Afera z udziałem polskiego dyplomaty. Wszystko po emisji tajwańskiego serialu

"Gra o prezydenturę", bo tak brzmi tytuł produkcji Netfliksa, wywołała spore zamieszanie na Tajwanie. Serial, przedstawiający garść fikcyjnych historii z tajwańską polityką w tle, opowiadających m.in. o molestowaniu seksualnym jednej z działaczek, zainspirował wiele kobiet. Tajwanki zdecydowały się opowiedzieć o zdarzeniach, które im się przytrafiły i nie wahały się obciążać nawet osób związanych z polityką. Jedna z historii dotyczyła polskiego dyplomaty.

"Gra o prezydenturę": Serial wywołał burzę

"Gra o prezydenturę" to tajwański serial, który na Netfliksie pojawił się w kwietniu tego roku. 

"Nadchodzą ważne wybory. Członkowie sztabu kampanii muszą podejmować trudne decyzje, poruszając się w brutalnym świecie polityki." - brzmi oficjalny opis produkcji.

Sceną, która szczególnie poruszyła widzów, był moment, w którym jedna z działaczek wyznała przełożonemu, że była molestowana seksualnie przez jednego z członków partii. Mężczyzna obiecuje dziewczynie, że zajmie się tą sprawą i wypowiada znamienne słowa: "Tym razem tego nie odpuścimy!".

Reklama

Spekuluje się, że to właśnie ten fragment zainspirował wiele tajwańskich kobiet do opowiedzenia własnych historii związanych z nadużyciami w sferze intymnej. Jedna z przedstawionych opowieści, zamieszczona w obszernym materiale w dzienniku "New York Times", godziła w polskiego dyplomatę. Z materiału wynika, że 27-letnia Lai Yu-fen zamieściła w mediach społecznościowych wpis, w którym wyznała, że jakiś czas temu stała się ofiarą napaści seksualnej, której miał dokonać jeden z pracowników Polskiego Biura w Tajpej. 

Kobieta zgłosiła sprawę na policję. Po krótkim śledztwie i braku dostatecznych dowodów, prokuratura nie postawiła Polakowi zarzutów. Mężczyzna wrócił już do Polski i w żaden sposób nie odniósł się do oskarżeń 27-latki. 

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy