7 serialowych grzechów głównych: Pycha, czyli afera Sherlocka Holmesa
Potknięcia, wpadki i katastrofy... Twórcom seriali zdarzają się wzloty i upadki. Przyczynom tych drugich przyjrzymy się z przymrużeniem oka, korzystając z tradycyjnego katalogu grzechów głównych. Dzisiaj opis porażki spowodowanej przez pychę.
Polski serial o Sherlocku Holmesie miał podbić zachodnią widownię. Skończyło się tak, jak można było przewidzieć: kosztowną katastrofą. Za sny o potędze zapłacił pomysłodawca, prezes Radiokomitetu epoki gierkowskiej. A także polscy podatnicy.
Miłośnicy serialu "Alternatywy 4" pamiętają zapewne odcinek, w którym pojawia się Sherlock Holmes i dekoracje imitujące londyńską Baker Street. Nie wszyscy widzowie potrafią dziś jednak rozszyfrować, do czego reżyser Stanisław Bareja robił aluzję, i gdzie tu jest dowcip... A nawiązywał on do głośnej w swoim czasie afery, w którą zamieszany był prezes Radiokomitetu.
Maciej Szczepański kierował telewizją od 1972 do 1980 r. Stworzył potężną i nowoczesną firmę, która nie tylko dostarczała rozrywki na europejskim poziomie, ale była genialną tubą propagandową rządzących. Nazywano go jednak "Krwawym Maćkiem", bo bez skrupułów łamał kariery i wyrzucał pracowników na bruk. W krótkim czasie zwolnił z telewizji niemal 500 osób, a z całego Radiokomitetu prawie 1000.
W okresie rządów Edwarda Gierka i jego ekipy nastąpiło otwarcie Polski na Europę Zachodnią. Importowaliśmy zagraniczne towary, ale pragnieniem rządzących było także wejście z naszymi produktami na zachodnie rynki. Zgodnie z modnym wtedy hasłem, że Polak potrafi, Maciej Szczepański zamierzał sprostać życzeniom władz.
Popularny serial - oglądany w zachodnich telewizjach i przynoszący Polsce upragnione dewizy - to było to! Drogą do sukcesu miała być koprodukcja. Do takiego wniosku doszedł prezes w 1978 roku, po swoich licznych podróżach do Londynu.
Poznał tam niejakiego Sheldona Reynoldsa, podającego się za producenta filmowego z kapitałem i koneksjami. Trudno dziś stwierdzić, czym Reynolds zbałamucił imperatora z Woronicza. W czasie późniejszego śledztwa okazało się, że tak naprawdę Reynolds nie posiadał żadnych znaczących znajomości w świecie filmowym, a jego pieniądze na osobiste wydatki trudno było nazwać kapitałem.
Maciej Szczepański nie ufał twórcom Zespołów Filmowych, dlatego utworzył firmę producencką o nazwie Poltel. Plany imperialne były imponujące: w Krakowie, Katowicach, Szczecinie i Gdańsku miały powstać wytwórnie filmowe z zapleczem hotelowym dla aktorów; w Poznaniu planowano budowę wytwórni filmów rysunkowych. Ale brytyjsko-polski serial miał powstać w rozbudowywanych halach przy ulicy Woronicza w Warszawie.
Sheldon Reynolds okazał się człowiekiem, który przypisywał sobie wiele talentów, bo nie tylko wziął na swoje barki rolę producenta, ale też scenarzysty i reżysera serialu "Sherlock Holmes and doctor Watson".
Główne role w serialu powierzono aktorom angielskim, ale i dla polskich artystów nie zabrakło pracy. Zbigniew Buczkowski, który zagrał w "Sherlocku" kilka epizodów, z rozrzewnieniem wspomina tamten okres.
- Gdy Reynolds mnie zobaczył, powiedział, że mam być do jego dyspozycji - mówi aktor. - Spodobały mu się moje warunki. Młodzieniec mierzący ponad 180 centymetrów wzrostu wydawał się reżyserowi idealny do rólki angielskiego policjanta. Byłem wtedy kawalerem, mieszkałem z mamą. Kiedyś wróciłem późno z dyskoteki, a tu rano telefon z planu, że mam się natychmiast stawić. Wykręcałem się jak mogłem, ale za kilka godzin pracy obiecali mi siedem dniówek i dodatek za trudności językowe. W tej swojej scenie mówiłem: "Yes, sir". Dostałem też, jak Anglicy, bony na posiłki, wśród których były kanapki z szynką. W pamiętnym 1980 roku, gdy sklepy mięsne świeciły gołymi hakami! - wspomina Buczkowski.
W efekcie powstał najgorszy serial w historii PRL. Strona polska utopiła w tej koprodukcji grube miliony. Natomiast Maciej Szczepański najpierw stracił stanowisko, potem zaś wolność. Po 2 latach procesu został skazany na 8 lat więzienia, również za Reynoldsa i Sherlocka...
Piotr K. Piotrowski