"Anger Management": Brian Austin Green wraca na szczyt?
Od wielkiego sukcesu "Beverly Hills 90210" minęło już 20 lat. W końcu Brian Austin Green powraca na mały ekran, partnerując Charliemu Sheenowi w jego najnowszej produkcji „Anger Management”. Dla Greena jest to spełnienie marzeń. Co jeszcze wyznał? Zapraszamy do lektury wywiadu.
Jak się czujesz jako członek stałej obsady serialu "Anger Management"?
- To jak spełnienie marzeń!
A praca z Charliem?
- To z kolei praca marzeń. Naprawdę. Charlie jest moim szefem, co oznacza, że chyba nie mogłem trafić na równiejszego szefa. Do tego mam angaż i możliwość nakręcenia tyle odcinków, ile tylko mi się uda, co jest naprawdę niespotykane w telewizji. Zazwyczaj kręcisz sezon, a następnie siedzisz jak na szpilkach i masz nadzieję, że wybiorą cię do kolejnego. Zawsze w pewien sposób jesteś w zawieszeniu i masz nadzieję, że twoja produkcja zaistnieje w rankingach popularności. Tak nie jest w tym przypadku, tutaj po prostu zabieramy się za pracę i kręcimy.
Czy znałeś go wcześniej? Twoja żona podobno pracowała z nim na planie serialu "Dwóch i pół".
- Tak, to prawda. Megan [Fox] nakręciła epizod w "Dwóch i pół" zanim się poznaliśmy. Wydaje mi się, że miała wtedy 16 lub 17 lat. Rozmawiałem o tym przy jakiejś okazji z Charliem i Chuckiem Lorre i oboje pamiętali ten odcinek. Serial już wtedy był całkiem popularny.
Czy możesz opowiedzieć jak jest na planie, podczas prób, kręcenia zdjęć i o wszystkich związanych z tym sprawach?
- Jestem pewien, że słyszałeś co nieco na temat sposobu, w jaki kręcony jest serial. To bardzo dużo pracy. Nie wiem, kto rzucił pomysł, aby kręcić jeden epizod w dwudniowych odstępach, zazwyczaj dłużej to trwa. Ale ta formuła działa, mimo że ja nigdy przenigdy bym nie pomyślał, że to możliwe. Uważam, że sposób, w jaki kręcą nasz serial wynika z jego specyfiki, "Jeden gniewny Charlie" jest bardziej szalony niż większość sitcomów, maniakalny wręcz. I to się świetnie wpasowuje w postaci i całą energię na planie.
- Podczas kręcenia kolejnych scen przez cały czas są z nami scenarzyści. Jeśli jakiś fragment nie jest śmieszny, poprawiają go, natomiast jeżeli w dalszym ciągu nie jest śmieszny, rezygnujemy z niego i próbujemy czegoś innego. Wychodzi więc na to, że jesteśmy zawsze otwarci na zmiany i ciężko pracujemy, by osiągnąć zadowalający efekt. Nie mogę skarżyć się na kręcenie dwóch odcinków serialu w tygodniu, bo prawdopodobnie nigdy więcej nie trafię na taką formułę. Więc korzystam z niej, gdy widzę, że działa.
W jakiś sposób powstanie tego serialu jest przypisywane momentowi zdobycia sławy przez Charlie’go Sheena jako niegrzecznego chłopca. Dlatego też zastanawiam się, myśląc o serialu, ile z tego złego chłopca jest w nim, oraz jak bardzo twój sposób postrzegania go zmienił się podczas pracy z nim - mam na myśli twój wcześniejszy stan wiedzy o nim, gdy spotykałeś się z nim podczas kręcenia filmu, aż w końcu do momentu gdy stał się twoim szefem?
- Oho, dużo pytań na raz, ale wiem o co ci chodzi. Z tego, co wiem serial uległ niewielkiej zmianie. Początkowo Charlie grał bardziej zrównoważoną postać, teraz jest już trochę inaczej, możliwe, że przez to, że dołączyłem do obsady. Moja postać kupiła dom obok Charliego, do tego zajmuje się kupowaniem i renowacją klubów ze striptizem. Ludzie chcą takie zwroty akcji oglądać, dodatkowo spodobało się to Charliemu. Dlatego też uważam, że dzięki przeorganizowaniu i powrocie serialu w odświeżonej formule, stał się on o wiele lepiej ukierunkowany i przez to zabawniejszy.
- Charlie ma tę szczególną energię, która go wyróżnia, w życiu prywatnym i na ekranie. Moje pierwsze skojarzenie kiedy o nim pomyślę, to to, że jest świetnym aktorem, bezinteresownym, nie sili się na to, aby być najzabawniejszym. Nie chce mieć najlepszej obsługi na planie. Nie zależy mu na tym, aby być najlepiej ubranym. Chce, aby serial odnosił sukces, i aby wszyscy dobrze się bawili. Każdą osobę, bez względu na to czy jest to ktoś więcej niż personel liniowy, aktorzy drugoplanowi, każdego traktuje z takim samym szacunkiem. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego na planie. Pracowałem z wieloma bardzo miłymi ludźmi, ale Charlie przebija ich wszystkich. Opowiem wam zaraz historię, która to udowodni.
- Kilka dni temu Charlie został zaproszony do talk show Jaya Leno żeby porozmawiać o serialu w kontekście jego powrotu na ekrany. Zostawił mi wiadomość na skrzynce ok 7:30 następnego dnia rano, przepraszając za to ze w jego odczuciu nie powiedział w programie o mnie i o mojej roli tak dużo jakby chciał. Wyobrażasz to sobie? Powiedział, że Jay poprowadził wywiad w taki sposób, że nie było to możliwe, ale że chce, żebym wiedział, jak bardzo się cieszy, że tutaj jestem i jak bardzo mnie lubi i jak dobrze mu się ze mną pracuje. Najpierw pomyślałem: kurczę facet, nie oglądam Jaya Leno, więc i tak bym nie miał o niczym pojęcia. Poza tym nic takiego się nie stało i nie ma się czym przejmować, mnie to nie obchodzi. Ale sam fakt, że jemu zależało na tym żeby ze mną porozmawiać jest naprawdę ujmujący. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
Czy uważasz, że dzięki graniu w "Jeden gniewny Charlie" powrócisz na listę dziesięciu najbardziej atrakcyjnych aktorów w telewizji? Widzowie w końcu zwracają uwagę na twoją postać i myślą: no tak, wróciłeś, grasz tego seksownego faceta. A to tak właściwie rola, do której już nas wszystkich przyzwyczaiłeś.
- Nie, nie, spokojnie. Jestem jedynie sąsiadem. Bycie uznawanym za najbardziej atrakcyjnego aktora w ogóle nie leży w kręgu moich zainteresowań. Chcę jedynie, aby serial cieszył się popularnością a ludzie świetnie się bawili, oglądając go. Pozostałe sprawy, szczerze mówiąc, wcale mnie nie obchodzą.
Czy zmienił się trochę Twój sposób postrzegania Charliego, przed rozpoczęciem z nim pracy i potem po faktycznym poznaniu go?
- Poznałem go jeszcze przed moim angażem do "Jednego gniewnego Charliego". Grałem w serialu "Terminator: Kroniki Sarah Connor" na planie filmowym Warner Brothers, a obok Charlie akurat kręcił "Dwóch i pół". Wielokrotnie przechodziłem obok ich kantyny lub siłowni, obok ich planu albo rzędów tych ogromnych luksusowych przyczep dla aktorów i zachodziłem w głowę jak to możliwe, że ich serial tak dobrze sobie radzi. Byli na tyle zwariowani i pewni siebie, że posadzili sobie przed przyczepami drzewka i przyczepili im pieniądze do liści, masz pojęcie?
- Najczęściej spotykałem Charliego właśnie przed przyczepą i gawędziliśmy sobie. Zawsze był bardzo miły. Więc kiedy otrzymałem telefon od Bruce’a Helforda, który stworzył "Jednego gniewnego Charliego" od razu zapytałem czy uzgodnił to z Charliem. Bardzo mi zależało na tym, żeby się z nim skonsultował i upewnił się, że moja kandydatura odpowiada jego koncepcji serialu. Okazało się, że Charlie był bardzo podekscytowany wizją pracy ze mną.
- Myślę, że to niesamowite, że Charliemu udało się zagrać w jednym z największych w tamtym czasie seriali telewizyjnych. Do tego rozreklamowany w skali, która przerosła chyba oczekiwania wszystkich. Kiedy 20 lat temu kręciliśmy "Beverly Hills 90210" nie mieliśmy nawet Internetu. Więc ktoś musiał zrobić zdjęcie, wywołać je i rozpocząć sprzedaż wśród dziennikarzy: hej, chcesz kupić to zdjęcie? Jeździliśmy sobie po mieście i robiliśmy co chcieliśmy, ale to już przeszłość. Myślę, że obecnie każdy jest w pewien sposób pod lupą.
Charlie jest okryty złą sławą awanturnika, podobnie postrzegano twoją koleżankę z planu "90210", Shannen Doherty [odtwórczyni roli Brendy]. Czy uważasz, że istnieje bardzo mylne błędne wyobrażenie, jakie media lub widzowie mają na ich temat?
- Tak, z pewnością, Uważam, że Shannen w pewien sposób poddała się tej fali krytyki, zwłaszcza, że był to czas, kiedy każdy szukał powodu by dopiec naszej produkcji. Wiem, jak to działa, po prostu szukasz pikantnej historii. A ona była łatwym kąskiem, ponieważ była szczera do bólu. Natomiast takie szczere, prostolinijne kobiety to zjawisko, które było w naszej branży od zawsze bardzo krytykowane. Gdy na planie facet ma wizję tego, co chce robić i jest przy tym surowy wobec ludzi, bo chce egzekwować wypełnianie obowiązków i jednocześnie sprawić, aby wiedzieli, że się z nimi nie cacka, bo uważa ich za profesjonalistów, to uważa się go za super gościa z dobrym podejściem. Ale gdy kobieta się tak zachowuje, to uważa się ją zazwyczaj za trudną zołzę. Wydaje mi się, tak było w przypadku Shannen.
- Charlie z kolei jest jednym z najmądrzejszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznałem. Naprawdę chciałbym zobaczyć, czy jest ktoś mądrzejszy, oczywiście po przeprowadzaniu badań. Wydaje mi się, ze często społeczeństwo nie jest przygotowane na prawidłowy odbiór tak nietuzinkowych ludzi, często uważa się ich za jakichś odszczepieńców. Ale Charlie ma się świetnie, nie żeby miało to na niego jakikolwiek wpływ. Na koniec dnia liczy się to, kim był jako człowiek i co wniósł do świata rozrywki. Jakie filmy i seriale nakręcił, troska jaką wykazywał wobec ludzi, z którymi pracował i wszelkie działania dobroczynne oraz projekty w jakie jest zaangażowany. Jest świetnym facetem.
Emisja serialu "Jeden gniewny Charlie" w każdy piątek o godz. 22:55 tylko w Comedy Central