"Alternatywy 4": W oparach absurdu
Młodzi ludzie oglądają teraz ten serial jak opowieść fantasy. Jednak dla nieco starszych widzów jest on doskonałym przypomnieniem czasów minionych. I nadal z rozrzewnieniem wyłapują wszystkie polityczne aluzje, które udało się w nim przemycić.
Choć jest bardzo zajętym człowiekiem, chętnie zgodził się na spotkanie na warszawskim Ursynowie.
Tu przed budynkiem pod adresem Marii Grzegorzewskiej 3 (dawniej Alternatywy 4) Jerzy Bończak opowiedział nam o pracy nad kultowym serialem Stanisława Barei.
Pomysł na scenariusz powstał już w 1979 roku. Wtedy to właśnie współscenarzysta serialu Maciej Rybiński dostał nowe mieszkanie... Niestety, telewizyjnym decydentom ten pomysł nie przypadł do gustu.
Na szczęście w 1980 roku powrócono do koncepcji serialu o losach mieszkańców nowo wybudowanego bloku. Początkowo miał nosić tytuł "Stanisław Anioł". Pierwszy klaps padł 9 grudnia 1981 roku.
Ale kilka dni później, wiadomych przyczyn, pracę nad nim trzeba było zawiesić. A potem środowisko artystyczne ogłosiło bojkot związany z wprowadzeniem stanu wojennego.
- Byliśmy chyba jedyną produkcją filmową, która dostała od naszych kolegów moralne przyzwolenie na kontynuowanie pracy - wspomina Jerzy Bończak.
Większość aktorów, którzy kiedykolwiek pracowali ze Stanisławem Bareją, podkreśla, że sprawiło im to ogromną przyjemność.
- To był niezwykły człowiek - opowiada nam Jerzy Bończak. - Zawsze emanował spokojem i dobrocią. A do tego miał fantastyczny dystans do siebie i świata - dodaje aktor.
A Stanisława Celińska wspominała: - Stasio niezwykle trafnie podpatrywał życie. I jak się okazuje, w czasie pracy nad swoimi filmami nie tylko doskonale wiedział, jaki efekt chce uzyskać, ale także jak stworzyć doskonałą atmosferę.
- Czuliśmy się, jak w rodzinie - mówi Jerzy Bończak. - Dla mnie było to szczególnie ważne, bo w czasie kręcenia "Alternatyw 4" miałem dość traumatyczne przeżycia - odchodził mój ojciec, a po jego śmierci sam wylądowałem w szpitalu - wspomina i dodaje, że po powrocie na plan czuł, iż gdyby zwrócił się do kolegów o jakąkolwiek pomoc, na pewno by ją otrzymał.
Stanisław Bareja bez wątpienia miał swoich ulubionych aktorów. Do wybrańców reżysera należeli m.in. Wojciech Pokora, Wiesław Gołas, Bożena Dykiel i Zofia Czerwińska. No i oczywiście nie mogło ich zabraknąć w "Alternatywach 4".
Natomiast Witold Pyrkosz wcielił się w postać Józefa Balcerka właściwie przez przypadek. Początkowo odtwórcą tej roli miał być Ludwik Pak. Jednak według oficjalnych źródeł wizja roli, którą przedstawiał reżyser, nie pokrywała się z tą, którą miał aktor. Także Stanisława Celińska twierdzi, że występ w serialu zawdzięcza zbiegowi okoliczności.
- To było moje drugie spotkanie ze Stasiem, u którego wcześniej zagrałam w "Nie ma róży bez ognia" - wspominała aktorka. - Po kilku latach zatęskniłam za jego sposobem pracy. Przypadkiem spotkaliśmy się na ulicy pod moim domem. Miałam na sobie fartuch i sprzątałam przed budynkiem. Nagle patrzę, a tu jedzie na rowerze Staszek. Powiedziałam: "Wiesz Stasiu, zagrałabym u ciebie". On się uśmiechnął i odrzekł: "Dobrze" - dodała.
Ale bez wątpienia kreację, którą najlepiej zapamiętali miłośnicy "Alternatyw 4", stworzył Roman Wilhelmi. Aktor podszedł do swojej roli z niesamowitym zaangażowaniem. Maciej Rybiński skarżył się w wywiadach, że potrafił zadzwonić do niego w środku nocy i rozbierać na czynniki pierwsze każdą scenę, w której grał.
Natomiast Hanna Bieniuszewicz, odtwórczyni roli Ewy Majewskiej, była zaskoczona ogromną przemianą, jaka w czasie pracy zachodziła w artyście.
- W jednym momencie widziałam aktora z poważną miną, niesamowitym skupieniem na twarzy, który po chwili stawał przed kamerą i grał w komedii jakieś zabawne sytuacje - komentowała.
Wielki sukces serialu sprawił, że kilka lat po zakończeniu jego realizacji pojawiły się pomysły na kontynuację. W końcu w 2006 roku ostatecznie udało się spełnić wszystkie warunki, by taka produkcja ruszyła.
Na fotelu reżyserskim Stanisława Bareję zastąpił Grzegorz Warchoł, a za scenariusz odpowiedzialni byli Janusz Płoński, Jacek Kondracki i Jacek Wasilewski. Niestety, "Dylematu 5" nie powtórzył sukcesu "Alternatywy 4".
Zdaniem Jerzego Bończaka zabrakło po prostu charyzmy i wyczucia Stanisława Barei. Natomiast Witold Pyrkosz w swoich wspomnieniach "Podwójnie urodzony" stwierdził nawet, że nowy reżyser okazał się pozbawiony poczucia humoru.
hm