"24: Dziedzictwo": "Moim zadaniem nie jest kopiowanie Jacka Bauera"
W marcu bieżącego roku mieliśmy okazję uczestniczyć w konferencji telefonicznej z Coreyem Hawkinsem, aktorem wcielającym się w głównego bohatera serialu "24: Dziedzictwo". Poniżej możecie przeczytać jak aktor stworzył postać Erica Cartera, co sądzi o nieoczekiwanych zwrotach akcji i dlaczego warto podejmować ryzyko.
Jak wyjaśnić sukces fenomenu, jakim stał się serial "Przez 24 godziny"? Czy "24: Dziedzictwo" może odnieść ten sam sukces co jego poprzednik?
- Wydaje mi się, że "Przez 24 godziny" stało się w pewnym sensie jedną z ikon popkultury.
- Zawsze byłem fanem tej serii i myślę, że za jej sukces w dużym stopniu odpowiada jej format, to że akcja dzieje się w czasie rzeczywistym. Wszystkie wydarzenia jakie mają miejsce w pierwszym, przepełnionym akcją sezonie rozgrywają się podczas jednego dnia w ciągu tytułowych dwudziestu czterech godzin.
- W "24: Dziedzictwo" przedstawiamy losy młodego człowieka, który najpierw był żołnierzem, ale powoli w ciągu kilku kolejnych odcinków staje się agentem CTU. Pod koniec pierwszego sezonu widzowie zobaczą jak ten dzień wpłynął na niego; jak zmieniła się jego, powiedziałbym, odpowiedzialność za losy jego rodziny, żony czy lojalność względem przyjaciół, żołnierzy i kraju. Eric Carter staje się zupełnie innym człowiekiem. Sukces serialu kontynuujemy opowiadając taką wersję tej historii.
W zeszłym roku wielu widzów było rozczarowanych brakiem nominacji do Oscara dla filmy "Straight Outta Compton". Dwanaście miesięcy później okazało się, że grasz główną rolę w popularnym serialu oraz sympatycznego naukowca w filmie "Kong: Wyspa Czaszki". To z pewnością nie role, jakie Hollywood oferuje czarnoskórym aktorom. Kilkanaście dni wcześniej "Moonlight" został uznany przez Amerykańską Akademię Filmową za najlepszy film 2016 roku. Biorąc pod uwagę dyskusje o różnorodności rasowej w przemyśle filmowym wydaje ci się, że zmierzamy w dobrym kierunku czy jednak jest jeszcze za wcześnie, aby świętować?
- Nigdy nie jest za wcześnie, aby świętować fakt, że dzięki temu wielu aktorów może pracować i tworzyć świetne rzeczy. Uwielbiam współpracować ze swoimi przyjaciółmi i cieszę się z ich sukcesu. "Moonlight" to cudowny film. Dla mnie z kolei krokiem milowym był "Straight Outta Compton". Kiedy film wszedł na ekrany okazało się, że młodzi czarnoskórzy aktorzy mogli zagrać w najlepiej przyjętym filmie biograficznym, który pobił rekordy oglądalności. Później dostałem główną rolę w serialu emitowanym w ogólnodostępnej telewizji i stałem się jego twarzą, a widzom ta seria się podoba. Co jest w tym najważniejsze?
- To, że miałem możliwość zagrania tych ról. Tu naprawdę chodzi o możliwości, jakie mają aktorzy. I to cieszy mnie najbardziej - fakt, że w tych czasach możemy zobaczyć na ekranie czy podczas rozdania Oscarów większe zróżnicowanie, nie tylko rasowe. Coraz więcej filmów i seriali jest tworzonych o i przez osoby o odmiennym odcieniu skóry, czy nakręconych przez kobiety. W "24: Dziedzictwo" możemy zobaczyć kilka świetnie napisanych oraz prowadzonych postaci kobiecych (Anna Diop, Miranda Otto). Kwestie równouprawnienia są bardzo ważne i cieszę się, że mogę być częścią takiego dziedzictwa; takiej zmiany.
Zrealizowanie spin-offu tak popularnego serialu jak "Przez 24 godziny" to ciężkie zadanie. Bałeś się przejąć rolę po Kieferze Sutherlandzie? Obawiałeś się porównań?
- Mówiąc szczerze, bałem się podjąć tę rolę. Z drugiej strony, gdybym się nie bał, to nie byłoby sensu przyjmować propozycji zagrania Erica Cartera. Czasem trudno jest wyjść ze swojej ‘strefy komfortu’ ale ja jako aktor nie jestem zainteresowany pozostaniem w tej strefie. Aktorzy powinni podejmować ryzyko nie tylko w naszej pracy, ale też przy wyborze ról i to właśnie próbuję robić. Poza tym jestem wielkim fanem Kiefera a on sam skontaktował się ze mną oraz udzielił mi wielu ciekawych rad, co przypominało trochę przekazanie pałeczki.
- Moim zadaniem nie jest kopiowanie Jacka Bauera, ale stworzenie postaci Erica. To wszystko co muszę zrobić. Moim przewodnikiem jest w tym momencie scenariusz - muszę przewrócić stronę a potem ukazać na ekranie Erica jako pełnowymiarowego bohatera. Mam nadzieję, że widzom się to spodoba i będą chcieli oglądać kolejne odcinki. Jestem wdzięczny za to, że fani pozytywnie na to odpowiadają. Ta praca jest ciężka, ale to też ogromna szansa. Z drugiej strony czuję, że funkcjonujemy trochę w cieniu oryginalnego serialu, ale zarazem jest to coś szczególnego, specjalnego.
Co sądzisz o wynikach oglądalności, szczególnie tych w Stanach Zjednoczonych? Na początku przedstawiały się one bardzo dobrze (17 milionów widzów), jednak później nastąpił spadek.
- Muszę przyznać, że nie obserwuję słupków z wynikami oglądalności. Na co te analizy mogą wskazywać? Na pewno wiem, że widzowie lubią ten serial. Komentarze i reakcje fanów jakie widzę są w większości bardzo pozytywne. Poza tym teraz, kiedy mamy nagrywarki czy też serwisy straemingowe i możemy obejrzeć odcinki później cała sytuacja się zmienia. Oglądalność serialu z pewnością musi się ustabilizować, ale np. w 2001 nie mogliśmy oglądać produkcji telewizyjnych online, więc trzeba też przystosować nowe sposoby oglądania telewizji do starszych standardów. Analiza oglądalności to zdecydowanie nie moja dziedzina ani zajęcie. Moim zadaniem jest stworzenie jak najlepszej kreacji. Istnieje spora grupa ludzi, którzy uwielbiają ten serial. Całą resztą analizy zajmą się media.
Obecnie panuje moda na wznawianie / wskrzeszanie starszych seriali i filmów. Produkcje takie debiutują w telewizji ogólnodostępnej, na Netflixie, w kinie. Zastanawiałeś się, czemu jest to teraz takie popularne?
- Przede wszystkim nie sądzę, żeby był to negatywny trend. Teraz występuję w sztuce na Broadwayu ("Six Degrees of Seperation"), która też jest wznowieniem i sądzę, że jej realizacja to dobry pomysł. Wskrzeszanie produkcji, do których widzowie są przyzwyczajeni, z którymi czują "więź" - to raczej powód do radości. Poza tym, kiedy wznawia się stary serial zawsze można go zmienić, ulepszyć, zrobić coś inaczej lub lepiej. Takie podejście mnie bardzo ciekawi. Zawsze znajdzie się grupa fanów, którzy ucieszą się z powrotu ich ulubionego serialu. Kiedy ja dowiedziałem się o powrocie "Przez 24 godziny" to krzyknąłem "TAK", a gdy poinformowano mnie, że to ja mam zagrać w nowej serii pomyślałem "O mój Boże". Widzowie czują więź ze swoimi ulubionymi bohaterami i studia oraz producenci zaczynają zdawać sobie z tego sprawę i widzą potencjał we wskrzeszaniu lubianych produkcji.
Czy istnieje szansa na to, by w serialu pojawił się Kiefer Sutherland? Obecnie Kiefer jest producentem "24: Dziedzictwo", ale czy powróci jako Jack Bauer?
- Wydaje mi się, że to pytanie przeznaczone jest do Kiefera i do producentów serialu. Musiałbym być wariatem, żeby nie chcieć zobaczyć po raz kolejny Jacka Bauera w akcji. Jednak istnieje różnica między aktorem, który wcielał się w określoną rolę przez kilka lat, a aktorem który dopiero zaczyna. Zresztą po dość długiej przerwie ciężko powrócić do starej roli, więc nie dziwię się Kieferowi, że chciał spróbować czegoś innego [Sutherland gra teraz główną rolę w serialu "Designated Survivor" - przyp. red]. Naprawdę sądzę, że to pytanie do Kiefera! Mogę jedynie zdradzić, że w kolejnych odcinkach zobaczymy znanego z oryginału Carlosa Bernarda (w roli Tony'ego Almeidy).
Czy chciałbyś zobaczyć w serialu innych bohaterów znanych z oryginału?
- Kocham Chloe. Uważam, że była to naprawdę genialnie napisana postać - interesująca, trochę dziwna, inteligentna. Do momentu jej pojawienie się w "Przez 24 godziny" nie mogliśmy zobaczyć zbyt wiele takich bohaterek na ekranie. Naprawdę chciałbym, żeby pojawiła się choć na moment w "Dziedzictwie". Kto wie, może się uda?
W swojej karierze odniosłeś spory sukces na scenie teatralnej, w telewizji i w kinie. Jakie są według ciebie największe różnice pomiędzy nimi? Gdzie lubisz grać najbardziej??
- Proste - uwielbiam je wszystkie, uwielbiam różnorodność. Niektórzy mówią: jesteś aktorem filmowym albo teatralnym albo telewizyjnym. Ja staram się nie dzielić aktorów w taki sposób. To całkiem różne światy: i jak wszystko i teatr, i film, i telewizja mają swoje wady i zalety. Teatr to podróż - tu można improwizować, każdą scenę zagrać w inny sposób. W przypadku filmu i telewizji docierasz do wielu, wielu osób. To trochę taka kapsuła czasu - utrwalasz moment, który widzowie mogą zobaczyć później i który wpływa na widzów w różny sposób - każdy odbierze daną scenę inaczej.
- W przypadku telewizji więź z widzem jest mocniejsza - serial oglądasz tydzień po tygodniu; fani czują, jakby znali tych bohaterów w realnym życiu i kiedy spotykam ludzi na ulicy tak właśnie jest - oni widzą Erica Cartera, nie mnie. Lubię wcielać się w zupełnie inne, niepodobne do siebie fikcyjne postaci, a moje życie prywatne trzymać z daleka od show biznesu. Ludzie znają mnie poprzez moją pracę i albo darzą mnie sympatią, albo nie.
Jak stworzyłeś postać Erica? Czy Kiefer udzielił ci jakiś wskazówek?
- Kiefer skontaktował się ze mną, kiedy trenowałem z grupą żołnierzy Navy Seal a potem Army Rangers - chcieliśmy jak najlepiej odzwierciedlić realizm operacji wojskowych w serialu - i Kiefer udzielił mi paru rad. Przede wszystkim miałem pozwolić, aby bohater i scenariusz mnie zaskoczyli. Tym właśnie różni się telewizja od filmu - przy pracy nad serialem tak naprawdę nie wiesz co spotka twoją postać. Dostajesz scenariusz, przewracasz stronę i grasz dalej. Kiefer wspomniał także, że mimo tego, iż to bohater powinien "prowadzić" mnie, to muszę stworzyć go tak, żeby każdy wiedział, że to moja postać. Świetnie mi się z nim współpracowało. Tak naprawdę Kiefer jest jedyną osobą, która wie jak to jest być twarzą takiego serialu.
Czy wiecie już coś na temat drugiego sezonu? W ostatnim czasie wystąpiłeś również w "Żywych trupach", ale twój bohater zniknął po paru odcinkach. Chciałbyś pojawić się w kolejnej serii?
- Czy będzie drugi sezon? Nie mam pojęcia. Bardzo chciałbym, aby powstały następne odcinki. Chciałbym mieć możliwość rozbudowania tej postaci - jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiemy o Ericu Carterze. Pod koniec pierwszego sezonu zadajemy sobie pytanie czy dołączy do CTU czy też nie? Jak dalej będzie funkcjonował w tym świecie, po tym, co zrobił i co poświęcił? Chciałbym dostać kolejną okazję, aby zagłębić się w psychikę tej postaci; odkryć kim ten facet tak naprawdę jest. Zobaczymy, co się stanie. Co do "Żywych trupów" - przykro mi, ale nie mogę nic zdradzić.
Ale chciałbyś powrócić?
- Może. Zobaczymy. Moja postać jest dość ciekawa - ten bohater może pojawiać się co kilka odcinków. Zobaczymy, jak to będzie.
"Przez 24 godziny" zawsze słynęło z nieoczekiwanych zwrotów akcji. Czy znałeś fabułę odcinków wcześniej?
- Tylko pierwszego odcinka. Poważnie. Scenariusz dostajemy tydzień przed nakręceniem odcinka, więc my, aktorzy, też jesteśmy nieustannie zaskakiwani. W jednej chwili nie potrafimy uwierzyć w to co się stało, a w drugiej musimy już kręcić tę scenę i jak najlepiej pokazać motywacje kierujące moim bohaterem. Połączenie wszystkich serialowych wątków to wielkie wyzwanie, z którym scenarzyści radzą sobie doskonale. Wiem, że muszę zaufać showrunnerom i producentom. Zawsze trzymają mnie w napięciu - czasami myślę, że wiem jak wszystko się potoczy, a tymczasem fabuła skręca w zupełnie innym kierunku.
*Corey Hawkins - amerykański aktor. Do tej pory szerokiej publiczności był znany z roli Heatha w "Żywych trupach". W filmie "Straight Outta Compton" wcielił się w rapera i producenta muzycznego Dr. Dre. W ostatnich tygodniach możemy go zobaczyć również w wysokobudżetowej produkcji "Kong. Wyspa Czaszki".
*"24: Dziedzictwo" - Spin-off popularnego serialu "Przez 24 godziny" z Kieferem Sutherlandem. Fabuła "24: Dziedzictwo" skupia się wokół losów bohatera wojennego, który po powrocie do Stanów Zjednoczonych pakuje się w duże kłopoty. Z prośbą o pomoc zwraca się więc do CTU. W produkcji występują m.in. Miranda Otto, Anna Diop, Jimmy Smits, Teddy Sears, Dan Bucatinsky, Gerald McRaney. Serial w Polsce jest emitowany na kanale FOX Polska we wtorki o godz. 22:00.