. Stwierdziłam, że chcę zacząć żyć na nowo. Chcę być jeszcze szczęśliwsza i realizować się w otoczeniu bliskich znajomych
i rodziny. Ta piosenka, którą śpiewałam była skierowana do wszystkich osób, które ze mną były, są i będą. Ale też kierowałam ja do mojej instagramowej społeczności, bo otrzymuję bardzo dużo wsparcia od moich "Zawodniczek".

Zdradzisz naszym czytelnikom, jaki rozdział życia zamknęłaś?

- Tak, ja się z tym nie kryję. Zostawiłam za sobą przede wszystkim to, co mnie spotkało w dzieciństwie - hejt, wyzwiska, odrzucenie z powodu wyglądu. Te doświadczenia sprawiły, że jestem silniejsza niż kiedykolwiek. Chodzi też o czas, w którym mój tata chorował i zmarł...

Mówisz, że jesteś wdzięczna swojej rodzinie. Ciekawi mnie, w jaki sposób twoi bliscy zareagowali na twój medialny sukces. Coś się między wami zmieniło?

- Właśnie nie! Dla mojej mamy wciąż jestem przede wszystkim jej córką, o którą się troszczy i martwi. Rodzina bardzo mnie motywuje i dopinguje. Każdemu życzę takich relacji
z bliskimi.

Wszystko wskazuje na to, że twoja kariera dopiero się rozkręca. Jakie masz plany na przyszłość?

- Chciałabym podróżować, poznawać różne tradycje, kuchnie... Już podjęłam pierwsze kroki, żeby to zrealizować. A z takich moich prywatnych marzeń, to bardzo bym chciała popływać batyskafem i jeszcze raz skoczyć ze spadochronem. Ale przede wszystkim chcę być zdrowa
i mieć siłę do działania!

O Kindze Zawodnik

Kinga Zawodnik zadebiutowała na ekranie, występując w programie "Dieta czy cud". Później poprowadziła "Pierwszy raz Kingi". Zawodnik jest też autorką ebooka "Chudnij razem ze mną! Pamiętnik Kingi Zawodnik". Od 1 marca można zobaczyć ją w nowym programie Zoom TV - "Gadżet show".

"Gadżet show" w Zoom TV

Najnowsze eko-rozwiązania, urządzenia przyspieszające pracę, najciekawsze udogodnienia do kuchni czy łazienki. Wszystko to w najnowszym programie poradnikowym "Gadżet show".

W każdym odcinku Marta Lech-Maciejewska i Jan Lech prezentują kilka wynalazków, które mogą ułatwić życie każdemu z nas. Później produkty trafiają w ręce Kingi Zawodnik, która musi odkryć, w jaki sposób działają i ocenić ich funkcjonalność.

"Gadżet show" we wtorki o godz. 20:30 w Zoom TV.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Zawodnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy