Frank Langella oskarża Netfliksa o bezpodstawne zwolnienie

Nominowany do Oscara Frank Langella kilka tygodni temu stracił rolę w tworzonej przez Netflix serialowej adaptacji opowiadania Edgara Allana Poe. Powodem wyrzucenia z pracy było jego "niewłaściwe zachowanie się" wobec koleżanki z planu. Teraz aktor w końcu zabrał głos w tej sprawie. W liście otwartym opublikowanym przez portal "Deadline" przedstawił własną wersję wydarzeń z feralnego dnia i stwierdził, że producenci serialu i pracownicy Netfliksa pozbawili go pracy, choć nawet nie wysłuchali jego wyjaśnień.

"25 marca tego roku występowałem w scenie miłosnej z aktorką, która wciela się w rolę mojej młodej żony. Oboje byliśmy ubrani. Siedziałem na kanapie, a ona stała przede mną. Reżyser zarządził cięcie. 'Dotknął mojej nogi. Tego nie było w scenariuszu' - powiedziała aktorka, odwróciła się i wyszła z planu. Za nią udali się reżyser oraz koordynatorka od spraw intymności. Chciałem za nimi pójść, ale poradzono mi, żebym dał jej chwilę spokoju. Czekałem godzinę. Potem ogłoszono, że aktorka nie wróci i zarządzono koniec zdjęć" - napisał w liście otwartym Langella.

Reklama

Frank Langella zabiera głos w sprawie zwolnienia

W dalszej części aktor opisał swoją rozmowę z osobą prowadzącą śledztwo w tej sprawie z ramienia Netfliksa, do jakiej doszło tydzień później. Potwierdził, że uznał za absurdalne zalecenia koordynatorki intymności dotyczące tego, gdzie ma trzymać dłonie. "To była scena miłosna. Regulacje prawne dotyczące ułożenia dłoni są niedorzeczne. Zabijają instynkt i spontaniczność" - stwierdził. Powtórzył też to, co usłyszał od producenta serialu, który tłumaczył mu, jak obecnie wygląda praca na planach. "Nie możesz sobie żartować. Nie możesz prawić komplementów. Nie możesz nikogo dotykać. Takie są nowe zalecenia".

"14 kwietnia zostałem wyrzucony z pracy. Nie wysłuchał mnie nikt z Netfliksa, aktorka nie zgodziła się ze mną spotkać. Reżyserzy i producenci przestali odpisywać na moje maile i telefony. Pół godziny po moim zwolnieniu do prasy i ekipy zostało wysłane oświadczenie Netfliksa. Nie dostałem możliwości, by udzielić komentarza. Straciłem pracę, szansę na zarobki, dobre imię, być może czeka mnie bezrobocie. (...) Kultura unieważniania to antyteza demokracji. Nie wyobrażałem sobie tego, że taki ciężar spadnie na moje barki w tym coraz większym szaleństwie, jakie ogarnia naszą branżę" - uważa Langella.

W liście otwartym aktor opisuje też rady odnośnie dalszych działań, jakie uzyskał od osób, do których zwrócił się o pomoc. "Chciałem się skarżyć, szukać zemsty. Rozmawiałem z osobami zajmującymi się kryzysami wizerunkowymi, prawnikami, którzy biorą 800 dolarów za godzinę swojej pracy. 'Nie zgrywaj ofiary', 'Nie pozywaj do sądu, wygrzebią wszystko z twojej przeszłości', 'Podpisz umowę o zachowaniu poufności, bierz kasę i w nogi', 'Pokazuj się w talk-show. Okaż skruchę, udawaj pokorę, mów, że wiele się nauczyłeś. Przeproś, przeproś, przeproś' - takie były ich rady" - opowiada Langella.

W opublikowanym przez portal "Deadline" liście otwartym Frank Langella zawarł też smutną konstatację na temat swojej dalszej kariery. "W serialu 'The Fall of the House of Usher' grałem główną rolę Rodericka Ushera. Wspaniałą rolę, o której sądziłem, że będzie moją ostatnią wielką rolą. W świetle późniejszych wydarzeń była to dziwnie prorocza myśl. Zostałem unieważniony, ot tak. To nie jest sprawiedliwe. To nie jest amerykańskie" - stwierdził.  

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Frank Langella | Netflix: Seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy