"Demente criminal": Dzielna Lorena Rojas
Świat Loreny Rojas legł w gruzach w połowie 2008 r. Wówczas dowiedziała się, że wykryto u niej guza piersi. Dużego i złośliwego. Potrzebna była amputacja prawej piersi i chemioterapia.
Nieszczęścia lubią chodzić parami - w trakcie walki z chorobą końca dobiegł ekskluzywny kontrakt Loreny z Telemundo. Została bez pracy i środków na leczenie.
- Zaproponowano mi porozumienie i połowę stawki. Dla nich chora byłam warta połowę. Umowa dobiegła końca, gdy przechodziłam kryzys fizyczny i psychiczny. Ale wiedziałam, że nie mogę poddać się, muszę walczyć, by być przykładem dla innych. Jestem zdolną aktorką. Kobietą silną, odważną, waleczną i czymś więcej niż tylko parą piersi - odniosła się do sprawy po jakimś czasie. Dwa tygodnie po mastektomii, z łysą głową pokazała się na okładce pisma "Live Strong" z fundacji Lance’a Armstronga.
- Nie jestem jedyną. Muszę pokazać, że żyjemy, walczymy, dodać otuchy i odwagi innym chorym - wyznała. Dwa lata później (2010 r.) świętowała wygraną z chorobą.
- Po prawie dwóch latach walki jestem zdrowa. Droga była trudna i wyboista, ale to wspaniała nauczka. Pomimo tego, co przeżyłam, nie zamieniłabym żadnego z tych dni. Przed chorobą żyłam z pustką... Byłam rozproszona, zdezorientowana. W końcu spotkałam się z samą sobą. Może nie jestem osobą, którą wyobrażałam sobie kilka lat temu, ale jestem taka, jaką chcę być! - mówiła w 2010 r., przygotowując się do głównej roli w telenoweli Azteki "Entre el amor y el deseo".
Po zakończeniu pracy na planie Lorena postanowiła zrealizować swoje marzenie - zostać matką.
- Musiałam stawić czoła chorobie, by przygotować się na pojawienie się jej czy jego - wyznała w 2012 r., rozpoczynając proces adopcyjny. Niestety los go zakłócił.
- Za pierwszym razem wykryto raka, gdy badałam swoją płodność. Teraz, kiedy robiłam badania potrzebne do adopcji - zdradziła ze łzami w oczach. Rak kości. Stadium 4. Lorena nigdy nie dała poznać po sobie cierpienia.
- Spotkałem ją przed galą magazynu "People". Wyglądała piękniej niż zwykle. Uśmiechnięta, słodka. Jednak gdy przytuliłem ją, wyczułem, że jest słaba, krucha. Później dowiedziałem się, że choroba powróciła, a bóle są bardzo silne - wspomina przyjaciel, Armando Correa.
W obliczu nowej sytuacji nie przerwała starań o dziecko. - Kontynuuję leczenie. Jeszcze chwilę mi to zajmie, ale wiem, że będzie dobrze. Strach nie kontroluje mojego życia. Adopcja dodaje mi sił, wiary - wyznała dziennikarce "Primer Impacto". Kilkanaście miesięcy później (październik 2013 r.) zdrowa cieszyła się z przybycia nowego członka rodziny - córeczki Luciany (prawnie adoptowanej przez jej siostrę Mayrę). - Kiedy ją przytuliłam, wiedziałam, że rozpoczął się najlepszy etap w moim życiu - mówiła.
Radość trwała do końca listopada 2014 r. - Ból zaatakował ją, gdy była na siłowni. Lekarz powiedział jej: rak wrócił i zajął wątrobę oraz jajniki. Na początku tego roku usłyszała: nic więcej nie możemy już zrobić.Wracaj do domu. Tak zrobiła - zdradziła aktorka Galilea Montijo.
Ostatnie tygodnie Lorena spędziła w swoim domu w Miami z Mayrą, Jorge Monje (narzeczony) i córeczką. Z fanami pożegnała się 10 lutego, dziękując im za życzenia z okazji jej 44. urodzin. Czuła, że odchodzi. Zmarła w poniedziałek 16 lutego, trzymając za rękę bliskich. - Była spokojna, medytowała, uśmiechała się, nagle jej oddech ustał - wyznała jej przyjaciółka. Nie chciała pogrzebu. Prosiła, by jej prochy rozrzucić nad morzem...
Nowotwór nie ma litości. Nie wybiera. Może dotknąć każdego. Na szczęście, nie zawsze musi oznaczać jedno - wyrok śmierci. Zarówno w świecie gwiazd, jak i zwykłych ludzi jest wiele przypadków, że raka można pokonać i cieszyć się jeszcze wieloma latami życia w zdrowiu. Niestety, Lorena nie miała tego szczęścia. Cały czas mogła jednak liczyć na wsparcie przyjaciółki - Danieli Romo. Aktorka również na koncie ma walkę z chorobą, po tym jak w 2011 r. lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi. Po chemioterapii (jej skutki można zobaczyć w "Burzy" - nosi perukę) aktorka ogłosiła swoje zwycięstwo nad chorobą. Cieszy fakt, że nie jest jedyną. Oto inne przypadki.
Miała 33 lata, gdy lekarze zdiagnozowali u niej guza piersi. Przeszła podwójną mastektomię i chemioterapię. Dziś od tego czasu mija już 10 lat. - To coś, co mam już za sobą. I nie chciałabym przeżywać tego na nowo. Ale jak wszystko, sytuacja miała też swoje plusy. Stałam się przykładem dla wielu kobiet - wyznała magazynowi "People". Dziś 43-letnia aktorka przygotowuje się do najważniejszej roli w swoim życiu - matki. Z ostatniej chwili: 4 marca urodziła się Alaïa - córeczka López i jej narzeczonego, Toniego Costy.
Promując film "Cosas insignificantes" (2009 r.), w którym zagrała matkę chłopca chorego na białaczkę, zdradziła, że na początku przygody z filmem sama musiała stawić czoła nowotworowi. - Wykryto u mnie guzki na macicy. Wiedziałam, że muszę być silna i walczyć. Szybko trafiłam na stół operacyjny. Nie musiałam przechodzić chemioterapii. Dziś już jestem w pełni zdrowa, ale muszę regularnie badać się, by uniknąć w razie niespodzianek - wyznała aktorka, dodając, że od tej pory docenia życie jeszcze bardziej.
Latem 2011 r. brazylijskie media podały do wiadomości, że telewizyjny amant zmaga się z nowotworem: chłoniakiem. - Stawiam czoła bardzo rzadkiemu i trudnemu w walce rodzajem chłoniaka z obwodowych komórek T. Walczymy i wierzymy, że będzie dobrze. Nie będę kłamał, boję się - wyznał z ogoloną głową w sierpniu 2011 r. w wywiadzie. W styczniu bieżącego roku 42-letni aktor świętował 3. rocznicę zwycięstwa. - Narodziłem się na nowo. Po przeszczepie komórek macierzystych dostałem drugą szansę - powiedział.
MG