Monika Miller nadal przebywa w szpitalu. Jej stan niepokoi
Monika Miller walczy w szpitalu o zdrowie. Wnuczka Leszka Millera cierpi na chorobę Hashimoto - autoimmunologiczne zapalenie tarczycy. Jej odporność jest przez to osłabiona. Dodatkowo ostatnio okazało się, że lekarze zdiagnozowali kolejne nieprawidłowości w organizmie Miller. "Pojawiły się guzy, które wyglądają niebezpiecznie" - mówiła w jednym z wywiadów. Gwiazda została w szpitalu na obserwacji, a jej ostatnie relacje na Instagramie nie napawają optymizmem.
Tycie, problemy z suchą skórą, wypadanie włosów, uczucie senności, ale także apatia oraz stany depresyjne to tylko niektóre z objawów, jakie wiążą się z Hashimoto, czyli przewlekłym zapaleniem tarczycy. Przyczyny choroby nie są znane. Szczególnie narażone są na nią osoby żyjące w dużym stresie. Często leczenie trzeba kontynuować do końca życia. Na tę właśnie chorobę cierpi wnuczka byłego premiera. Miller o swoim schorzeniu poinformowała jakiś czas temu fanów na Instagramie. Krótko później na jej profil trafił post, w którym gwiazda wyznała, że jej stan pogorszył się na tyle, że wymaga hospitalizacji.
26-latka kilka dni temu trafiła do szpitala, gdzie przebywa do dziś. W trakcie pobytu w placówce Miller usłyszała kolejną niepokojącą diagnozę. Jak wyznała w rozmowie z WP Kobieta, "pojawiły się guzy, które wyglądają niebezpiecznie". Lekarze wykluczyli nowotwory złośliwe, jednak celebrytka musiała zostać na obserwacji.
Monika Miller przekazała najnowsze informacje na temat stanu swojego zdrowia. Choć czuje się bardzo źle, nadal jest w stanie relacjonować pobyt w szpitalu na Instagramie. Jej ostatnie relacje mocno niepokoją. "I’m dead" ("jestem martwa"), "help" ("pomocy"), "dzięki bogu za tlen" - pisze celebrytka, udostępniając kolejne zdjęcia. Na nagraniach da się zauważyć, że ma problemy ze swobodnym wypowiadaniem się i z trudem oddycha. Cały czas jest pod tlenem.
Gwiazda może jednak liczyć na wsparcie fanów, którzy nieustannie zasypują ją wiadomościami z życzeniami rychłego powrotu do pełni sił.